A A+ A++


Zobacz wideo

Ministerstwo Sprawiedliwości opublikowało dane o średnim czasie trwania postępowań sądowych w 2021 r. Z dokumentów wynika, że ten sięgnął już 7,1 miesiąca. To najgorszy wynik od 2011 r. Dla porównania w 2020 r. było to niespełna 7 miesięcy, a w 2015 r. (Zbigniew Ziobro został wtedy ministrem sprawiedliwości) jedynie 4,2 miesiąca.

Tymi statystykami nie jest zaskoczony Jarosław Gwizdak, prawnik i członek zarządu Instytutu Prawa i Społeczeństwa.

– Para poszła w gwizdek zajmowania się czy to szczytami wymiaru sprawiedliwości, czy też słynną już  opowieścią o Izbie Dyscyplinarnej. Czyli najkosztowniejszym gadżecie, który w wymiarze sprawiedliwości sobie sprawiliśmy – mówił w “Pierwszym Śniadaniu w TOK-u”. – A nikt się nie zajął elementarną pracą w sądownictwie powszechnym czy gospodarczym chociażby. Będzie więc tyko gorzej – dodał gość Piotra Maślaka. 

Dopytywany, z czego jeszcze wynika tak długi czas trwania postępowań sądowych, wskazał na kilka czynników. W tym liczbę spraw, która wpływa do sądu, a która “nieprzerwanie od 2015 r. utrzymuje się na poziomie kilkunastu milionów”. – Tylko w 2021 r. było to 14,2 mln spraw – doprecyzował. I zastrzegł, że i tak spraw w 2020 i 2021 r. mogłoby być więcej, ale były to lata pandemiczne. Z ograniczeniami dostępu do sądu. – Możemy więc założyć, że i tak nie wszystkie pozwy i wnioski do sądów trafiły – podkreślił. 

Inna rzecz, jak wskazał, jest to, że “odbyło się raptem 146 tys. zdalnych rozpraw”. – I co z tego, że był to wzrost mediacji o 130 proc., skoro wcześniej poziom załatwienia sprawy w sądzie polubownie wynosił mniej niż promil. Wzrost o 130 proc. od promila jest więc jaki jest – dodał. 

Do tego dochodzi też fakt – wyliczył – że “w dalszym ciągu są też wakaty na stanowiskach sędziowskich”. – Wymiar sprawiedliwości nie jest dobrze zarządzany. Nawet sprawy gospodarcze trwają 6, 8 miesięcy – zastrzegł także. – A to oznacza, że jakby przedsiębiorcy wnieśli pozew w tym roku, to – przy dobrych wiatrach – zobaczą wyrok na początku przyszłego roku – zwrócił uwagę. 

– Czytam w komunikacie na stronie Ministerstwa Sprawiedliwości: “Sądy pracują szybciej” – zauważył jednak prowadzący.

– Ale w kolejnym komunikacie czytamy, że pan minister pozwie redaktora Słowika (autor tekstu o statystykach w resorcie Zbigniewa Ziobry – red.) i to mi się najbardziej podoba – odpowiedział gość TOK FM. – To czysty fakt checking. W ile miesięcy zostanie rozpoznana sprawa z powództwa ministra przeciwko dziennikarzowi opisującemu szybkość sprawy w sadach. To papierek lakmusowy całego systemu – dodał od razu. 

“Zastąpienie jednej patologii drugą” 

Długość postępowań sądowych to niejedyna bolączka wymiaru sprawiedliwości. Portale Onet i OKO.press opublikowały treść kolejnych wiadomości ws. afery hejterskiej Z doniesień medialnych wynika, że wielu sędziów, w tym m.in. obecnych członków KRS, Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego ustalało, w jaki sposób będą w sieci rozpowszechniać hejt na sędziów, którzy bronią suwerenności wymiaru sprawiedliwości. W tym m.in. na Jarosława Gwizdaka.

– Nie jestem zaskoczony. Czytając różne określenia na swój temat zaliczyłem podróż w czasie. Powrót do podstawówki, bo mniej więcej tak wyszukanymi słowami na siebie mówiliśmy w czasach wesołych lat 80. – skomentował członek zarządu Instytutu Prawa i Społeczeństwa. 

Zastrzegł przy tym, że to, co uderzyło go najbardziej w tych wpisach, to antysemityzm, nastawienie przeciwko środowiskom LBGT i wolnym mediom. Z kolei najbardziej zdziwiło to, kto stoi za tymi przekazami. – Myśmy się znali od dekad. Utrzymywaliśmy stosunki zbliżone do koleżeństwa – zapewnił. 

Czym to tłumaczy? – To już pewna machina. Z jednej strony ustala się rozmaity sposób działania, czy to w mediach społecznościowych, czy to współpracy z mediami. Wystarczy wspomnieć telewizję publiczną, gdzie informacje o kaście, paski grozy dotyczące sędziów pojawiają się praktycznie codziennie. Z drugiej – nagłaśnia się afery i tak zwane afery – zauważa. 

Do tego, jak dodaje, dochodzi także np. rządowa kampania “Sprawiedliwe sądy”. – Dotyczącą tego, czy chcemy, żeby było tak jak było, a gdzie wygrzebywano przypadki postepowań dyscyplinarnych wobec sędziów. Rozmaitych. Z cyklu: ukradł kiełbasę, ukradł wiertarkę – przypomniał, zastrzegając, że “była to też kwestia wymagająca reakcji i potępienia”.

–  System dyscyplinarny nie działa jednak właściwe – możemy co do tego się też zgodzić. Ale zastąpienie jednej patologii kolejną nie jest żadną reformą – podsumował Gwizdak. 

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułPolicjanci złapali poszukiwanego mężczyznę
Następny artykułKto dostał się do przedszkola, a kto nie?