A A+ A++

Rozmowa z Krzysztofem Nowickim*, pomysłodawcą reedycji „Pamiętnika gapia” prof. Zbigniewa Raszewskiego

Krzysztof Nowicki: Ma to związek ze świętami. Rok temu chciałem podarować pod choinkę tę książkę mojej mamie. Nie zdawałem sobie sprawy, że zakup gdziekolwiek „Pamiętnika” graniczy z cudem. Pomyślałem sobie, że jeśli nigdzie go nie ma, trzeba to zmienić. W tym roku będzie prezentem dla mamy.

To była dla pana wcześniej książka kultowa? Jak pan na nią wpadł mimo jej niedostępności?

– Kręciłem film o starych bydgoskich kinach szukałem o nich informacji. Zajmowałem się co prawda kinami powojennymi, ale ktoś zasugerował mi „Pamiętnik gapia” jako źródło wiedzy o dawnej Bydgoszczy. Ku mojemu zaskoczeniu znalazłem dzieło, które jest kompletną encyklopedią naszego miasta czasów przedwojennych i wojennych.

To takie specyficzne połączenie pamiętnika z leksykonem.

– Właśnie. To jest tom, tego się nie czyta jednym tchem. To niesamowita baza wiedzy. Nigdy nie będzie to książka, którą potraktujemy jako powieść, którą przeczytamy od deski do deski na raz. Każdy wybierze przede wszystkim to, co jest mu najbardziej bliskie.

A pan co wybrał?

– Zacząłem oczywiście od kin. Jest tam jednak tyle niesamowitych opowieści snutych przez prof. Raszewskiego. Ogromne wrażenie zrobiła na mnie ta, w której opowiada o swojej wyprawie do teatru z bratem. Proszę sobie wyobrazić – ten wybitny polski teatrolog opisuje, jak w Bydgoszczy rodzi się jego miłość do teatru. Wspomina swoją młodzieńczą kłótnię z bratem, co wybrać: teatr czy kino.

To jedna z historii, która pokazuje, jak wielkie znaczenie w życiu prof. Raszewskiego miała Bydgoszcz. Cała jest z nich utkana.

– Jeśli kojarzymy fakty i wiemy, z kim mamy do czynienia, to tu widzimy, jak profesor Raszewski w Bydgoszczy tworzy się pod względem miłości do teatru i jak tworzy się ta miłość. A ona wybucha w bydgoskim teatrze, który ma przecież historię tragiczną, bolesną dla bydgoszczan. Mimo tego, że tamtego teatru już nie ma, można powiedzieć, że zaowocował Instytutem Raszewskiego, który ma tak doniosłą rolę w polskim życiu teatralnym.

Pierwsze wydanie „Pamiętnika gapia” ukazało się w 650. urodziny Bydgoszczy. To było duże wydarzenie w mieście. Ówczesny prezydent Edwin Warczak rozdawał w magistracie książki radnym po jednej z sesji. Załapałem się na nią również jako młody dziennikarz i zakochałem w „Pamiętniku”. Pierwsze wydanie było skrajnie ascetyczne pod względem graficznym.

– I to się zmieniło w naszym wydaniu książki. Uzupełniliśmy ją o fotografie Bydgoszczy z lat 30. i 40. Pomogło w tym Muzeum Okręgowe. Unowocześniliśmy też graficznie okładkę. Nad książką pracował zespół Stowarzyszenia Koloroffon. Za opracowanie graficzne i skład odpowiadała Irmina Pisarek, a Emilia Walczak z Miejskiego Centrum Kultury zajmowała się korektą tekstu. Nie było oczywiście żadnej kopii cyfrowej pierwszego wydania, co utrudniało pracę.

Przekonał pan bez problemu do reedycji rodzinę profesora Raszewskiego?

– Czytając o jego rodzinie, natknąłem się na prof. Magdalenę Raszewską z warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych. I to do niej się zwróciłem z pomysłem. Czułem, że w roku stulecia powrotu Bydgoszczy do Polski musi się udać. Większość naszych kontaktów opierała się na wymianie maili. Początkowo prof. Raszewska wykazywała pewien dystans, który z czasem udało się przełamać.

O „Pamiętniku gapia” tylko bydgoszczanin może mówić z taką pasją.

– Dzieciństwo spędziłem na Miedzyniu. Skończyłem I LO, wyjechałem na studia do Wrocławia. I wróciłem tutaj. Większość moich kolegów z klasy w liceum wróciła. Na jednym ze spotkań ktoś zapytał: „Mieliście takie szanse – Wrocław czy Poznań, a wróciliście do Bydgoszczy?”. No tak, wróciliśmy, bo to jest nasze miasto. Tu się urodziliśmy, chodziliśmy po nim, gdy byliśmy młodzi, i chcemy chodzić dalej. Znamy te kąty i nie mamy przeświadczenia, że gdzie indziej będzie nam lepiej.

To który z bydgoskich kątów można uznać za miejsce niezwykle. Nie mówię o atrakcjach turystycznych, ale mieście przepełnionym magią.

Podczas festiwalu Camerimage kręciłem film „Homestay”. Chodziłem wtedy z zagranicznymi gośćmi po Śródmieściu. Gdzieś na jego skraju podeszliśmy pod zwykły blok, szary, ponury. Jeden z Hindusów powiedział „To miejsce zupełnie jak z filmów Kieślowskiego”. Później poszliśmy jednak w głąb Śródmieścia między stare, obdrapane kamienice, które uwielbiam. „O, a tutaj to już są takie bogate domy” – zareagował. Właśnie to Śródmieście lubię najbardziej. Nie ma tam nowoczesności, lecz odrapane ściany, w których kryje się przeszłości i jakaś prawda. Uwielbiam też odkrywać śródmiejskie podwórka. Zagłębiać się w ten sposób w przestrzeń miasta. I dać się zaskoczyć. Porównując to do książki prof. Raszewskiego, też można otworzyć ją na jakiejś stronie i odkryć dla siebie jakiś fragment Bydgoszczy.

Dziękuję za rozmowę.

*Krzysztof Nowicki, bydgoski reżyser, dokumentalista, prezes Stowarzyszenia Koloroffon.

Książkę “Pamiętnik gapia” kupić można w bydgoskich księgarniach “Skrzynka na bajki” oraz “Gratka”. Kosztuje 35 zł. 

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułŚwiąteczne obostrzenia w całej Europie
Następny artykułNowak: Widoczna jest tendencja do odrzucania przeszłości