Paulo Sousa nie poszedł drogą Adama Nawałki, który lubił mieć więcej i potem wybierać. Selekcjoner, który awansował z Polską na Euro 2016 i MŚ 2018, przed tą ostatnią imprezą lepił kadrę z grupy 35 graczy. Najpierw listę zawęził do 28 nazwisk, potem – już podczas zgrupowania – do 23. Na ostatniej prostej postawił na rywalizację, ale też zapewnił sobie możliwość ruchu. Gdy z mundialu w Rosji wypadł mu Kamil Glik (ostatecznie na dwa pierwsze mecze tej imprezy) do kadry z miejsca włączył Marcina Kamińskiego, który od połowy maja ćwiczył z drużyną. Kamiński “asekurował” możliwą absencję filaru naszej obrony do samego końca zgrupowania w Arłamowie. Ostatecznie do samolotu lecącego do Soczi nie wsiadł. Podczas tamtych przygotowań Nawałce z powodu urazu odpadł też szykowany na mundial Łukasz Skorupski. Trener stracił zatem dwóch z 28 graczy, których miał na treningach.
Powołanie z listy rezerwowej – szansa niemal 1/10
Sousa 26 szczęśliwcom zapewnił komfortową sytuację psychologiczną. Na konferencji tłumaczył, że węższe powołania poskutkują lepszą koncentracją zaproszonych zawodników na zadaniach i przyczynią się do wytworzenia między nimi silniejszych więzów. PZPN już rezerwuje 26 biletów do Sewilli i Petersburga. Nikt z tej grupy nie odpadnie. Przynajmniej nie z przyczyn sportowych. Eliminować mogą graczy tylko czynniki losowe. Sousa niby zwrócił uwagę na rolę rezerwowych.
– Tych czterech rezerwowych zawodników musi być przez najbliższe 10 dni w gotowości, utrzymywać wysoki poziom przygotowania fizycznego – wyjaśniał Portugalczyk, choć te przygotowania pozostawił im samym sobie. Dodawał, że nie musi mieć tych czterech graczy przy sobie na dodatkowe sprawdziany, bo poza Robertem Gumnym wszystkich zna. Rafała Augustyniaka, Sebastiana Szymańskiego i Kamila Grosickiego widział przecież na marcowych treningach. Czy ta czwórka, to pierwsi przegrani powołań Sousy? To się dopiero okaże. Kontuzje przed ostatnimi wielkimi imprezami kadrowiczom zawsze się przytrafiały. Na ich podstawie można oszacować, że szanse konieczności skorzystania przez selekcjonera z gracza rezerwowego wynoszą niemal 1/10. A w czasie pandemii koronawirusa raczej rosną. Pechowe historie przed dużymi imprezami mieli wszyscy polscy selekcjonerzy w XXI wieku.
Tu bark, tam złamana ręka innym razem mięsień dwugłowy lub serce
Nawałka przed ostatnim mundialem oprócz problemów z Glikiem (uraz barku podczas siatkonogi) i Skorupskim (kontuzja biodra), miał też spory ból głowy przed i w czasie Euro 2016. Na zgrupowaniu najpierw rękę złamał Paweł Wszołek, a potem urazu barku doznał Maciej Rybus. Obaj już w telewizji oglądali, jak Polska dochodzi do ćwierćfinału tej imprezy. W sumie czterem meczom turnieju z boku przyglądał się też Wojciech Szczęsny, który podczas pierwszego starcia z Irlandią doznał silnego stłuczenie mięśnia czworogłowego uda. Za piłkarzy kontuzjowanych już po rozpoczęciu turnieju nie można było dowoływać nowych, choć ten przepis nieco zmienił się w związku z Euro 2020, ale o tym później.
Przed Nawałką podobne zmartwienia na polskim Euro miał też Franciszek Smuda. Jemu przed turniejem wypadł jednak tylko Łukasz Fabiański (uraz barku). Leo Beenhakker w 2008 roku dowoływał piłkarzy za Tomasza Kuszczaka (stłuczony pośladek) i Jakuba Błaszczykowskiego (prawdopodobnie odnowiła mu się kontuzja mięśnia dwugłowego, choć zawodnik twierdził, że nic takiego nie miało miejsca). To za niego z wakacyjnych plaż został ściągnięty Łukasz Piszczek. Potem śmiano się, że na kadrę przyleciał w klapkach. Odnotujmy też, że na tamtym Euro podczas pierwszego meczu z Niemcami, kontuzji nabawił się kapitan reprezentacji Maciej Żurawski (naderwania mięśnia czworogłowego).
Kontuzje reprezentantów Polski przed i w czasie ważnych turniejów graf. MK
Gdybyśmy cofali się jeszcze dalej, to przy 2006 roku trzeba by było wspomnieć o Damianie Gorawskim, u którego po powołaniu zdiagnozowano wadę serca, a której nie potwierdziły późniejsze badania przeprowadzone w Monachium. Wtedy też problem z plecami miał Jakub Błaszczykowski (ostatecznie pominięty przy powołaniach), a przed mundialem w 2002 roku pech dopadł gwiazdę eliminacji MŚ. Bartosza Karwana, Jerzy Engel odesłał do domu przez uraz mięśnia dwugłowego.
Czy Sousa będzie miał tyle szczęścia, że zostanie pierwszym selekcjonerem kadry w XXI wieku, którego graczy przed ważną imprezą ominą urazy, kontuzje i inne problemy? Musiałby mieć dużo szczęścia, tym bardziej że nowe niebezpieczeństwo odsunięcia od gry zawodnika stwarza pandemia koronawirusa. Polscy gracze mają być przed Euro zaszczepieni, ale szczepionka nie chroni przez zarażeniem się, tylko zapobiega ciężkiemu przebiegowi COVID-19. Pozytywny wynik testu oznacza natomiast izolację.
Ta w Polsce trwa 10 dni, a dla objawowych pacjentów dłużej. Zgrupowanie prowadzone będzie w rygorze sanitarnym, ale to czasami nie wystarcza. Patrząc na poprzednie obozy kadry, koronawirusa nie udało się biało-czerwonym uniknąć. Chorowali na niego też bliżsi i dalsi członkowie sztabu, czy osoby z piłkarskiego związku, chorowali też piłkarze. W ciągu czterech zgrupowań za czasów pandemii COVID miało w sumie czterech zawodników: Rybus, Klich, Skorupski, Piątkowski. Średnia to jeden zainfekowany na zgrupowanie. To nie napawa optymizmem, mimo że pandemia wyhamowuje. Teraz zgrupowanie będzie przecież o wiele dłuższe. W dodatku w związku z problemem z wynikami jednych badań, niepewna była też sytuacja Krychowiaka, który w pewnym momencie znalazł się w izolacji, a na mecz z Anglią poleciał czarterem, dzień po kolegach.
Reprezentanci Polski wyłączeni ze zgrupowania przez COVID graf. MK
Przepisy dotyczące wymiany graczy
To właśnie sytuacja koronawirusowa sprawiła, że UEFA nieco zmieniła przepisy dotyczące funkcjonowania reprezentacji podczas Euro 2020. Po pierwsze selekcjonerzy mogą zabrać na turniej 26, a nie 23 graczy. Po drugie jeśli podczas mistrzostw zachoruje lub kontuzji dozna bramkarz drużyny, można będzie w jego miejsce ściągnąć na turniej następnego. Wcześniej było to niemożliwe. W przypadku niedyspozycji któregoś z pozostałych zawodników, możliwość zamiany będzie istniała tylko przed pierwszym meczem mistrzostw Europy. Pech jednego to szczęście drugiego – ta zasada istniała w futbolu od zawsze. Rezerwowi zawodnicy Sousy powinni jednak poważnie podejść do prośby selekcjonera, o dbanie o formę w ostatnich tygodniach maja i na początku czerwca. Euro rozpocznie się dopiero za dwadzieścia kilka dni (11 czerwca). Polacy pierwszy mecz zagrają trzy dni później.
Powołania Sousy na Euro 2020 graf. MK
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS