A A+ A++

Z zażenowaniem obserwowałam działania policji w sylwestrową noc w Warszawie.  

Wielu naszych czytelników zwraca uwagę na małą liczebność tych zgromadzeń. Że na ul. Mickiewicza przyszło kilkanaście osób, a miały być dziesiątki tysięcy. Że na rondzie de Gaulle’a też garstka. To według mnie nie problem. Przyszli ci, którzy czuli potrzebę, a nawet wewnętrzny nakaz. Ci, którzy się nie bali, bo trzeba jednak odwagi, by w czasie obowiązywania zakazu przemieszczania się wyjść na ulicę i manifestować. Manifestować przede wszystkim swój sprzeciw wobec nieprawidłowości tych zapisów, bo zdaniem większości ekspertów takie zakazy musiałyby iść w parze z wprowadzeniem stanu wyjątkowego. A tego nie ma.

Moją uwagę zwróciło co innego. Zachowanie policji. Powiecie – było przecież OK. Mundurowi tym razem nikogo nie pałowali, nie psikali gazem po oczach. Ani nie łamali rąk. Zresztą, 19-letnia dziewczyna, która z jednej z ulicznych demonstracji wyszła właśnie ze złamaną przez policję ręką, przemawiała wczoraj pod palmą. W poruszającym wystąpieniu, w którym wyjaśniła, dlaczego znowu wyszła protestować, zadawała wciąż to samo pytanie skierowane do policjantów: – Jak wam nie wstyd?  

To pytanie oczywiście pozostało bez odpowiedzi.  

Podobnie jak pytanie, które mnie dręczy: w jakim celu policja przez sześć godzin nocnych przetrzymywała garstkę Obywateli RP, którzy protestowali na rondzie de Gaulle’a. Na to pytanie zadane dziś przez dziennikarkę Wyborczej nie odpowiada także rzecznik stołecznej policji Sylwester Marczak.

Obserwowałam tę akcję. Policja w kółko powtarzała komunikat, że wypuści każdego, kto zechce wyjść z kordonu pod warunkiem, że zechce pokazać dokumenty. Obywatele RP, jak to Obywatele RP, ani myśleli poddawać się tej procedurze, którą uznają za bezprawną. Pat trwał.  

Minęła północ, sami protestujący przebąkiwali, że nie chce im się już stać, że im zimno, głodno i potrzebują do toalety. A policjanci trwali na posterunku niewzruszeni. Dopiero przed godziną pierwszą do akcji wkroczyli policyjni negocjatorzy. I obwieścili, że jest Nowy Rok, że w sumie życzą protestującym wszystkiego najlepszego i że każdy, kto chce, może iść do domu. Bez konieczności legitymowania się.

Nowy Rok rzeczywiście nastał, ale w tym czasie nie zmieniło się przecież prawo. Dlaczego chwilę wcześniej protestujący nie mogli opuścić kordonu, a chwilę potem już mogli? Czy po to, żeby poczuć na własnej skórze siłę zbrojnego ramienia władzy? Łatwo napina się mięśnie, gdy ma się naprzeciw siebie garstkę zmarzniętych, pokojowo nastawionych ludzi. Łatwo ich zepchnąć sprzed willi Jarosława Kaczyńskiego. Tam, na Mickiewicza też nie przyszedł nikt, kto zamierzałby stawiać jakikolwiek opór czy wzniecać zamieszki. Policja zaś na widok gromadki wciśniętej w przystanek autobusowy przystąpiła do zmasowanej akcji. Oczywiście dała radę. Otoczenie willi prezesa PiS i wiceprezesa od spraw bezpieczeństwa Jarosława Kaczyńskiego zostało uwolnione.

A jednak powtórzę za 19-latką z protestu: panie i panowie policjanci, czy wam naprawdę nie jest wstyd?

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułJak wspominacie MF DOOMa?
Następny artykułNaukowcy: Nowy szczep koronawirusa atakuje głównie młodych