Na internetowych łamach „Gazety Wyborczej” opublikowano list do Donalda Tuska. Jola – bo tak podpisała się jego autorka – stwierdziła, że trzeba „poprawić demokrację w Polsce i rozliczyć winnych łamania konstytucji i prawa”. To wszystko będzie możliwe tylko dzięki zwycięstwu jednego bloku „anty-PiS”. „Jak już posprzątamy po PiS-ie, to będziecie mogli znów wybić się na partyjną niepodległość i zrobić nowe wybory i walczyć o nasze głosy na programy oddzielnych ugrupowań” – oświadczyła autorka listu do Tuska.
CZYTAJ TAKŻE:
— Żenujące! Kryzys na granicy z Białorusią, a Tusk atakuje rządzących: „PiS nie jest w żaden sposób przygotowany do tej sytuacji”
— Budka zaklina rzeczywistość: „Tym różnimy się od PiS, że jeżeli popełniamy błąd, to za to przepraszamy”. Nie wie, że Tusk nie przeprosił?
— Tusk za obroną granicy? Hipokryzja lidera PO! Przypomniano jego wypowiedzi. Internauci komentują: „Bez osłony medialnej jest bezbronny”
Trzy bloki opozycji gwarancją porażki
Historia z rajdem Donalda Tuska przez Wiśniewo skłoniła panią Jolę do opisania swojej historii podróży do punktu wyborczego w Austin w Teksasie na wybory w 2019 roku, aby oddać głos na Platformę Obywatelską.
Jako opozycja demokratyczna poszliście wtedy do wyborów w trzech blokach. Nie był to dobry pomysł, bo nasz system wyborczy premiuje duże ugrupowania. Tym pomysłem, by iść w rozbiciu na trzy bloki, narażaliście nas, waszych wyborców, na klęskę, ale cóż było robić
— możemy przeczytać w liście. Autorka oceniła, że „pół procenta ludzi w Polsce zdecydowało, że wasza partyjna tożsamość i różnice programowe są ważniejsze od jedności i losu Polski i nie zrobiliście wspólnej listy anty- PiS”.
Kobieta poinformowała, że jej „amerykańska żona w kółko dopytywała”, dlaczego opozycja przegrała wybory, a ona tłumaczyła, że tak działa system d’Hondta, który „premiuje” dużych graczy.
Żona jest praktyczną Amerykanką. Nasza noc wyborcza w hotelu w Austin nie była przyjemna, podobnie jak droga powrotna do domu. Żona przez ten cały czas wypytywała mnie ze szczegółami o to, dlaczego poszliście do wyborów w trzech blokach, jeśli wiadomo było, że to recepta na klęskę. Przysięgam, że uczciwie odgrywałam rolę adwokatki diabła i przytaczałam jej wszystkie argumenty, jakich używaliście tworząc te trzy odrębne koalicje. Karmiłam ją opowieściami o tożsamości ugrupowań, która może się zatrzeć w koalicjach i wzbudzić niesmak elektoratu, który na Tuska oddałby głos, a koktajl Tuska z Zandbergiem wypluje. Tłumaczyłam, że programu liberałów nie da się tak opiłować, by nie kłuł w oczy wyborców nastawionych roszczeniowo. Uwierz mi, dałam z siebie wszystko, by jej to wytłumaczyć, a ona całą podróż powrotną do samych drzwi naszego domu wzruszała tymi swoimi amerykańskimi praktycznymi ramionami i powtarzała: – „Ni rhozumim” – tą swoją polszczyzną, wymawiając „r” tak trochę, jak Ty
— napisała Jola dodając, że ona sama też tego nie rozumiała.
Głos, który oddalam na Ciebie w 2019 kosztował mnie: benzyna + hotel + jedzenie w knajpie + ze dwanaście godzin. Jak więc widać jestem świadomym i solidnym elektoratem, który dla demokracji da się pokroić i wytrzyma żonine kręcenie głową z dezaprobatą i powtarzane w kółko – Ni rhozumim
— poinformowała autorka.
Niezrozumiały plan Tuska
Pani Jola napisała również, że kiedy Tusk wrócił do polskiej polityki i ogłosił, że opozycja do wyborów w 2023 roku nie pójdzie w jednym bloku, nie czekając na reakcję swojej żony, sama krzyknęła, że tego nie rozumie. Dodała, że nie ma siły, która wytłumaczyłaby jej żonie, że w 2023 roku także czeka je długa podróż do Austin, aby móc zagłosować, jednocześnie „wywalając głos do kosza”, ponieważ żona nie zgodzi się na „marnotrawstwo głosu”.
I – żeby nie było, że zasłaniam się Żoną – ja też się na to nie zgadzam. Dlatego, jeśli pójdziecie do wyborów w kilku koalicjach, my z Żoną będziemy oglądać seriale na Netflixie i nie będziemy pruć przez prerie by głosować
— zagroziła autorka listu.
Co musi zrobić szef PO?
Pani Jola poinformowała wiec Donalda Tuska, że ma „trzy miesiące by spacerować i myśleć”, bo „ludzie zmęczeni pandemią chcą szybkich i zdecydowanych rozwiązań, więc skłaniają się ku dyktatorom, którzy reklamują się, jako skuteczne rządy na skróty, bez demokratycznych barokowych debat, dyskusji i niekończących się tortur ucierania kompromisów”.
Polska brunatnieje. Następne zwycięstwo PiS w wyborach to groźba ich rządów z faszystami. Musisz to wiedzieć. A jednak kusi was znowu żeby igrać z ogniem. Wszystkie badania opinii pokazują, że zjednoczony blok anty-PiS zwycięży, natomiast kilka bloków opozycji przegra z PiS. Ni rhozumim więc, jak chcielibyście coś takiego znów Polsce zrobić!
— dramatyzowała w liście.
Dodała, że demokracja w Polsce musi zostać naprawiona, a winni łamania konstytucji i prawa rozliczeni, co czego „potrzebne jest zwycięstwo sił demokratycznych w następnych wyborach”.
Zapewnić je może tylko jeden blok anty-PiS. Jak już posprzątamy po PiS-ie, to będziecie mogli znów wybić się na partyjną niepodległość i zrobić nowe wybory i walczyć o nasze głosy na programy oddzielnych ugrupowań. Teraz jedziemy wszyscy przez teren zabudowany. Musimy dmuchać na kierownicę i być cali zmobilizowani. Nigdy nie wiadomo skąd wyskoczy patrol, który może nam zabrać następne zwycięstwo
— oświadczyła Jola.
Jola – znajoma Donalda
Jola pokusiła się też o małe wyjaśnienie, kim jest. W postscriptum napisała, że z Donaldem Tuskiem są na „ty” od czasów studenckich, a jej chłopakiem był przyjaciel szefa PO. O sytuacji przypomnieli sobie w latach dziewięćdziesiątych, kiedy Tusk był „wschodzącą gwiazdą gdańskich liberałów”, a ona „dziennikarką, która robiła z Tobą wywiady”.
Buziaki więc
— napisała autorka listu.
wkt/wyborcza.pl
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS