Iwan Majski pełnił funkcję ambasadora ZSRR w Wielkiej Brytanii. Od 1934 roku prowadził dzienniki. Opisał w nich m.in. historię skierowanego przeciwko III Rzeszy Paktu Wschodniego – niezrealizowanego układu, który miał uchronić Europę Środkową i Wschodnią przed zakusami Hitlera.
18 stycznia 1935
Wyjechał Michaił Szołochow. Spędzili z żoną w Londynie około dwóch tygodni. Mieszkali w ambasadzie. Zorganizowałem dla nich dwa przyjęcia: jedno z dziennikarzami, którzy robili z nim wywiad (ze słabym odzewem w prasie), drugie z pisarzami […].
Bardzo mi się spodobał. Jest młody (29 lat) i pełen radości życia. Zapalony myśliwy i wędkarz. Sława go nie zepsuła. Jest skromny i prostolinijny. Czy taki zostanie? Zobaczymy. Ma bardzo dobrą żonę – inteligentną, rzeczową, miłą. To dla niego wielkie dobrodziejstwo. Taka żona uchroni go przed wieloma głupstwami, do których skłonni są nasi młodzi pisarze.
Szołochow ma bardzo ujmujący wygląd: średniego wzrostu, proporcjonalnie zbudowany, niebieskooki blondyn o delikatnych rysach i z szopą kręconych włosów nad szerokim czołem, z nieodłączną fajką w zębach. Tak sobie człowiek wyobraża poetę.
Wielka szkoda, że niezbyt wiele zobaczył w Anglii. Czas spędzał głównie na spotkaniach z ludźmi ze świata literatury, na przyjęciach i zakupach (miał mnóstwo pieniędzy – honorarium za wydany za granicą Cichy Don.
4 lutego 1935
Poznałem pewne szczegóły spotkania ministrów Francji i Anglii. MacDonald (zwłaszcza on) i Simon zawsze opowiadają się za Hitlerem. Baldwin i Eden ostrożnie poparli Francuzów. Vansittart podkreślił szczególne znaczenie uczestnictwa Włoch we wszelkiego rodzaju europejskich układankach. MacDonald bardzo starał się przekonać Francuzów, że Pakt Wschodni jest nierealny („Niemcy go nie chcą, a nie da się im niczego narzucić”) i sugerował, żeby się przy nim nie upierać, ale ograniczyć się do zapewnienia bezpieczeństwa Zachodowi, zostawiając Europę Wschodnią własnemu losowi.
MacDonald i Simon napotkali twardy sprzeciw Francuzów. Wprawdzie Flandin rzeczywiście głównie milczał, za to Laval mówił bardzo długo […]. Francuzi […] orędowali za dalszymi działaniami na rzecz Paktu Wschodniego. Anglicy byli przeciwni, ale ostatecznie osiągnięto kompromis: wszystkie sprawy ujęte w komunikacie mają być rozwiązywane „równolegle”.
Metodzie tej brakuje jednak jasności. Niemcy nie są obecne w Genewie, a gdzie poza Genewą można znaleźć stosowne miejsce do prowadzenia tak złożonych negocjacji z udziałem tak wielu państw? Anglicy chcieliby odgrywać rolę bezstronnego mediatora w rozmowach Niemiec z innymi państwami, ale Francuzom pomysł ten wcale się nie podoba.
Zobaczymy. Francuzi są strasznie zirytowani na Polskę. W rozmowie z wydawcą „Daily Telegraph” Flandin stwierdził: „Mam Polskę gdzieś”. Laval w prywatnych rozmowach wyraża się podobnie…
Czytaj też: Trzecia Rzesza bez Hitlera? Nie tylko on chciał zniszczyć demokrację w Niemczech…
6 lutego 1935
Masaryk (poseł czeski) poinformował mnie dziś, że odbył szczerą rozmowę z Vansittartem. Nie ukrywał zaniepokojenia spotkaniem ministrów Francji i Anglii […]. V. zapewnił go jednak, że Czechosłowacja nie ma powodu do obaw o przyszłość. Powiedział, że Anglia jest w najwyższym stopniu zainteresowana integralnością i dobrem Czechosłowacji.
V. dość sceptycznie odnosi się do zbliżających się rozmów z Niemcami i raczej nie spodziewa się pozytywnych rezultatów. Krok taki trzeba jednak podjąć, choćby w imię oświecenia brytyjskiej opinii publicznej […].
Z wiarygodnego źródła dziennikarskiego dowiedziałem się, że Hoesch (ambasador Niemiec) radzi Hitlerowi, za zgodą Simona, by w odpowiedzi na wspólną propozycję angielsko-francuską przesunął temat Paktu Wschodniego na sam koniec agendy negocjacji. Jeśli porozumienie obejmie wszystkie wcześniejsze kwestie, Pakt Wschodni można będzie spokojnie odłożyć na półkę. Zręczne posunięcie! Tylko czy Hitler okaże się na tyle bystry, by pójść za radą swojego ambasadora?
Czytaj też: Edward VIII – „nazistowski król” Wielkiej Brytanii. Abdykował z miłości do kobiety i… Hitlera
10 lutego 1935
MacDonald i Simon prowadzą systematyczną kampanię tępienia Paktu Wschodniego i kierowania uwagi wyłącznie na kwestie „bezpieczeństwa Zachodu”. Innymi słowy, mówią Hitlerowi: „Zostaw Francję i Anglię w spokoju, a w zamian rób sobie, co chcesz w Europie Wschodniej”. Moim zdaniem Baldwin, Eden i Vansittart zdają sobie sprawę, że polityka podżegania jest niewykonalna i niebezpieczna, jednak na razie dają MD. i S. carte blanche.
Nasza, sowiecka aktywność jest w tej chwili ważnym czynnikiem na scenie międzynarodowej. Sądzę, że przyszła pora, by wyjaśnić stosunek Sowietów do komunikatu z 3 lutego.
21 lutego 1935
…Simon przyjął mnie w pałacu Westminsterskim. Obecny był też Eden, ale mówił niewiele. Simon zaczął od mojego wystąpienia w Towarzystwie Ligi Narodów, wygłosił jakiś komplement i poprosił, by wyjaśnić mu pewne sprawy. Później przeczytałem na głos naszą opinię o oświadczeniu i położyłem dokument na biurku ministra spraw zagranicznych […].
Postawiłem S. pytanie, jakie kilka dni wcześniej zadałem Vansittartowi: co zrobi rząd brytyjski, jeśli Niemcy zaakceptują wszystkie punkty programu londyńskiego poza Paktem Wschodnim? Wprawiłem w zakłopotanie mego rozmówcę, który zaczął mówić coś od rzeczy, górnolotnie, ale niespójnie.
Miało to znaczyć, jak się zdaje: gdyby Niemcy odrzuciły nasze żądanie, pakt zostałby „wykastrowany” – zamiast wzajemnej pomocy mielibyśmy zwykły pakt o nieagresji. Stanowczo zaprotestowałem; przyznaję, że nie przebierałem w słowach.
Oświadczyłem, że wzajemna pomoc militarna jest kluczowym elementem układu; że w tym punkcie nie możemy poczynić żadnych ustępstw i że bez Paktu Wschodniego o wzajemnej pomocy nie będzie w Europie ani rozbrojenia, ani bezpieczeństwa, nawet w ograniczonym, zachodnim kształcie. S. był wyraźnie zaniepokojony. Pocierając grzbiet nosa, zapytał cynicznie: co jesteście gotowi zaproponować, by kupić zgodę Niemiec na Pakt Wschodni?
Odparłem, że gwarancja bezpieczeństwa, jaką otrzymają Niemcy razem z innymi państwami, jeśli pakt zostanie zawarty, będzie wystarczającą nagrodą. S. wzniósł oczy w górę i w dość zagadkowy sposób wzruszył ramionami.
Wyszedłem z mocnym przekonaniem, że Simon w końcu zrozumiał, iż próba wykluczenia ZSRS z rozwiązania kwestii „uspokojenia w Europie” się nie powiodła. Jeśli ma się w tej dziedzinie coś osiągnąć, ZSRS musi w tym uczestniczyć na prawach równych z innymi mocarstwami.
Czytaj też: Grabież Europy. Jak okupowane kraje finansowały wojnę Hitlera?
28 lutego 1935
Znalazłem się w ubiegłym tygodniu w bardzo trudnej sytuacji. Nigdy nie miałem najmniejszych wątpliwości, że teksty w „The Timesie” i „Daily Telegraph” dotyczące wizyty brytyjskiego ministra w Moskwie to robota Foreign Office, a w szczególności Vansittarta. Przez cały tydzień prasa usilnie i systematycznie rozdmuchiwała ten temat na wszelkie możliwe sposoby […].
Vansittart, kiedy przedstawiałem mu Putnę, powiedział mi, że wprawdzie kampania prasowa związana z wizytą ministra, to nie jest sprawa Foreign Office, ale sam pomysł zasługuje na rozpatrzenie.
Było więc całkowicie jasne, że rząd brytyjski, zorientowawszy się, iż nie da się sklecić „bezpieczeństwa europejskiego” bez nas, postanowił przynajmniej wyciągnąć korzyści z zaangażowania ZSRS w działania na rzecz bezpieczeństwa – a przede wszystkim odegrać rolę bezstronnego mediatora (którą Anglicy zawsze lubili) w poszukiwaniu kompromisu między Berlinem i Moskwą w kwestii Paktu Wschodniego […].
Nasi ludzie w Moskwie jednak nie ustąpią. Zaraz po tym, jak w prasie pojawiły się pierwsze wiadomości, wysłałem pytanie, jakiej linii mam się trzymać. Otrzymałem odpowiedź, że informacje prasowe nie mają znaczenia; że mam zachować spokój, a gdyby Foreign Office się do mnie zwróciło, mam poinformować Moskwę.
Początkowo w NKID sądzono chyba, że wizyta Simona w Moskwie ma służyć „przykryciu” jego przyjazdu do Warszawy (gazety podawały, że brytyjski minister ma pojechać z Berlina do Warszawy, a potem do Moskwy). Zaprotestowałem, powołując się na materiały, którymi dysponuję, i spytałem, czy prasa sowiecka może zasygnalizować, choćby ostrożnie, że jest dobrze nastawiona do wizyty Simona.
NKID nie zgodził się nawet na tyle; powołano się na wątpliwości co do tego, czy minister rzeczywiście chce przyjechać. Jednak 26 lutego pozwolono mi przynajmniej popierać pomysł wizyty Simona w przypadku, gdyby Foreign Office lub koła do niego zbliżone zwróciły się do mnie w tej kwestii […].
25 lutego, odpowiadając na pytanie w Izbie Gmin, Simon oświadczył, że rząd rozpatruje sprawę jego wizyty w Moskwie. Ponownie zaapelowałem do M.M. i dziś w końcu otrzymałem instrukcję, by powiedzieć Vansittartowi, że jestem upoważniony do wręczenia Simonowi oficjalnego zaproszenia zaraz po tym, jak rząd brytyjski ostatecznie podejmie decyzję o wizycie angielskiego ministra w ZSRS. NKID chce jednak przybycia Simona, nikogo innego… Hm!
Oczywiście, grają tu rolę względy prestiżowe: skoro Simon jedzie do Berlina, to do Moskwy też powinien przybyć właśnie on. To zupełnie jasne. A jednak nie upierałbym się tak twardo przy Simonie. Tak naprawdę korzystniejsze byłoby zapewne wysłanie Edena. Tak czy owak, dzisiejszy dzień przyniósł wielką ulgę…
Czytaj też: „Kawaler z rozklekotanymi nerwami”. Co wiosną i latem 1939 roku pisano w Polsce o Hitlerze?
29 lutego 1935
Mieliśmy wczoraj na lunchu rodzinę Lloyda George’a i niemal całą jego „ekipę”: był sam starszy pan, jego żona, Gwilym i Megan. Pojawili się też Maitland (prominentny konserwatysta), Jarvie (bankier), „niezależny” labourzysta Josiah Wedgwood i inni.
Jestem pełen podziwu dla Lloyda George’a. Ma 72 lata i wciąż tryska energią. Po niedawnym urlopie wygląda wspaniale: silny, opalony, ze świeżą cerą pod burzą śnieżnobiałych włosów. Był w doskonałym humorze. Przy jedzeniu nie pił wina, ale zasmakowała mu wódka i po pierwszym kieliszku wychylił jeszcze jeden czy dwa.
L.G. stwierdził, że w tej chwili nie interesuje się specjalnie kwestią niemiecką. Obawy, jakie budzi agresywność Niemiec, są znacznie przesadzone. Niemcy potrzebują jeszcze co najmniej dziesięciu lat, by odbudować swą potęgę militarną, gospodarczą i finansową. Na razie więc Europa może spać spokojnie. Dużo bardziej niepokoi go sytuacja na Dalekim Wschodzie […]. Japonia, która ochoczo posługuje się metodą kija i marchewki, najwyraźniej postanowiła utworzyć na kontynencie azjatyckim potężne „żółte” imperium.
[…]. L.G. wybuchł i w niesłychanie ostrych słowach skrytykował rząd. Był w swoim żywiole, zjadliwy; mówił o głupkach pozbawionych krzty wyobraźni; to, co robią, nie zasługuje jego zdaniem na miano polityki. MacDonalda i [Neville’a] Chamberlaina potraktował szczególnie obraźliwie.
Sprawdź opinie i oceń książkę „Dzienniki Majskiego” w serwisie lubimyczytać.pl.
Źródło:
Tekst stanowi fragment książki „Dzienniki Majskiego” w opracowaniu Gabriela Gorodetsky’ego, która ukazała się właśnie nakładem wydawnictwa Bellona.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS