ROZMOWA || Joga kojarzy się stereotypowo z kobietami w obcisłych legginsach. Czy jej praktykowania podjąć mogą się jednak i panowie widzący samych siebie jako “macho”? — Pewnie, że tak. Zwłaszcza, że rośnie wśród nich świadomość tego czym joga JEST, a czym NIE JEST — mówi Grażyna Truchanowicz, jedna z najlepszych ekspertek od jogi na Warmii i Mazurach. Doświadczona instruktorka przekonuje, że joga pomaga nie tylko w szeregu problemów zdrowotnych czy psychicznych, ale i w… łóżku.
— Wielu patrzy na nią inaczej, fakt. Dla mnie jest to przede wszystkim pasja. Zharmonizowana forma pracy z ciałem, umysłem i duchem. Odkrywanie siebie, pokonywanie barier. Nie tylko tych w naszym ciele, ale i w głowie. Joga to — po prostu — droga.
— Tak czysto technicznie, co robi się z jogą? Trenuje, uprawia?
— Jogę się praktykuje. Zazwyczaj tego słowa używamy.
— Co zatem pchnęło cię do tego, by zacząć ją praktykować?
— Głównym czynnikiem, dla której zaczęłam praktykować ją w domu, był mocny ból kręgosłupa, który pojawił się u mnie po urodzeniu dziecka. Trzeba było jakoś mu zaradzić, a wybór padł na jogę. Początkowo zabrałam się do niej nieco nieufnie, jakby nie oczekując wielkich rezultatów. Postępy w moim ciele zauważyłam jednak bardzo szybko. Ból zniknął, a do tego nauczyłam się uspokajać i wyciszać. Joga mnie wyleczyła.
— Od zajęć w domu do wskazywania drogi innym jednak daleko.
— Zajęcia fitness prowadziłam jeszcze przed ciążą. Po urlopie macierzyńskim wróciłam do nich, a właścicielka klubu zapytała czy nie zrobiłabym kursu jogi. Chciała mieć tego typu zajęcia u siebie, co doskonale rozumiem, bo joga wciąż zyskuje na popularności. A że miałam z jej praktykowaniem już wcześniej “amatorskie” doświadczenia, więc nawet się nie wahałam. Ukończyłam jeden kurs, potem następne, a zdobywaną wiedzę wykorzystywałam i rozwijałam od razu prowadząc zajęcia grupowe. W pewnej chwili zauważyłam, że wciągnęło mnie to na tyle, że… już nie mogłam przestać. Pokochałam jogę.
— Kogo z kolei kocha joga? Komu może zaoferować najwięcej?
— Być może zabrzmi to banalnie, ale… joga jest dla wszystkich. Niezależnie od wieku, płci, wagi czy przekonań religijnych. Jej praktykowanie szczególnie chwalą osoby, które — podobnie jak ja — na różne sposoby nabawiły się problemów z kręgosłupem. Ale nie tylko, bo zajęcia można dostosować do szeregu innych chorób. Wybierać łatwiejsze warianty, co trudniejsze pomijać, stosować różne pomoce czy przybory. Joga jest dla osób, które chcą być jak najdłużej sprawne, aktywne ruchowo. Obecnie jednak najwięcej osób przychodzi na zajęcia z powodu stresu. To daje do myślenia.
— A tak konkretniej? Co joga daje i od strony fizycznej, i od strony duchowej?
— Uczy prawidłowej postawy ciała, które dodatkowo wysmukla i rzeźbi. Buduje wytrzymałość mięśni i “naoliwia” stawy. Pozwala radzić sobie także… z hormonami. Uczy ponadto cierpliwości i skupienia się na sobie “tu i teraz”, o co trudno w dzisiejszym, zabieganym świecie. Uczy świadomości ciała i pokonywania swoich ograniczeń. To świetny relaks i regeneracja.
fot. Mariusz Kraśnicki
— Zajęcia tego typu wywołują zapewne w niektórych kobietach zawstydzenie. Kojarzą się z “wyginaniem” w obcisłych strojach. Wstyd bywa problemem podczas zajęć?
— Nie zauważyłam niczego takiego w żadnej z prowadzonych przeze mnie grup. Kobiety ubierają się różnie. Jednym wygodniej — faktycznie — w obcisłych legginsach czy koszulkach. Inne wolą jednak luźniejsze spodnie sportowe i t-shirt. Strój do jogi musi być przede wszystkim wygodny, nie może krępować ruchów. Każdy sam doskonale wie w czym mu najwygodniej.
— Jaki procent uczęszczających na zajęcia stanowią kobiety, a jaki panowie?
— Trudno to oszacować, ale kobiet jest więcej, przyznaję. Sytuacja cały czas się jednak zmienia. Na salę co rusz trafiają nowi panowie. I nie poprzestają na jednych zajęciach, z reguły kontynuują później praktykowanie jogi regularnie.
— Trudno wyobrazić mi sobie na tych zajęciach faceta, który na co dzień zgrywa macho. Czy joga potrafi być “męska”?
— Pewnie, że tak. Zwłaszcza, że wśród panów rośnie świadomość tego czym joga JEST, a czym NIE JEST. Prowadzę zajęcia m.in. z panami z siłowni i innych dyscyplin sportu, z których większość posturą nie przypomina raczej stereotypowych joginów. Joga stanowi uzupełnienie ich treningów i — co mnie cieszy — dostrzegają tego efekty. Brak rozciągnięcia mięśni — zwłaszcza tych znacznie większych niż przeciętne, wystawianych na znacznie poważniejsze obciążenia — może prowadzić do wielu problemów, a nawet poważnych kontuzji. Profesjonalne kluby sportowe coraz częściej wpisują swym zawodnikom do grafików zajęcia z jogi. Jako przykład można podać tu np. Wartę Poznań czy Śląsk Wrocław. Joga od lat dobrze rozwija się też i w show-biznesie…
— Jakieś słynne nazwiska?
— Jest ich wiele. Pierwszymi postaciami, które przyszły mi na myśl, są Sting, Adam Levine, Robert Downey Junior czy Collin Farrell.
— Do wszystkich wzdychają kobiety. Pozostając zatem między zawstydzeniem a byciem macho: joga przydaje się w… łóżku?
— Oczywiście, że tak. Joga daje dużo pewności siebie oraz kreatywności. Przydatna naturalnie jest i wypracowywana gibkość, elastyczność, giętkość ciała. Regularne praktykowanie jogi wiąże się w sferze intymnej często także z podniesieniem poziomu libido, zwiększeniem wrażliwości na dotyk, wzmocnieniem orgazmu oraz — u kobiet — także z ich częstotliwością.
— Mówimy o jodze w samych superlatywach. Jakie są jednak przeciwwskazania ku jej praktykowaniu?
— Jest ich niewiele. Pierwszą jest oczywiście ciąża. Choć w tym przypadku mowa raczej o konieczności zrezygnowania z “standardowych” zajęć grupowych, które nie zawsze są odpowiednio dostosowane do tego stanu. Można zdecydować się jednak na zajęcia indywidualne, albo specjalne zajęcia dla kobiet w ciąży. Profesjonalnej konsultacji przed praktykowaniem powinni zasięgnąć także ci, którzy mają poważne urazy kręgosłupa, zaawansowaną osteoporozę, mocne nadciśnienie, lub — w przypadku kobiet — zajęcia wypadają w 1. lub 2. dniu menstruacji.
— Praktykowanie jogi zaczynałaś amatorsko, w domu. Dużo lepiej zapewne pod okiem wykwalifikowanego instruktora. Tak szczerze, czy — w takich “domowych” warunkach — można sobie zrobić jogą krzywdę?
— Jeśli podejdzie się do tego bezmyślnie i nie zachowa się podstawowych zasad bezpieczeństwa, to tak. Jak zresztą wszystkim innym. Zajęć pod okiem profesjonalisty naturalnie nic nie zastąpi, ale — jeśli zachowa się rozwagę — można należycie praktykować jogę i z filmami znalezionymi np. w Internecie. Oferta jest bardzo bogata, na nagrania zdecydowało się wielu profesjonalnych nauczycieli jogi. By było bezpiecznie wystarczy jedynie stosować się do zamieszczanych wskazówek, przechodzić po poszczególne etapy po kolei. Od wariantu łatwego do zaawansowanego. Sama, choć ukończyłam już niejeden kurs, doszkalam się również w ten sposób. Wykupiłam m.in. abonament i korzystam z PortalYogi.
— Rosnący popyt sprawia pewnie, że niektórzy “idą na skróty” i sami obwołują się ekspertami. Pasów, takich jak np. w karate, nie macie. Jak poznać więc dobrego jogina?
— Warto na pewno zorientować się jakie dokładnie przygotowanie dana osoba ma w tym kierunku. Nie jest to łatwe, bo są różne style i szkoły jogi. Pierwszą “drogą” są np. studia podyplomowe na Akademii Wychowania Fizycznego w Warszawie, Chorzowie, Opolu czy Wrocławiu. Są także kursy nauczycielskie tzw. jogi Iyengara, w którym pojawiają się różne stopnie, a całość jest akredytowana przez Stowarzyszenie Jogi Iyengara w Polsce. Kolejną opcją są kursy nauczycielskie Yoga Alliance, po których uzyskuje się uprawnienia międzynarodowe. Kursy instruktorskie, z którymi się spotkałam, prowadzą także szkoły Profi Fitness School, Open Mind, Fitness University oraz IFAA Polska.
— Jakie cechy, poza tą wartościową “papierologią”, powinien mieć jogin?
— Tak jak każdy inny dobry nauczyciel. Powinien mieć pasję, wiedzę i umiejętności. Powinien umieć pytać i słuchać swoich podopiecznych. Umiejętnie dostosowywać poziom zajęć do uczniów. Ważne, by w jodze do niczego nie zmuszać, nie krytykować. Bardzo ważna jest sama osobowość. Dużo łatwiej uczyć się od kogoś, kto jest pogodny, otwarty, komunikatywny, życzliwy, z poczuciem humoru. Często liczą się nawet detale, takie jak ton głosu. Poza wszystkim… musi umieć improwizować, bo nigdy nie wiadomo z czym przyjdzie mu się mierzyć.
— Tzn?
— Podczas zajęć grupowych bardzo często dochodzi do sytuacji nietypowych. Oczywiście z każdym kolejnym rokiem pracy instruktorskiej liczba “nowości” się zmniejsza, swoje robi doświadczenie. Początkowo jednak można mieć kłopoty z zareagowaniem na takie pozornie błahe rzeczy jak np. rozdarcie legginsów przez któregoś z uczestników. Jeśli ktoś nie ma dystansu do samego siebie, to po takiej “wpadce” mógłby — kompletnie niepotrzebnie — chcieć porzucić na dobre i jogę, i grupę, i instruktora. Jeśli jednak wszystko umiejętnie obróci się w żart, to nic takiego nie ma prawa odebrać przyjemności zajęć. A zdarzają się różne rzeczy, zaczynając od odgłosów stawowych czy burczenia w brzuchu, kończąc choćby na puszczeniu bąka czy odgłosach z pochwy, które często pojawiają się po tzw. pozycji świecy. Mieliśmy też kiedyś na zajęciach przypadek, gdy jeden z uczestników na tyle się zrelaksował, że po sali zaczęło rozpływać się… chrapanie.
— Czyli joga, po części, bywa także terapią śmiechową?
— Myślę, że tak. Ważne, by dbać o dobrą, pozytywną atmosferę. Nie zawsze jednak jest tak kolorowo. Problemy, z którymi borykają się ludzie, czasem wychodzą w różnych momentach, więc spotykałam się i z przypadkami płaczu podczas zajęć. To normalne, ludzkie.
— Jest coś, co tak — również po ludzku — drażni cię u niektórych podczas zajęć?
— To zbyt mocne słowo, joga polega przecież m.in. na wyciszeniu, wypełnieniu się pozytywną energią. W takim stanie trudno o złe emocje. Sytuacje bywają jednak różne. Bywało i tak, że — podczas relaksacji — osoby pisały np. wiadomości na telefonie czy przeglądały co nowego na Facebooku. Niby nic strasznego, ale było to trochę… dziwne.
— Jaki sprzęt, poza nieszczęsnymi i wszechobecnymi dziś telefonami, przydaje się podczas zajęć?
— Bardzo przydatne są różnego rodzaju paski, klocki, krzesła, koła czy tzw. bolstery (wałki) do jogi. Dla początkującego jogina w pełni wystarczający będzie jednak zestaw składający się jedynie z wygodnego ubrania i podstawowej maty do ćwiczeń. To jednak kwestie drugorzędne. Nawet najlepszy sprzęt nie zastąpi bowiem tego, co prawdziwie niezbędne: chęci.
— Ledwie co minęły święta, które bywają wielkim logistycznym wyzwaniem. W tym całym zamieszaniu znalazłaś choć chwilę na jogę?
— W tym roku właściwie… nie miałam czasu na przygotowania do świąt. I to ze względu na jogę, bo zajęcia ze wszystkimi grupami trwały prawie do samej Wigilii. Byłam w ciągłym biegu, bo po pracy jechałam od razu na salę. Nie byłoby to jednak możliwe bez moich teściów, którym muszę gorąco podziękować, bo przygotowali praktycznie wszystko, co niezbędne w świąteczne dni. Łącznie z tradycyjnymi 12 potrawami. Moim zadaniem pozostało… kupienie ciasta. Prezenty, oczywiście w porozumieniu ze świętym Mikołajem, były w tym roku zamówione przez Internet. Porządkami zajął się mąż i trójka naszych dzieci. Spisali się świetnie, pozostało mi jedynie kilka poprawek na koniec.
— Zatem joga to nie zawsze spokój i wyciszenie…
— W tym jedynym przypadku niestety tak (śmiech). Okazję do odpoczynku i wspólnego spędzania czasu wykorzystaliśmy jednak podczas samych świąt. Znalazła się nawet chwila na to, by poleniuchować w łóżku z kawą. I książkami, bo kilka czekało na mnie już od dawna.
Rozmawiał Kamil Kierzkowski
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS