A A+ A++

Osiemnaście lat temu w piękny wakacyjny dzień wybrał się na stawy do Rzemienia. Skoczył na główkę do wody. Staw okazał się za płytki i uderzył głową o dno. Złamał kręgosłup szyjny. Paweł Witkowski miał wtedy 22 lata. Świat stał przed nim otworem, ale w tamtej jednej chwili wiele drzwi właśnie się przed nim zamknęło.

– Na początku miałem ogromny żal do Pana Boga – mówi Paweł Witkowski. No, bo Panie Boże jak to tak, pytałem Stwórcy – wolnego ptaka do końca życia posadziłeś na wózku inwalidzkim i kazałeś mu lecieć? Paweł był młodym, silnym i wysportowanym mężczyzną. Kochał życie. Po wypadku jego ciało stało się obce. Jakby nie jego. Po pechowym skoku Paweł stracił czucie w nogach. Jeżdżąc na wózku, przywiązuje bezwładne kończyny paskiem, żeby pozostawały na miejscu. Nie może nimi poruszać, praktycznie nie ma nad nimi kontroli.

-Czasem odczuwam delikatne ciepło lub zimno – opowiada. Ale moje nogi są jak kawałki drewna. Bez czucia. Jakimś cudem ma częściowo sprawne ręce i gdyby nie one, nie mógłby się przemieszczać. Dosłownie, bo tymi rękami porusza koła wózka inwalidzkiego dzięki któremu może jeździć po ulicach. I wykorzystuje je do uprawiania boksu!

Okazuje się, że istnieje dyscyplina sportu nazywana paraboxingiem. Najbliższy taki klub znajduje się w Rzeszowie. Chłopaki na wózkach spotykają się na ringach, zakładają rękawice bokserskie i jak normalni faceci odnajdują wielką frajdę w okładaniu się pięściami!

-Najgorsze co może się przydarzyć ludziom takim jak ja, to zamknąć się w domu – mówi Paweł. W czterach ścianach szybko wpada się w depresję i traci chęć do życia. A przecież wciąż jesteśmy normalnymi ludźmi. Mamy te same zainteresowania i osobowość, tylko ciało nas nie słucha. Tacy jak my muszą wychodzić z domów.

Paweł oprócz paraboxingu startuje w maratonach i gra w koszykówkę. Na sali gimnastycznej w Dębicy przy ulicy Kościuszki co tydzień spotyka się kilku, kilkunastu takich samych jak on niepełnosprawnych chłopaków na wózkach i grają w kosza. Pochodzą z Dębicy i okolic. Sport to dla nich szansa na wyjście z domu i spotkanie z innymi ludźmi. Ale wyjście na pizzę czy na kawę to prawdziwe wyzwanie.

W całej Dębicy są tylko dwie pizzerie, do których można bez problemu wjechać wózkiem. Miejskie ulice mają wysokie krawężniki i przejazd nimi to prawdziwy tor przeszkód. Jedynie miejskie autobusy są światełkiem w tunelu. Większość z nich przystosowana jest do przewozu osób na wózkach. W urzędach też różnie bywa.
-Generalnie Dębica to nie jest dla nas przyjazne miasto – stwierdzają ze smutkiem niepełnosprawni na wózkach. Marzę o tym, żeby moje miasto było miejscem gdzie czuję się najlepiej na świecie.

Paweł mieszka w bloku na ulicy Cmentarnej, na trzecim piętrze. Nie ma szans na samodzielne opuszczenie mieszkania. Potrzebuje drugiej osoby żeby wyjść na miasto. Jakiś czas temu kupił specjalny schodołaz, który pozwala bardziej sprawnie pokonywać schody. Ale i tak nie da rady tego zrobić samodzielnie. Nie skarży się jednak, cieszy się tym życiem jakie ma.

Paweł Witkowski

-Biorę z życia pełnymi garściam i żyję pełną piersią – mówi. Nie wiem, czemu Pan Bóg dał mi takie życie, ale dziękuję Mu za to. Od osiemnastu lat mogło mnie nie być, a ja tak bardzo kocham żyć!
Mówi się często, że jeżeli Stwórca zamknie Ci drzwi, to otworzy okno. Ludzie, którzy znają Pawła mówią, że on tych otwartych okien znalazł kilka. I uczą się od niego jak żyć pełną piersią tak jak On. Bo przecież ptaki, które nie latają też potrafią pięknie żyć.
Dla mnie Paweł jest bohaterem.

Krzysztof Czuchra

Podziel się z innymi

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułEkstraklasa piłki wodnej. *KSZO Ostrowiec Świętokrzyski – WTS Polonia Bytom 6:23
Następny artykułWybory w gminie Bochnia. Jan Truś przedstawił kandydatów na radnych – WIDEO i LISTY