A A+ A++

W miniony piątek w Kościele obchodzony był Dzień Modlitwy i Pokuty za grzech wykorzystania seksualnego małoletnich przez duchownych. W tym roku ten akt sypania głowy popiołem przez księży poprzedził wstrząsający reportaż dziennikarzy „Czarno na białym” TVN24, którzy pokazali, jak przez ponad 25 lat ks. Andrzej Dymer bezkarnie wykorzystywał swoją pozycję, pieniądze i wpływy, by móc bez przeszkód gwałcić swoich podopiecznych. Można było przypuszczać, że po tym – kolejnym materiale pokazującym hipokryzję i zepsucie w Kościele – nastąpi wstrząs. Nic jednak takiego się nie stało.

W dzień pokutny szef polskiego episkopatu abp Stanisław Gądecki powiedział, że „skrzywdzeni mają prawo liczyć na to, że na długiej i trudnej drodze zdrowienia nie zabraknie im wsparcia ze strony całej wspólnoty Kościoła”. Sęk w tym, że do tej pory to nie skrzywdzeni (ofiary), ale krzywdziciele (sprawcy) – jak ks. Dymer – mogli liczyć na wsparcie Kościoła i przychylność hierarchów. Bezpośredni przełożony szczecińskiego drapieżcy seksualnego, abp Andrzej Dzięga nie tylko, że nie ma sobie nic do zarzucenia, ale jeszcze rozmywa odpowiedzialność na nas wszystkich mówiąc w czasie nabożeństwa pokutnego, że „każdy, gdy staje przed Bogiem widzi, że nie jest bez grzechu”. Nie musimy stawać przed Bogiem, by wiedzieć, że zgrzeszył abp Dzięga swoimi zaniedbaniami. A przede wszystkim złamaniem kościelnych przepisów, które miały chronić ofiary, a nie sprawców. Co do prawa – sprawa powinna zostać wnikliwie zbadana.

Choćby te dwie wypowiedzi ważnych polskich hierarchów pokazują, że Kościół polski sam się nie rozliczy. Biskupi nie powiedzą prawdy o skali nadużyć seksualnych. A ofiary w większości przypadków pozostaną osamotnione w swoim bólu i cierpieniu. Kościół powinna rozliczyć tak, jak w innych krajach – państwowa niezależna komisja. Ba, taka komisja nawet w minionym roku powstała. Kłopot w tym, że Państwowa Komisja ds. Pedofilii, powołana przede wszystkim przez polityków PiS, to gwarancja, że żadnemu biskupowi włos z głowy nie spadnie. Raczej jest to Państwowa Komisja ds. Ochrony Biskupów.

Wobec bezkarności, ba, nawet bagatelizowania przez hierarchów pedofilskich skandali, coraz częściej głos podnoszą szeregowi księża i katoliccy publicyści. Księża wzywają poszczególnych hierarchów, a nawet cały episkopat do dymisji – robi to choćby o. Paweł Gużyński. Dobrze, że są kapłani, którzy mają odwagę powiedzieć biskupom, że stracili moralne prawo do prowadzenia i nauczania ludzi. Ale robią to w sytuacji, gdy prawda o nadużyciach seksualnych w Kościele jest już nie do zakwestionowania, gdy episkopat jest moralnym bankrutem, a opinia publiczna zdaje się być po stronie ofiar. I co kluczowe: prawdę znamy nie dlatego, że tabuny księży prowadzili o nią zaciekłą walkę, ale dlatego, że nie odpuszczają media. A przede wszystkim ofiary zdobyły się na odwagę świadectwa.

To jednak, że przez ponad dwie dekady polscy biskupi czuli się nietykalni, gdy ich bracia w Ameryce czy Irlandii, stali pod pręgierzem opinii publicznej i sądów, to także w dużym stopniu odpowiedzialność katolickich publicystów. Tak, tych, którzy przez lata bronili Kościoła jak niepodległości, a w każdej próbie rozliczenia hierarchów, widzieli atak na Kościół.

Dziś Tomasz Terlikowski krzyczy, że trzeba rozliczać biskupów, ale jeszcze kilka miesięcy temu o raporcie Fundacji „Nie lękajcie się”, który pokazywał, jak biskupi (nie) reagują na sygnały dotyczące wykorzystywania seksualnego, pisał: „Przeczytałem Raport, który Fundacja Nie lękajcie się skierowała do papieża Franciszka. I powiem tak, to jest g***o nie raport”.

Do raportu można mieć uwagi, można mieć pytania, ale w takim razie pytam: co zrobiły katolickie organizacje, by pokazać skalę nieprawości. Inny przykład dotyczy ks. Dymera, gdzie o interwencję katolickiego publicystę prosił dziennikarz Radosław Gruca, autor książki „Hipokryzja. Pedofilia wśród księży i układ który ją kryje”. Trzeba przyznać, że od pewnego czasu sprawą pedofilii rzetelnie zajmuje się Więź – ale znów, jest to robione w chwili, gdy wiemy już dokładnie, że biskupi kłamią, tuszują i nie chcą rozliczyć się ze skandali krycia seksualnych drapieżców w sutannach.

Nie wiem, czy ostatecznie uda się polski Kościół pociągnąć do odpowiedzialności, nie wiem, czy biskupom, którzy chronili pedofilów w sutannach wymierzona będzie sprawiedliwość, ale wiem jedno – to, że wciąż nie doprowadziliśmy do ich rozliczenia jest także naszą winą. I żadne dzisiejsze pokrzykiwania, moralne uniesienia tego zaniedbania i oportunizmu nie zagłuszą.

Czytaj więcej: Kościół na świecie się zmienia, w Polsce stoi w miejscu. Biskupi dostali właśnie ostrzeżenie

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułNieoficjalnie:Dr Greniuch nie będzie szefem IPN we Wrocławiu
Następny artykuł22 lutego. Nieszpory