Pracujemy nad tym, żeby podobnie jak w niektórych krajach Europy Zachodniej, powstał w Polsce kompleksowy program wsparcia ubezpieczania należności – poinformował PAP Biznes prezes KUKE, Janusz Władyczak. W poniedziałek KUKE uruchomiła program wsparcia dla eksporterów sprzedających towary i usługi do państw UE oraz dziewięciu najwyżej rozwiniętych krajów należących do OECD.
“Intensywnie pracujemy nad tym, żeby powstał kompleksowy program wsparcia rynku ubezpieczania należności krajowych i eksportowych. Posiłkujemy się systemami już wdrożonymi i zatwierdzonymi przez Komisję Europejską na przykład francuskim czy niemieckim. Dzięki niemu polskie przedsiębiorstwa mają utrzymać wystarczające limity kredytowe, zarówno by móc swobodnie sprzedawać towary, jak i je nabywać. Wsparcie Skarbu Państwa polegałoby na gwarantowaniu potencjalnie ponoszonych strat w dotychczasowym wypracowanym systemie lub poprzez reasekurację” – powiedział PAP Biznes prezes KUKE Janusz Władyczak.
Zgodnie ze wstępnymi założeniami programu uczestniczące w nim firmy ubezpieczeniowe byłyby zobowiązane do przywrócenia limitów udzielanych firmom do poziomów sprzed kryzysu.
“Limity powinny być przywrócone przynajmniej tym firmom, które przed wybuchem kryzysu nie miały kłopotów finansowych” – powiedział Władyczak.
Zanim program wejdzie w życie, musi zostać wprowadzonych szereg zmian w prawie oraz potrzebna jest zgoda Komisji Europejskiej.
Już od dzisiaj ubezpieczyciel z grupy PFR będzie oferował pierwszą składową systemu wsparcia, czyli ubezpieczenie należności eksportowych firmom sprzedającym swoje towary i usługi do państw UE oraz dziewięciu krajów należących do OECD, takich jak Wielka Brytania, Stany Zjednoczone, Kanada czy Japonia. Uruchomienie programów KUKE GAP EX i KUKE GAP EX+ stało się możliwe m.in. dzięki decyzji Komisji Europejskiej. W obliczu kryzysu Unia uznała, że obrót należnościami w państwach dotychczas uznawanych za najbardziej wiarygodne, został mocno zakłócony i wymaga ingerencji poszczególnych państw.
“Wcześniej w handlu z krajami Unii Europejskiej i OECD zakazywano stosowania państwowego wsparcia, ponieważ dostępne były ubezpieczenia na zasadach rynkowych. Jednak w obliczu tak głębokiej recesji, nauczona doświadczeniami z poprzedniego kryzysu finansowego i w obawie, że ubezpieczyciele komercyjni ograniczą wsparcie dla przedsiębiorstw, Komisja Europejska zezwoliła na odejście od tej zasady do końca tego roku. Rozwiązanie oferowane przez KUKE pozwala nadal bezpiecznie rozwijać eksport, a także ułatwi skorzystanie z faktoringu czy wzięcie kredytu obrotowego w banku” – podkreśla Janusz Władyczak.
“Przejrzeliśmy programy z poprzedniego kryzysu i wybraliśmy te rozwiązania, które naszym zdaniem najlepiej pasują do obecnej sytuacji. Będziemy przede wszystkim uzupełniać powstałe luki w limitach. Zgodnie z zasadami, stawki za ubezpieczenie muszą być wyższe niż rynkowe, natomiast nie na tyle, by stały się nieatrakcyjne dla przedsiębiorstw. Liczy się tu przede wszystkim dostępność. Jeśli firma ma limit u swojego ubezpieczyciela i został on ograniczony, to będzie mogła powiększyć ten limit u nas. Jeśli w ogóle nie ma limitu, to może go otrzymać, chociaż będzie on zapewne nieco niższy jeśli chodzi o wysokość i droższy z racji wyższego ryzyka. Najważniejsze jest to, że będzie go miała i nadal będzie mogła bezpiecznie eksportować” – dodaje prezes KUKE.
W ten sposób KUKE stara się wypełnić lukę na rynku, która powstaje po tym, jak pod wpływem kryzys wywołanego epidemią koronawirusa, firmy ubezpieczeniowe zaczęły podejmować decyzje o ograniczaniu swojego zaangażowania, a – w przypadku niektórych branż – w ogóle się z nich wycofywać.
„Kiedy nadchodzi kryzys i rośnie ryzyko, firmy ubezpieczeniowe ograniczają ekspozycję na ryzyko dla utrzymania rentowności. W czasach kryzysu 2008-09 limity ubezpieczeniowe zostały obcięte o ok. 30 proc. A panuje powszechna opinia, że obecny kryzys będzie głębszy. Nie można wykluczyć, że tym razem limity zaangażowania firm ubezpieczeniowych spadną nawet o połowę. A zatem i obroty, które będą mogły wygenerować przedsiębiorstwa, proporcjonalnie się zmniejszą” – wyjaśnia Władyczak.
Rynek ubezpieczenia należności handlowych zakładał wzrost ryzyka już przed wybuchem kryzysu.
„Widzieliśmy już w ubiegłym roku jak niektóre towarzystwa ubezpieczeniowe korygowały w dół swoje zaangażowanie, uwzględniając to, że jesteśmy już w zaawansowanej fazie cyklu, a globalna gospodarka zaczynała hamować. To co charakteryzowało końcówkę cyklu, to osłabienie rentowności wielu firm. Przychody w wielu branżach wciąż rosły, ale za tym nie podążał proporcjonalnie wzrost zysków. Konkurencja na rynku krajowym jest bardzo duża, za granicą też nie jest łatwiej. Nasze firmy, mając porównywalne produkty do firm zachodnich, konkurują najczęściej ceną” – mówi Władyczak.
Według niego uruchomienie programów wsparcia – zarówno na rynkach eksportowych, jak i na rynku krajowym – jest niezbędne, biorąc pod uwagę wielkość rynku ubezpieczeń należności i jego znaczenie dla przedsiębiorstw.
„Ostatnio firmy ubezpieczeniowe gwarantowały obrót o wartości ponad 500 mld zł rocznie. Ubezpieczenie płatności służy finansowaniu handlu, ale z drugiej strony może też być zabezpieczeniem faktoringu, czyli płynności natychmiastowej, i kredytów obrotowych. Jednocześnie na wszystkich rynkach europejskich, dzieje się to samo co w Polsce. Jeśli nasi producenci chcą coś kupić za granicą, to sygnalizują, że muszą robić to za gotówkę, bo limity na rozliczenia z nimi, ustalane przez zagraniczne firmy ubezpieczeniowe, zostały mocno ograniczone lub nawet ścięte do zera. W sytuacji ograniczonego popytu i niższej sprzedaży w wielu branżach, trudno sobie wyobrazić, skąd firmy miałyby pozyskać dodatkową gotówkę” – wyjaśnia Władyczak.
Kiedy pod wpływem epidemii zapadała decyzja o zamknięciu gospodarki, część firm została praktycznie odcięta od rynku ubezpieczania należności.
„Dotyczy to na przykład wielu podmiotów branży horeca (hotele i restauracje)” – mówi prezes KUKE.
„Istotą naszego działania jest ocena ryzyka. Klienci płacą nam za to, żeby wskazywać, z którym kontrahentem można bezpiecznie prowadzić wymianę handlową. Jeśli widzimy, że w jakiejś branży przychody spadły do zera, to podchodząc do tego rzetelnie, jest rzeczą naturalną, że ubezpieczyciel nie weźmie na siebie ryzyka wypłacalności takiej firmy. Spore kłopoty ma także branża usługowa, transportowa czy producenci mebli” – dodaje.
Władyczak wyjaśnia, że także KUKE, choć jest firmą kontrolowaną przez państwo, to większość produktów sprzedaje na zasadach rynkowych. Ubezpieczenia należności oferowane przez KUKE, a gwarantowane przez Skarb Państwa, dotyczyły dotychczas tylko rynków eksportowych o podwyższonym ryzyku. Obecnie będzie to możliwe także w krajach UE i OECD, a jeśli uda się przyjąć stosowne przepisy i uzyskać zgodę Komisji – także na rynku krajowym.
Na razie branża ubezpieczeń należności nie odczuwa jeszcze skutków kryzysu, a działania podejmowane przez firmy ubezpieczeniowe mają charakter prewencyjny.
„Rozbrajamy bombę z opóźniony zapłonem. Widzimy, że gospodarka od strony popytowej mocno ucierpiała, ale specyfika naszej działalności powoduje, że w naszych portfelach będzie to widoczne za trzy do pięciu miesięcy. Ubezpieczamy faktury, które mają terminy płatności od 30 do nawet 180 dni, a w niektórych branżach, jak rolnictwo czy ochrona zdrowia, nawet dłuższe. Pierwsze skutki kryzysu zobaczymy w naszych portfelach na przełomie czerwca i lipca. Oby jak najmniejsze” – wyjaśnia Władyczak.
To nie jedyny program wsparcia dla krajowych przedsiębiorstw, nad którym pracuje KUKE. W przygotowaniu jest nowa polisa ubezpieczeniowa na rynki inne niż Unii Europejskiej oraz szereg rozwiązań stricte powiązane z zabezpieczaniem finansowania eksportowych kredytów inwestycyjnych. (PAP Biznes)
tj/ osz/
Źródło: PAP Biznes
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS