Na miejscu Franka Lamparda nie planowalibyśmy w najbliższych dniach rozmyślań nad tym, co można poprawić w grze Chelsea. Po prostu spakowalibyśmy walizki i czekali na telefon od Romana Abramowicza. Wygląda na to, że tutaj trener już nic nie zmieni. The Blues zostali dzisiaj wybatożeni na własnym stadionie przez Manchester City. Wynik jest dość brutalny, bo 1:3. Ale to, jak wyglądała gra Chelsea… Cóż, gdybyśmy mieli jakoś określić poziom zaangażowania graczy Lamparda, to byłaby to godzina 14:30 w korpo, pół godziny do weekendu.
Czy fani Chelsea mogli opierać na czymś swój optymizm przed tym starciem? Po tym słabym meczu z Aston Villą, laniu od Arsenalu, rozczarowujących starciach z Evertonem czy Wolves? No chyba głównie na tym, że Manchester City dostał po tyłku od koronawirusa i kadra Citizens była dziś mocno przetrzebiona. Ale nikła była to nadzieja.
Pep Guardiola sprytnie sobie ten plan na mecz z Chelsea wymyślił. Nie ma wciąż Gabriela Jesusa, Serio Aguero wciąż nie jest w pełni zdrowia (o pełni formy nie mówimy), więc nie bardzo było na kogo postawić w ataku. No to Guardiola postawił na system rotacyjnej dziewiątki. Na papierze rozpisany był tam Raheem Sterling. Ale Sterlina widywaliśmy tak relatywnie rzadko. W ataku najczęściej biegał Kevin de Bruyne, miejsca szukał sobie tam Phil Foden, czasem znalazł się i na szpicy Ilkay Gundogan, momentami wbiegł i Bernardo Silva. Tak naprawdę czekaliśmy tylko, aż nagle Cancelo się zapomni i po którymś rajdzie zostanie na szpicy.
I choć Manchester potrzebował kwadransu na rozkręcenie się, to gdy już wszedł na właściwie obroty… No, nie było czego zbierać. Sygnałem ostrzegawczym była setka de Bruyne, który dostał fenomenalne podanie od Rodriego, ale w sytuacji sam na sam spudłował.
A później oglądaliśmy już klasyczne starcie bata z gołą dupą.
Najpierw Foden dograł przed pole karne do Gundogana, ten przepuścił piłkę pod nogami i ślicznym strzałem przy słupku pokonał Mendy’ego. Wykończenie jak z podręcznika pisanego przez Lewandowskiego, Kane’a czy Benzemy. Majstersztyk.
Trzy minuty później de Bruyne wpuścił na swoje miejsce Fodena, dograł mu przed bramkę, a Anglik potwierdził dobrą formę z ostatnich tygodni i zgrabnym strzałem podwyższył prowadzenie. Znów oglądaliśmy klasowy finisz, jakby wszyscy pomocnicy Manchesteru przed meczem odsłuchali wykładu autorstwa Aguero.
A po pół godzinie grania mecz już był zamknięty. O ile przy pierwszych golach obrońcy Chelsea zachowywali się źle, o tyle przy tym trzecim trafieniu pokazali występ artystyczny z najlepszych skeczy Podbeskidzia Bielsko-Biała z sezonu 2020/21. Wierny hołd spadającemu Zagłębiu Sosnowiec. Mrugnięcie okiem do fanów ŁKS-u z poprzedniego roku. Dostać gola po kontrze jeden na jednego w 34. minucie i przy stałym fragmencie na własnej połowie? Widzieliśmy coś podobnego w tym sezonie tylko raz na tym poziomie – w meczu Manchesteru United w europejskich pucharach.
No i od tego gola ekipa Guardioli nacisnęła już sprzęgło, wrzuciła luźny bieg, przecież oni wiedzieli wtedy już doskonale, że dojadą do celu bez zużywania paliwa. Bo Chelsea dzisiaj była kompletnie bezradna. Dość wymowne był telewizyjne przebitki na Tammy’ego Abrahama tuż po przerwie, gdy Lampard nie wpuścił go na boisko w przerwie. Na twarzy skutecznego ostatnio Anglika malowało się pomieszanie rozczarowania i dezorientacji. I taka też była cała Chelsea – widzieliśmy kilka klasowych zespołów, które nawet przy 0:3 do przerwy potrafiły reagować. Nawet jeśli nie doprowadzeniem do remisu, to chociaż ambicją, determinacją, pomysłem na choćby częściowe zmazanie plamy.
A The Blues? No, jest Werner, jest Kante, biegają chłopaki. Gdyby to była lekcja wychowania fizycznego, to tutaj nie byłoby nawet z czego wystawić tzw. oceny za staranie się.
Dopiero w doliczonym czasie gry Havertz przypomniał sobie, że czasem potrafi podać i wyłożył świetną piłkę do Hudsona-Odoia na honorowe trafienie.
Wszystko wskazuje na to, że Lampard po tym meczu straci robotę. Te ostatnie tygodnie były fatalne pod względem wyników, ale już pal licho wyniki – tydzień po tygodniu szukamy pomysłu na grę tej drużyny, ale pozostaje nucenie tego hiciora Reni Jusis. Może znajdziemy. Kiedyś. Ale wydaje się, że już nie za kadencji Anglika.
Obrazek meczu po stronie Chelsea? Timo Werner podchodzi do rzutu rożnego. Próbuje go rozegrać. Trafia stopą w chorągiewkę. Musi odpuścić krótkie rozegranie, bo z bólu aż przykucnął. O ludzie…
Chelsea FC – Manchester City 1:3 (0:3)
Gundogan (18.), Foden (21.), de Bruyne (34.) – Hudson-Odoi (90+1.)
fot. NewsPix
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS