Teksty hiphopowe – jak „Patointeligencja” – kryją w sobie wiele pułapek dla tych, którzy nie są do nich przyzwyczajeni. Oto parę wskazówek pomocnych w ich dekodowaniu.
Zacznijmy od tego, że hip-hopu najlepiej nie czytać. To przede wszystkim ma się dobrze prezentować kładzione na podkład muzyczny, jako sekwencja fajnie brzmiących, zapamiętywalnych wersów, niekoniecznie objętych rygorem rozpoczęcia, rozwinięcia i zakończenia. Autor „Patointeligencji”, Mata, wśród swoich największych mentorów wymienia O.S.T.R.-a i Tedego, a więc artystów uwielbiających improwizować, dygresyjnych, traktujących słowo jak tworzywo, niekoniecznie pierwszoplanowo.
W będącym częścią kultury hiphopowej graffiti chodziło o to, żeby ciekawie podać na murze czy pociągu swoją ksywkę, oznaczyć nią teren. Litery w pseudonimie brały się czasem z tego, że dobrze wyglądały połączone. I da się tu zastosować analogię do muzyki. „Xany od mamy z szafki z lekami” to mnóstwo dobrze współbrzmiących głosek.
Bartek Chaciński: Rapowe nowe słowa w starym roku
Jak z lupą podejść do tekstów rapowych
Nie da się ukryć, że wielu klasyków hip-hopu nie obroni się czytanych i nigdy nie miało takich ambicji. Jeden z najpopularniejszych młodych raperów, Bedoes, bez ogródek przyznaje, że jego hiszpańskojęzyczne „Polaco” nie ma sensu. I czy musi go mieć? „To akurat działa, bo jest świetnie nawinięte, dobrze wyprodukowane i bit jest klawy” – skomentował Paweł Sołtys ps. Pablopavo na Facebooku. I takiego właśnie podejścia, jak do zwykłej rapowej piosenki, przy okazji „Patointeligencji” najbardziej brakowało.
A jeżeli już koniecznie podchodzić do obecnych tekstów rapowych z lupą, to po ludzku, z końską dawką ironii, jak do dźwiękowych odpowiedników memów czy past, gdzie nigdy nie wiemy, czy brać coś na poważne, czy nie, ale też niespecjalnie się tym przejmujemy. To już nie są czasy, w których prawdziwość mogłaby rzutować na ocenę jakości, jeżeli w ogóle kiedykolwiek takie były.
Czytaj także: Jak młodzieżowe zjawisko zmieniło się w dorosły świat
Rap to nie reportaż
Z tego powodu deliberacje o tym, czy Mata naprawdę zna pedofilów, nekrofilów i – jak deklaruje – „p****oli mamę i tatę”, brzmią komicznie. Jakim prawem odbiera się rap jako tekst literacki, zarazem odmawiając mu w interpretacjach możliwości wykorzystania wszystkich literackich środków? W wypadku „Patointeligencji” – hiperboli i czarnego humoru, choćby w wersach o seksie „w kiblu dla inwalidów w Złotych Tarasach”? Dlaczego utwór rapowy ma być tylko dokumentem, reportażem?
Szczerze mówiąc, znacznie bliżej mu do obrazka, anegdoty i pastiszu komiksowego „Osiedla Swoboda” Michała Śledzińskiego niż do werystycznego konkretu „Na Bałutach jeszcze Polska” Lidii Ostałowskiej. Proszę wyobrazić sobie zresztą, że znany poeta pisze wiersz. I wszędzie przetaczają się dziesiątki interpretacji rozpisanych na nie wiadomo ile stron, tłumaczących czytelnikom, jak trzeba go odbierać, podczas gdy spora część wartości dzieła bierze się właśnie stąd, że można je czytać niejednoznacznie.
Czytaj także: Katolicki pop, chrześcijański rap
Zapętlony w nieskończoność metatekst
Na pewno nie wolno dać się zwieść pozorom. To, że ktoś bluzga, nie znaczy, że jego kapitał kulturowy jest ograniczony, rynsztokowe obserwacje nie wykluczają erudycji. Duża część tego, co w rapie jest fajne, bierze się z tańca na gruzach kultury wysokiej. I raperzy potrafią tańczyć czujnie, bo „życiowy parkiet bywa śliski”.
Mata klnie, bo chce, a nie musi. Nazwy luksusowych marek, stały element w tekstach młodych raperów, nie są tu, jak u innych, dowodem na awans materialny, na to, że się zarabia, ani tym bardziej lokowaniem produktu. Linijka „Mój ziomo miał Supreme, mój ziomo miał Bape′a” jest odczytywana inaczej, gdy się wie, że Supreme to brand deskorolkowy, który z czasem został zawłaszczony przez złotą młodzież. I że jeden z wiodących młodych raperów Jan-Rapowanie w swoim singlu deklarował na przekór: „Jestem głosem tych chłopaków, którzy w ch*ju mają Supreme / Głosem tych chłopaków, którzy nie są, k***a, smutni”.
Tak samo wers „A nigdy nie chciałem być biały i zawsze tu chciałem być gangsta” funkcjonuje inaczej, gdy zestawi się go z: „Nie chcę już nic, nie chcę już nic / Bo jestem biały i młody!” Bedoesa i dajmy na to: „Czy chciałbyś być murzynem? / Dawniej chciałem, ale dziś tylko chudym, brytyjskim pedałem” Afro Kolektywu. Najlepsze w czytaniu rapu jest to, że to zapętlający się w nieskończoność metatekst.
Czytaj także: Słownik najmodniejszych pojęć roku
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS