Andrzej Owsiński
Pamiętajmy o Kresach
Pan Czarnecki, nie wiem czy to ten sam który jako młody, szczupły człowiek, zgłosił się w 1997 roku do AWS po mandat poselski i chyba go dostał, jak wielu innych tylko po to żeby władzę oddać w ręce UW (czyli “Mumii Wolności” wg złośliwców), – napisał o Kresach w trybie nieco żałosnego sentymentu.
Artykuł został okraszony mapą przedwojennej Polski z podziałem na województwa i powiaty, zresztą nieaktualnym w latach przedwojennych (np. powiat sarneński należał do województwa wołyńskiego, a nie poleskiego itd.).
Ostatecznie młodemu człowiekowi można wybaczyć nieznajomość podziału Polski przedwojennej na województwa i powiaty.
Nieco gorzej przedstawia się sprawa oceny znaczenia dla Polski i dla wspólnej europejskiej, a nawet światowej kultury polskich, wschodnich Kresów.
Dawniej to pojęcie odnosiło się do obszarów przynajmniej zazbruczańskich, o Małopolsce wschodniej, a nawet o Wołyniu nie mówiło się że są to Kresy, gdyż tradycyjnie treścią tego pojęcia były dawne pogranicza południowo wschodniej Polski sąsiadujące z obszarami “Dzikich Pól” czyli właściwie bezpańskimi.
Nie wdając się w dalszą polemikę na temat “kresów” można ogólnie przyjąć, że autorowi chodziło o utracone wschodnie ziemie Rzeczpospolitej i to włącznie z obszarem przedrozbiorowym, a nawet sprzed wojen kozackich.
Takie pojęcie jest zjawiskiem dość powszechnym u ludzi powojennego pokolenia i jest jednym z wielu objawów skromnej wiedzy na temat tych ziem.
Charakteryzując dorobek w różnych dziedzinach, który należy do całokształtu polskiej kultury, trzeba mieć na uwadze nie tylko zdawkowe wymienienie kilkunastu nazwisk, bo można je wielokrotnie powiększyć, i ilości polskich klubów, ale należy przede wszystkim wskazać na niezbywalne osiągnięcia polskiej inicjatywy w wielu dziedzinach.
Do dziś na Ukrainie, poza autentycznymi pamiątkami Rusi Kijowskiej, reszta godna uwagi jest wyraźnie pochodzenia polskiego.
Jeżeli w jakimś mieście jest “stare miasto” to na pewno jest to polskie dzieło, gdyż u Słowian wschodnich zarówno na Ukrainie, Białorusi jak i w Rosji takiego sposobu budowania miast nie było. Po panujących tam kolejno Wikingach, Tatarach, Litwinach pozostały ślady zamków i kilka cerkwi.
Natomiast po polskiej obecności pozostały zarówno kościoły, klasztory, nie tylko jako siedziby zgromadzeń religijnych, ale też jako ośrodki szkolnictwa, nauki i opieki, trwałe zabudowania miejskie, mury obronne, zamki i twierdze, pałace z zabytkowym wyposażeniem, biblioteki, zbiory dokumentów i dzieł sztuki , a nawet cmentarze, parki i ozdobne ogrody z Zofiówką na czele.
Wszystko to zostało poddane niszczycielskiej działalności prowadzonej już za caratu, a osiągającej totalny charakter za czasów bolszewickich.
Kontynuuje się ten proces nawet obecnie, nie zdając sobie sprawy w jak wysokim stopniu wpływa się na zubożenie obrazu dorobku kultury tego kraju, w którym tak niewiele jest świadectw przeszłości.
Trzeba też zwrócić uwagę na polski dorobek naukowy na utraconym obszarze Rzeczpospolitej, a z niego szczególnie na trzy wyższe uczelnie: z XVI wieku Uniwersytet Batorego w Wilnie, z XVII wieku Uniwersytet Jana Kazimierza we Lwowie (starsze niż najstarszy uniwersytet rosyjski) i z XVIII wieku Liceum Krzemienieckie. W Kijowie car Mikołaj I powołał uniwersytet przenosząc karnie Liceum Krzemienieckie po powstaniu listopadowym. Stąd na uniwersytecie kijowskim do dziś istnieją zbiory krzemienieckie.
Wielki dorobek tych uczelni ma znaczenie nie tylko dla polskiej kultury, wyróżnia się szczególnie uniwersytet lwowski posiadający dorobek na skalę światową w kilku dziedzinach z lwowską szkołą matematyczną, osiągnięciami w medycynie, naukach przyrodniczych i innych dyscyplinach.
Żaden z obecnych uniwersytetów polskich, ale też i w całej wschodniej Europie nie może równać się z pozycją uniwersytetu lwowskiego w światowej nauce.
W miejsce zlikwidowanych polskich historycznych uczelni powstały nowe, ale nawet o nich wspominać nie warto.
Wraz z uczelniami zostały zlikwidowane inne, ważne ośrodki nauki i kultury jak choćby “Ossolineum”, którego fragment przeniesiono do Wrocławia, muzeum Dzieduszyckich, pierwsza polska uczelnia inżynierska – Politechnika Lwowska, rolnicza Akademia Dublańska, wileński Instytut Wschodni i wiele innych.
Niepowetowaną stratą są zlikwidowane ośrodki myśli humanistycznej, historycznej i politycznej ze swoimi periodykami, szczególnie w Wilnie, ale też życie kultury z polskimi teatrami, wydawnictwami i innymi ośrodkami.
Tego wszystkiego nie da się wymazać z polskiej i nie tylko polskiej historii, tak jak nie da się napisać naszych dziejów bez uwzględnienia roli Wilna i dawnego Wlk. Księstwa Litewskiego stanowiącego nierozłączną część Rzeczpospolitej Obojga Narodów z bohaterskim miastem Grodnem, a także wieloma innymi.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS