Skoro na temat dofinansowania z budżetu miasta Kętrzyńskiego Klubu Sportowego Granica wypowiedzieli się ostatnimi czasy już niemal wszyscy, a głównie ci niezwiązani z tym klubem w ogóle, to może czas, żebym zrobił to i ja? Nie to, że Robert Majchrzak to jakiś „nadspecjalista” w tych sprawach, ale od dwóch lat członek zarządu klubu, a w przeszłości jego kilkuletni współpracownik i urzędnik zajmujący się sprawami sportu. No i kibic.
Wśród przedstawicieli innych dyscyplin sportu, dla których w większości piłka nożna to zło konieczne, zapanowało ogromne poruszenie. Suche przedstawianie cyfr 400 000 zrobiło swoje. Cezary Tyszka, ceniony szkoleniowiec szczypiornistów, pokusił się nawet o wypowiedź, że gdyby otrzymał takie pieniądze, zrobiłby w Kętrzynie I ligę piłki ręcznej. Szkopuł w tym, że Cezarego Tyszki i jego drużyny nie ma w I lidze, a Granica ma już stan, którego utrzymanie na poziomie IV ligi kosztuje około 500 tysięcy złotych rocznie. Co więcej, kwotami oscylującymi wokół 400 tysięcy Miasto Kętrzyn wspierało Granicę już w latach ubiegłych. Częściowo poprzez granty, częściowo poprzez umowy sponsorskie, częściowo poprzez darowizny miejskich spółek. Było tak nie tylko w roku 2020, nie tylko w roku 2019 gdy skład zarządu klubu utworzyli Jarosław Moczarski, Robert Reszka, Paweł Sucharzewski i niżej podpisany, ale jeszcze wcześniej.
Na początku 2019 roku, gdy zarząd w przedstawionym składzie obejmował klub, nic nie zapowiadało takiego obrotu sprawy. Były wzajemne zapewnienia i deklaracje. Była umowa sponsorska, pozwalająca w przejrzysty sposób finansować klubowe wydatki, których nie można pokryć z miejskich dotacji celowych. Na takim fundamencie było też rekordowe pozyskanie środków spoza miejskiej kasy. I gdy wydawało się, że wszystko zmierza we właściwym kierunku, coś nagle tąpnęło. Nagle okazało się, że wcześniejsza forma umowy z Miejskim Ośrodkiem Sportu i Rekreacji nie może być już kontynuowana, a finansowanie klubu z miejskich pieniędzy znów przybrało formę „szarpaną”. Miał powstać plan przejrzystego finansowania Granicy. Najpierw do końca maja, później do końca września. Nic z tego nie wyszło. Wiadomo, że miniony rok nie był łatwy, ale jako zarząd klubu nie mogliśmy być bierni. I tak powstała petycja o finansowanie, podpisana przez wielu sympatyków Granicy. Może niezbyt zgrabna, na pewno kłująca w oczy ludzi spoza Granicy, ale sporządzona w przekonaniu, że jest konieczna.
Niestety, petycja i wszystko co wydarzyło się po niej, klubowi niewiele dała. Ścierający się od jakiegoś czasu miejscy samorządowcy dostali doskonałe narzędzie do dalszej rozgrywki. Jedni niby zabezpieczyli wnioskowaną kwotę w budżecie miasta, ale drudzy twierdzą, że to wszystko jest niewykonalne. Wszyscy czekają teraz na opinię nadzoru finansowego. Gdzie w tym wszystkim jest klub? Stoi, a raczej leży w miejscu.
Powstały dwie strony barykady. Ruszyła przepychanka na mniej lub bardziej trafione oświadczenia. Wytworzono złą narrację o skoku Granicy na miejską kasę. Nikt nie mówił głośno o tym, że finansowanie w podobnym zakresie było praktykowane wcześniej. Mało kto zwracał uwagę na fakt, że finansując klub piłkarski w nowy sposób, inne kluby mogą mieć szansę na większe środki z działu „sport”. Starano się nie zauważać, że Granica to nie tylko IV-ligowy zespół seniorów, ale też 10 drużyn dziecięcych i młodzieżowych. Że to rokrocznie kilkadziesiąt wydarzeń sportowych w Kętrzynie i innych miejscowościach Warmii i Mazur. Jak mantrę powtarzano natomiast cyfry: 400 000, które innym – głównie sportowcom, sięgającym po dotacje rzędu kilku lub kilkunastu tysięcy złotych – najzwyczajniej podziałały na wyobraźnię. Z drugiej strony, może bardziej poważnie należało zastanowić się nad argumentami, że Kętrzyna być może nie stać na finansowanie klubu na takim poziomie? Znów zabrakło dialogu.
Sprawa Granicy stała się częścią wojny kętrzyńsko-kętrzyńskiej, którą, jak mi się przez długi czas wydawało, zakończyliśmy 4 listopada 2018 roku. Ta wojna to walec drogowy, który wyrównuje i poszerza aleję powrotną pewnego jegomościa. Jego najgłośniejsi wyznawcy już zacierają swoje lepkie łapki na powrót tego co wróci. Tęsknią za „Kętrzynem bliżej jezior”, tęsknią za swoim guru, a ten wydaje się z coraz większą nostalgią wspominać palowanie terenu pod stadionowym budynkiem. Doszło do tego, że mocno z nim związany śmierdziel, któremu nic w życiu nie wyszło, na swojej stronce robi z nas – członków zarządu Granicy – złodziei.
Decyzja o mojej rezygnacji z pełnienia zaszczytnej, w pełni społecznej funkcji w zarządzie Granicy, zapadła stosunkowo dawno. Formalnie zostanie ogłoszona podczas najbliższego walnego zebrania członków klubu. Decyzja ta nie ma nic wspólnego z opisanymi wyżej zdarzeniami. Po prostu, przewiduję, że w tym roku nie będę miał wystarczająco dużo czasu na angażowanie się w pracę klubu. Już w ubiegłych dwunastu miesiącach było mi zwyczajnie głupio, gdy Granicy poświęcałem zdecydowanie mniej czasu niż Jarek, Robert i Paweł. Oni, mimo feralnego roku 2020 i przeróżnych przepychanek, odwalili kawał doskonałej pracy. Wspaniale było spotkać się z Adamem Fedorukiem, którego jeszcze jako nastolatek oglądałem w telewizorze w barwach Legii i reprezentacji Polski. Śmiem twierdzić, że gdy drogi Adama z Granicą rozejdą się, szkoleniowiec tej klasy długo tu nie trafi. Fajnie było też choć w minimalnym stopniu uczestniczyć w „przejeździe” przez Kętrzyn Piotrka Dominika, w drodze – mam nadzieję – do polskiej Ekstraklasy. Być może tak, jak w przeszłości Adama, kiedyś w telewizorze będę podziwiał również Piotra? Tego życzę jemu i sobie.
W prowadzonej na Facebooku wojence, której pretekstem stała się Granica, znalazłem komentarz-apel Mateusza Lachowskiego, byłego zawodnika, wciąż związanego z tym klubem, żeby nie wycierać się Granicą. Jako ustępujący członek zarządu, były współpracownik klubu i kibic, w tym samym tonie apeluję do obu stron kętrzyńskiej ławy samorządowej: Panie i panowie, wszyscy macie swoje racje, ale nie wycierajcie się już Granicą! Robert Majchrzak
Fot. iStock
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS