Anna Malinowska: Co dla pana znaczy data 16 grudnia 1981 roku?
Robert Ciupa, dyrektor Śląskiego Centrum Wolności i Solidarności: Miałem wtedy niewiele ponad rok. Moja rodzina mieszkała wówczas w katowickim Podlesiu. Z opowieści rodziców wiem, że tego dnia byłem w domu z mamą, a mój tata strajkował na kopalni Wujek. Mama była u niego dwa razy, stała pod bramą kopalni. Zawiozła mu kanapki, papierosy, ale ojciec prosił, żeby więcej nie przyjeżdżała, bo było niebezpiecznie, a strajkujący i tak mieli wsparcie. Prowiant donosili im okoliczni mieszkańcy. W mojej rodzinie to był ciężki grudzień. Mój dziadek ze strony mamy ciężko zachorował, w domu była napięta atmosfera. Wszyscy czuli strach o przyszłość, nie wiedzieli, co się stanie. Poczucie zagrożenia i niepewności pogłębiło się po pacyfikacji. Na Wujku zginęli ludzie. Tata opowiadał mi, że wówczas nikt, żaden z górników nie spodziewał się, że sprawy przyjmą tak tragiczny obrót. Owszem, spodziewali się represji, bicia, lania wodą, aresztowań. Ale nie sądzili, że padną strzały.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS