Wszystko wskazuje na to, że Fernando Santos lada moment wyleci ze stanowiska selekcjonera reprezentacji Polski. Jeśli faktycznie tak się stanie, rozpaczać nie zamierzamy – kadencja Portugalczyka to gigantyczne rozczarowanie. Kadra nie tylko nie zmieniła się pod jego wodzą na lepsze, ale wręcz cofnęła o kilka kroków w rozwoju. Facet zapowiadał, że chce pozostawić po sobie w Polsce spuściznę, a tymczasem w rzeczywistości miał po prostu zamiar skasować ostatni duży kontrakt przed emeryturą. No ale jeżeli prezes Cezary Kulesza faktycznie zdecyduje się pożegnać Santosa już teraz, nasuwa się sakramentalne pytanie: kto zostanie kolejnym selekcjonerem biało-czerwonych?
Karuzela nazwisk znowu się rozkręca. Który to już raz w ostatnich latach…
MAREK PAPSZUN
Na ten moment – jak się wydaje – kandydat numer jeden do objęcia drużyny narodowej. Choćby i z jednego, podstawowego powodu – Marek Papszun od kilku miesięcy pozostaje bez posady, a zatem prezes PZPN powinien mieć relatywną łatwość w przekonaniu go do współpracy od zaraz. Ale oczywiście na tym atuty Papszuna się nie kończą. Mówimy przecież o szkoleniowcu, który w ostatnich latach zrobił prawdziwą furorę na polskim podwórku. Zastał Raków Częstochowa drewniany, a pozostawił murowany, wprowadzając zespół z piłkarskich peryferii prosto do Ekstraklasy, a następnie sięgając z nim po dwa Puchary Polski oraz mistrzostwo kraju. To jest jedna z najbardziej niesamowitych historii w całych dziejach polskiej piłki ligowej. Papszun był architektem tego wielkiego sukcesu.
Na dodatek 49-latek dał się poznać jako trener o mocnym charakterze, lider z prawdziwego zdarzenia. Przywódca. Może przesadą byłoby stwierdzenie, że dewizą Papszuna jest angielskie powiedzonko „my way or the highway”, ale… tylko niewielką przesadą. Były szkoleniowiec Rakowa ma określone wymagania, jest stuprocentowym profesjonalistą i otoczenie ma się po prostu do tego dostosować. A przez „otoczenie” rozumiemy tu zarówno piłkarzy i sztab, jak i działaczy.
„Nie lubi miękkich faj”. Sylwetka Marka Papszuna
Teoretycznie – takiego właśnie człowieka potrzebuje w tej chwili reprezentacja Polski, która na wielu płaszczyznach się po prostu rozmemłała i rozlazła. Pozbieranie jej z powrotem do kupy to misja dla selekcjonera niemającego żadnych obaw przed podejmowaniem trudnych, niekiedy brutalnych lub niepopularnych decyzji. Tylko że jak do tej pory Papszun swoje zalety zademonstrował – nie licząc jego trenerskich początków – wyłącznie w Rakowie. Czyli w miejscu, gdzie w zasadzie nikt poza właścicielem Michałem Świerczewskim nie miał wystarczająco mocnej pozycji, by w ogóle wdawać się z nim w dyskusję czy spór jak równy z równym. Jakiś piłkarz mu się nie spodobał? Do widzenia. Zero sentymentów. Na poziomie drużyny narodowej trudniej będzie Papszunowi zyskać aż tak silną pozycję. Prezes Kulesza może mu rzecz jasna obiecać stuprocentowe wsparcie, ale okiełznanie grymaśnych piłkarzy stanowi zupełnie inną parę kaloszy.
Robert Lewandowski to nie Sebastian Musiolik.
Dodajmy do tego bez porównania większą presję ze strony opinii publicznej, z czymś takim Papszun się jeszcze nigdy nie zetknął. Znacznie bardziej pod tym kątem doświadczony Czesław Michniewicz jako selekcjoner kompletnie poległ na froncie medialnym. No i wreszcie – rzecz podstawowa. Czym innym jest bowiem drobiazgowe konstruowanie zespołu cegiełka po cegiełce przez lata na bazie żmudnej, codziennej pracy na treningach, a czym innym działalność w kadrze, gdzie czasu na typowo piłkarskie zajęcia z zespołem jest niewiele, a większą uwagę trzeba przykładać do kwestii doboru piłkarzy czy tworzenia odpowiedniej atmosfery w drużynie i wokół niej. Choćby Waldemarowi Fornalikowi trudno cokolwiek zarzucić, jeśli chodzi o ligową orkę, ale jako selekcjoner kompletnie poległ.
MACIEJ SKORŻA
Drugi kandydat na nowego selekcjonera reprezentacji Polski, którego nazwisko najczęściej przewija się w rozmaitych spekulacjach, to niewątpliwie Maciej Skorża. I naprawdę trudno się temu dziwić. No bo tak – za 51-latkiem stoi olbrzymie doświadczenie. Pracował między innymi w Wiśle Kraków, Legii Warszawa oraz Lechu Poznań, a więc w tych klubach, gdzie presja – jeśli chodzi o polskie podwórko – jest zdecydowanie największa. Jego kariera nie jest oczywiście pasmem samych sukcesów, choćby w ekipie „Wojskowych” summa summarum rozczarował, ale całościowy dorobek jego sukcesów musi robić wrażenie. Skorża ma na koncie cztery mistrzowskie tytuły i trzy triumfy w Pucharze Polski, a ostatnio zwyciężył też z Urawa Red Diamonds w azjatyckiej Lidze Mistrzów.
Ilu polskich trenerów legitymuje się podobnymi osiągnięciami? Pytanie retoryczne.
Skorża podbija Japonię
A pamiętajmy również o tym, że Skorży nie jest obca praca w drużynie narodowej. W latach 2003-2006 pełnił on bowiem funkcję asystenta Pawła Janasa w reprezentacji Polski. No i nie jest też żadną tajemnicą, że Skorża był wówczas kimś więcej, niż tylko pomagierem selekcjonera od rozstawiania pachołków na treningach. Styl pracy „Janosika” jest powszechnie znany – bardzo chętnie powierza on mnóstwo zadań członkom swojego sztabu. Wiele lat później Skorża miał też okazję prowadzić olimpijską reprezentację Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Co oczywiście nie brzmi szczególnie prestiżowo, ale chodzi o sam fakt, że objęcie kadry nie byłoby dla niego skokiem w nieznane. Skorża nie powinien mieć zatem problemów z odpowiednim zorganizowaniem sobie pracy.
Problem w tym, że obecnie Skorża naprawdę nieźle sobie radzi w Japonii i wydaje się mało prawdopodobne, by chciał nagle porzucić Urawę Red Diamonds na rzecz sprzątania totalnego bajzlu w reprezentacji Polski. Tym bardziej że kolejne sukcesy w Kraju Kwitnącej Wiśni de facto tylko go przybliżą do objęcia kadry w przyszłości. Bardzo możliwe, że w znacznie bardziej sprzyjających, albo przynajmniej odrobinę mniej toksycznych okolicznościach.
KTOŚ INNY
Głównych pretendentów do tronu mamy zatem omówionych. Ale nazwiska – jak zawsze w takich sytuacjach – można długo mnożyć. No bo w odwodzie jest chociażby Michał Probierz, stary znajomy Cezarego Kuleszy, obecnie zajmujący się reprezentacją U-21. Prezes PZPN może argumentować, że do końca eliminacji pozostało niewiele czasu i kadra potrzebuje człowieka będącego na miejscu, działającego już teraz w strukturach związku i mającego dobre rozeznanie w bieżącej sytuacji. Mamy oczywiście nadzieję, że do tego nie dojdzie, ale posiadamy też wystarczająco bujną wyobraźnię, by nie wykluczać takiego scenariusza. Jest przecież mnóstwo analogii między Kuleszą a Grzegorzem Latą, tu mielibyśmy kolejną – awaryjna nominacja dla Probierza niczym dla Stefana Majewskiego w 2009 roku.
No i tradycyjnie można także wspomnieć Adama Nawałkę. Bohater Euro 2016 prowadzący – tym razem jako trener-strażak – starą gwardię do jej ostatniego, heroicznego boju. Czyż nie brzmi to pięknie? Pewnie, że brzmi. A brzmiałoby jeszcze piękniej, gdyby nie fakt, że Nawałka od czterech lat pozostaje bezrobotny, a jego kadencja w Lechu Poznań zakończyła się spektakularną klęską. Nie jest też pewne, czy były selekcjoner biało-czerwonych miałby w ogóle ochotę na rozmowy z przedstawicielami PZPN, mając w pamięci sposób, w jaki działacze federacji potraktowali go w trakcie poszukiwań następcy Paulo Sousy.
Na upartego można jeszcze dokooptować do wyliczanki Jana Urbana czy, dajmy na to, Jacka Magierę. Bądźmy jednak poważni.
Probierz: Nie jestem leśnym dziadkiem
Mało prawdopodobna wydaje się natomiast opcja, by Kulesza raz jeszcze miał ruszyć na poszukiwania selekcjonera poza granicami kraju. Po pierwsze, chodzi tu o czas. Kolejne zgrupowanie kadry już za miesiąc, więc – zakładając, że Santos wyleci lada dzień – szef PZPN musi zastąpić Portugalczyka w trybie ekspresowym. Jakkolwiek spojrzeć, myśmy tych eliminacji wciąż jeszcze nie przegrali, zatem do kolejnych meczów trzeba się możliwie jak najlepiej przygotować. Tymczasem trener zagraniczny znów musiałby się uczyć zespołu praktycznie od zera, co tylko pogłębiło chaos. Szkoleniowiec krajowy, co naturalne, ma jako-takie rozeznanie w sytuacji. Odróżnia Sebastiana Szymańskiego od Damiana i Jakuba Kamińskiego od Marcina. Krótko mówiąc – posiada podstawową wiedzę o drużynie.
Z drugiej strony, zawsze można powiedzieć: pal licho tę eliminacyjną grupę, już i tak się w niej skompromitowaliśmy. Robimy twardy reset. Bierzemy kolejnego fachowca z zewnątrz, niech rewolucjonizuje, niech montuje skład z myślą o barażach, albo nawet o eliminacjach do mundialu. Jeśli chodzi o zagranicznych szkoleniowców, których w przeszłości przymierzano do polskiej kadry, a obecnie będących do wzięcia, rzuca się w oczy na przykład Vladimir Petković.
***
A wy jak uważacie? Papszun czy Skorża? Inny polski trener lub opcja zagraniczna? A może Santos zasługuje na kolejną szansę?
Quiz Maker
Czytaj więcej o reprezentacji Polski:
fot. FotoPyk
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS