Pani Róża Woźniakowska po mężu Gräfin von Thun itd., potrafi. I to jak potrafi! Sama jedna, w pojedynkę, rozprawia się z polskim rządem, skoro Senat pod przywództwem marszałka Tomasza Grodzkiego nie potrafi.
No, może nie całkiem sama, bo z niewielką pomocą przyjaciół z zagranicy, ale od czego w końcu ma się przyjaciół?
Dziewięcioro europosłów, w tym Róża Thun, podpisało się pod ultimatum do Komisji Europejskiej w sprawie praworządności w Polsce i na Węgrzech. Politycy domagają się od KE „podjęcia kroków” w tej sprawie, w przeciwnym razie grożą skierowaniem sprawy do TSUE
– doniósł wczoraj portal Onet, też z grupy zagranicznych przyjaciół. Poszło o to, że 1 czerwca tuż-tuż, a komisja sobie bimba, zamiast wziąć ten polski rząd za wszarz i porządnie potrząsnąć. Niewiedzącym wyjaśnię, że „wszarz” to miejsce, gdzie gromadzą się wszy, a frazeologizm „wziąć za wszarz” znaczy: rozprawić się z kimś, ukarać za nieposłuszeństwo. A, że polski rząd nie chce się podporządkować orzeczeniom światłych z Brukseli nie trzeba nikomu uzmysławiać. Tym razem sprawa dotyczy jednak Komisji Europejskiej, bo narzędzie do złapania ma, ale z niego nie korzysta.
W obliczu miażdżących dowodów naruszania zasady praworządności na terenie Unii Europejskiej, Komisja Europejska ma obowiązek działać. Trybunał Sprawiedliwości, najwyższy sąd w Unii Europejskiej, stwierdził poważne braki w przestrzeganiu zasady praworządności w różnych krajach członkowskich, zwłaszcza w Polsce i na Węgrzech
– wysmażyła pani po mężu Thun itd., wraz z ośmiorgiem pozostałych autorów tej pisemnej reprymendy. Kto zacz? Doborowe towarzystwo, jak za nieboszczki Polski tzw. Ludowej „Tytoń najprzedniejszy”. Po kolei: Katarina Barley, niemiecka socjaldemokratka, była posłanka Bundestagu, obecnie wiceprzewodnicząca europarlamentu, która chciała wziąć Polskę głodem, bułgarska socjalistka Elena Jonczewa, wcześniej posłanka ichniego parlamentu, holenderska socjaldemokratka Lara Wolters, jej liberalna krajanka Sophie in’t Veld, były urzędnik bankowy, austriacki ludowiec Othmar Karas, były praktykant w niemieckim MSZ katapultowany wprost do PE Daniel Freund z Zielonych, niemiecki liberał Moritz Körner, oraz zajadły przeciwnik premiera Viktora Orbána, Katalin Cseh z ruchu „Momentum”, który na Węgrzech zdobył ledwie 3 proc. poparcie i nie przekroczył progu wyborczego, ale udało mu się ulokować Cseha w PE.
Nie ma co, „silna grupa pod wezwaniem”, tak pod względem politycznym jak i narodowościowym, bo spośród dziewięciorga sygnatariuszy tego listu troje reprezentuje Niemcy, nie licząc pani po mężu Thun. „Silna grupa” powołała się na stosowne paragrafy i zagroziła:
Jak jasno wyrażono w rezolucji Parlamentu Europejskiego z 25 marca 2021 brak działań Komisji do 1 czerwca 2021 będzie rozumiany jako „zaniechanie działania” wg artykułu 265
– huknęli rozumiejący i stawiający komisji ultimatum. Pani Thun jest aktywna, gdzie tylko się da, dla kraju, oczywiście, choć przyznam się, że nie wiem którego. A to zagra w reportażu obcojęzycznej telewizji o tej naszej faszystowskiej Polsce, rządzonej przez pisowski reżim, to poskarży się w KE na fundację Ordo Iuris i zaapeluje o odebranie jej akredytacji przy unijnych instytucjach, to pisemnie wyrazi uciechę, że ktoś skądś musiał „wy…dalać”, to, jak kilka dni temu – zagrzewa eurotrybunał do bezzwłocznego zamknięcia polskiej kopalni w Turowie i pieje z zachwytu na Twitterze, że takie postanowienie zapadło. Notabene nie tylko ona cieszyła się z tej ostatniej decyzji, m.in. poseł Robert Biedroń też, tak jest, ten, który tak pokochał Brukselę, że nie zrzekł się mandatu europosła, co wcześniej obiecał wyborcom – on też tak dla kraju…
„Gewählt ist gewählt…”, mawiają Niemcy, wybrani to… – no właśnie, wybrani! 1 czerwca tuż-tuż. Jaki będzie następny krok pani Róży po mężu Thun itd.? Ciąg dalszy z pewnością nastąpi!
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS