Montana przyznał, że na tę decyzję wpływ miały “logika i instynkt samozachowawczy”. – Ta miłość jest równie wielka jak destrukcyjna – mówił w rozmowie z “Twoim Imperium”.
Stwierdził, że oboje ranią siebie nawzajem w tym związku i nikt nie chce odpuścić. O kompromisach nie ma mowy. – Jedno krzywdzi drugie. Dobrze znamy swoje słabe punkty, wiemy, gdzie uderzyć, żeby bolało. Jeżeli ty zadasz mi ból, to ja zadam ci dwa razy silniejszy – nie lubię tego w sobie, ale to skutek mojego wychowania w internacie. Do tego dochodzi to, że oboje jesteśmy dominującymi osobowościami, ponieważ życie nas do tego zmusiło. W efekcie żadne z nas nie chce ustąpić drugiemu – opowiedział.
Pandemia zrobiła swoje. Rozstali się w 2020
Choć można mówić o tym, że oboje są winni rozpadu związku, to większą część odpowiedzialności za to bierze na siebie biznesmen. Przy okazji w wywiadzie zdobył się na szczere wyznanie.
– Mój terapeuta wypowiedział dzisiaj takie zdanie, które na długo zapadnie mi w pamięć: “Pies musi mieć albo pana, albo budę”. Ja nie miałem ani tego, ani tego. Od szóstego roku życia żyłem bez rodziców, nie wiedziałem, gdzie będę mieszkał za pół roku. Rozumiem więc, że jestem bardzo trudnym partnerem, zmiennym, że mogę każdej kobiecie namieszać w głowie. Ale zacząłem pracować nad sobą, żeby to zmienić – przyznał.
Wie, że z Iloną mają na siebie zły wpływ, głównie przez alkohol. Jednak nie wyklucza, że do siebie wrócą. – Bardzo pragnę bliskości, tęsknię za nią, ale potrzebuję przy tym spokoju, bo sam go sobie nie mam. […] Jeżeli zdecydujemy, że już nie chcemy być razem, na pewno zapewnię Ilonie dach nad głową. Ona zawsze będzie mogła liczyć na moją pomoc – powiedział. Spotkają się dopiero za dwa miesiące. Wtedy Felicjańska zakończy terapię odwykową.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS