Patryk Vega jakiś czas temu wydał na świat swój kolejny film zatytułowany Polityka. Zgodnie z oczekiwaniami produkcja wzbudziła ogromne emocje, a sam reżyser zaangażował się w niezwykle medialny konflikt z byłym podwładnym Antoniego Macierewicza, Bartłomiejem Misiewiczem. Zdaniem wielu ich pyskówki w mediach społecznościowych były dużo lepsze od samego filmu, jednak w pewnym momencie sprawa ucichła, a Vega wystosował przeprosiny.
Choć Polityka zapewniła sobie sporą widownię wśród stałych fanów Vegi, to produkcja jak zwykle spotkała się z ogromną krytyką. Sam zainteresowany przywykł już chyba do tak skrajnych komentarzy na temat swojej pracy, dlatego niewzruszony udziela kolejnych wywiadów i już szykuje kolejny “hit”. Tym razem Patryk Vega pochyla się nad tematem kiboli, a w rolach głównych zagrają Sławomir Peszko i Kamil Grosicki.
Zanim jednak dojdzie do hucznej premiery kolejnego filmu, Patryk Vega nie odpuszcza i w ramach promocji Polityki postanowił odpowiedzieć na kilka pytań widzów we współpracy z Canal+. Zgodnie z oczekiwaniami na ich fanpage’u na Facebooku pojawił się wątek m.in. jego konfliktu z Bartłomiejem Misiewiczem. Okazuje się, że Vega niedawno zdecydował się go przeprosić, bo “nie zachowywał się jak katolik”…
Rozmasowywałem polityków, którzy poczuli się dotknięci moim filmem. Miałem do siebie pretensje, jak zachowałem się wobec Bartka Misiewicza. Jestem katolikiem i zrozumiałem, że w pogoni za widownią tego filmu, za sukcesem kasowym, szedłem po trupach i nie zachowywałem się jak katolik – przyznał.
Co więcej, zgodnie ze słowami Vegi, panowie spotkali się nawet wspólnie w hotelu i doszło między nimi do “oficjalnego pojednania”, z przytulaniem włącznie.
Na pewno go obraziłem. Więc się z nim spotkałem w pokoju hotelowym i przeprosiłem go, przytuliłem. Cieszę się, że naprawiłem tę sytuację. On opowiedział mi, jak było w areszcie.
Jednocześnie “niepokorny” reżyser zdradził światu zawiłą historię swojego pseudonimu artystycznego. Przy okazji dowiadujemy się, że gdyby nie ten ruch, to dziś mógłby być znany jako… Patryk Kwoka.
Mój ojciec, który mnie porzucił, nazywał się Kwoka. Zmienił nazwisko na Krzemieniecki. Ja dostałem nazwisko po nim. Ale Krzemieniecki nie było moim nazwiskiem rodowym. Szukałem międzynarodowego. Stanęło na Vega, bo uwielbiałem Vincenta Vegę z Pulp Fiction – stwierdził.
Innym ciekawym wątkiem okazał się też sposób, w jaki Patryk Vega prowadzi aktorów w trakcie kręcenia swoich filmów. Reżyser twierdzi, że dziś działa już na nich aura jego osoby, więc w sumie jego współpracownicy sami wiedzą, że mają dać z siebie wszystko. Kiedyś jednak wprowadzał ich w stan hipnozy, a tej tajemnej wiedzy miał się nauczyć na… kursie podrywania kobiet.
Kiedyś do aktorów i aktorek szeptałem, wywoływałem u nich stan na granicy hipnozy, bo skończyłem kurs podrywania kobiet, więc znam metody hipnotyczne.Ale teraz nie muszę tego robić, bo działa aura mojej osoby. Aktorzy już wiedzą, że ten mój film zobaczy kilka milionów widzów, więc wiedzą, że to zdeterminuje ich życie, ich całą przyszłość, więc dają z siebie wszystko i grają na adrenalinie.
Myślicie, że “tajemna wiedza” Vegi skłoni go do jakiegoś projektu w tym kierunku? W końcu ekspert od hipnozy może być tylko jeden…
patryk vega
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS