Kultura jest odzwierciedleniem natury z uwzględnieniem ludzkiego rozumu. Wbrew twierdzeniom filozofów oświecenia nie jest ona przeciwna naturze, ale wprost z niej wynika i mówi nam ona wiele o nas samych, o społeczeństwie i cywilizacji. Jest bardzo często mimetyczna wobec rzeczywistości, naśladuje niejako otaczający nas świat. Doskonale rozumieli to starożytni prawnicy rzymscy jak Gajus, który pisał w swoich Instytucjach, że tak jak ptak podlega prawom natury, tak i człowiek musi im podlegać. Chodziło oczywiście o prawo naturalne, a nie zrównanie ludzi ze zwierzętami.
Kultura obrazuje stan rzeczywisty człowieka, dlatego z uwagą analizuję filmy, które w 1995 roku znalazły się na oficjalnej liście Watykanu na pamiątkę 100-lecia kina. Stolica Apostolska uznała je za najważniejsze w historii. Pomimo wielu wartościowych pozycji jak Franciszek, kuglarz boży czy Monsieur Vincent, są to przeważającej mierze wysypy tworów ideologicznych wprost wrogich katolicyzmowi. Znamienne, że lista powstała za pontyfikatu Jana Pawła II. Traktowałbym ją poważnie, ponieważ dowodzi, że duch katolicyzmu uleciał z Rzymu. Podkreślam tutaj, że chodzi mi o ducha, mentalność i filozofię. Rzym do końca czasów będzie stanowić centrum chrześcijaństwa i dopiero na Sądzie Ostatecznym Chrystus zdecyduje o jego losie, o tym czy na wieki jego lokatorzy będą się wstydzić w rozpaczy, czy też z dumą chwalić Boga. Ten osąd należy jedynie do Zbawiciela.
Przeanalizujmy film Uczta Babette, który według Watykanu promuje wielkie wartości religijne. Zaznaczam, że na liście znajdują się filmy jeszcze gorsze od tego, którym należy się oddzielna ocena. Już na samym początku seansu katolik dostaje w twarz. Dowiadujemy się, że pierwsze z brzegu bohaterki zostały ochrzczone na cześć imion Lutra i Melanchtona (Marta i Filipa), którzy wprost nawoływali do eksterminacji katolików swoimi grafikami propagandowymi z wiszącymi kardynałami. Rysunki na zlecenie Lutra tworzył Lucas Cranach. Późniejsi protestanci tak się ich wstydzili, że współcześni luteranie nawet o nich nie pamiętają.
Narrator informuje nas, że ojciec Marty i Filipy był prorokiem. Oczywiście z perspektywy katolickiej jest to niemożliwe. Święty Jan od Krzyża napisał: „Dzisiaj, w obecnym okresie łaski, kiedy wiara jest już utwierdzona w Jezusie Chrystusie i ogłoszone jest już prawo Ewangelii, nie ma potrzeby pytać Boga dawnym sposobem ani też nie potrzeba, by przemawiał jeszcze i odpowiadał, jak wówczas. Dał nam bowiem swego Syna, który jest jedynym Jego Słowem – bo nie posiada innego – i przez to jedno Słowo powiedział nam wszystko naraz. I nie ma już nic więcej do powiedzenia.” Opis: Dzieła, s. 270. Źródło: Św. Jan od Krzyża – od ciemności ku światłu, deon.pl
Nie jest to rzecz bez znaczenia, dla protestantów Biblia jest otwartą księgą, która może być modyfikowana w zależności od okoliczności życiowych wiernych, jej interpretacja zawsze jest subiektywna i otwarta (hermeneutyczna). U katolików odwrotnie, Pismo Święte zawiera Objawienie, które zakończyło się w czasie i nie może już być zmodyfikowane żadnymi „prorokami”. Jaką wartość religijną Watykan zauważył w fałszywym proroku?
Następnie kadry filmu przenoszą nas do marnej chałupy, w której wierni gromadzą się na spotkanie modlitewne. Zamiast krucyfiksu na ścianie wisi wizerunek rzekomego proroka. Bohaterowie filmu śpiewają piosenki w języku narodowym. Po tym następuje przeskok do przeszłości Marty i Filipy, dowiadujemy się, że były tak piękne, że młodzieńcy szli do zboru tylko po to, żeby je ujrzeć. Być może było to spowodowane brakiem zdobnego ołtarza, patrzenie na młode panienki jest z pewnością bardziej nęcące od spoglądania na puste ściany. Widok szarego i brzydkiego zboru ukazanego w filmie wywołuje uczucie marności i rozpaczy. Od razu pojawi się zarzut, że przecież Chrystus urodził się w stajence. Owszem to prawda, nie zmienia to faktu, że swego Ojca czcił z pełną okazałością co wykazał O.J.L. Meagher w książce Jak Chrystus odprawił pierwszą Mszę Świętą?, obalił on tezy stawiane przez protestantów i podkreślił ciągłość bogatego kultu Starego Testamentu i Ofiary Nowego Przymierza ponawianej na każdej Mszy Świętej. Chrystus używał podczas Ostatniej Wieczerzy dostojnych szat i posługiwał się językiem sakralnym, jakim był hebrajski. Zdobne szaty kapłana katolickiego nawiązują do bogatych ubrań kapłanów Starego Przymierza, w dodatku mogą odwracać uwagę od szyj i włosów niewiast.
Narrator prowadzi nas przez historie miłosne bohaterek. Codzienne życie wspólnoty protestanckiej nuży widza rutyną. Pastor przewodniczy spotkaniom rodzinnym i wygłasza lakoniczne przemowy. Jako katolik nie jestem w stanie zrozumieć co Stolica Apostolska dostrzegła w tych obrazach. Są one raczej przejawem degradacji i usychania odciętej gałęzi. Niestety reżyser filmu Gabriel Axel Mørch był bezlitosny dla ewentualnego katolickiego widza. Dekadenckie sceny następują po sobie bez przerw, przez co cały wątek religijny filmu sprawnie umyka. Wyraźnie uwydatnia się problem, jaki protestanci mają z odróżnieniem sacrum i profanum. Możliwe, że tandetne sceny są winą samego opowiadania na podstawie, którego został nakręcony film. Nie zamierzam jednak oceniać utworu Karen Blixen.
W pewnym momencie, niespodziewanie do akcji wkracza wątek „papistowski”. Jakiś katolik z Francji zakochał się w śpiewie Filipy – córki proroka. Postanowił zrobić z niej „diwę”, wielką gwiazdę, która będzie śpiewać na chwałę Pana. Niestety szybko okazuje się, że chwała ma być oddawana samej śpiewaczce, a nie Panu Bogu. Prorok zauważył, że zły papista ewidentnie ma ciągoty do jego córki, którą to napastuje podczas śpiewania. Jedyny katolik w filmie sprawia wrażenie niezrównoważonego i zmysłowego amanta. Córka pastora wypowiada współpracę z papistą ku wielkiej uciesze naszego proroka.
W końcu po kilkudziesięciu scenach przyprawiających o sen zimowy pojawia się tytułowa Babette. Reżyser zrobił w filmie przeskoki o kilkadziesiąt lat, co znacząco utrudnia widzowi podążanie za fabułą. I tym razem przeskakujemy w czasie od odmowy córki pastora, do listu papisty z prośbą o przyjęcie Babette, trudno o bardziej pokręcony melodramat. Nasz katolicki amant nawet na stare lata nie stracił wigoru i w liście czyni córce proroka wiele komplementów, których słucha się z obrzydzeniem.
Babette jest w bardzo trudnej sytuacji, straciła całą rodzinę i nie ma dachu nad głową. Przyjechała z Francji do Danii, żeby pracować jako gosposia u naszych Marty i Filipy, które dobrodusznie ją przyjmują pod dach, choć nie mają jak opłacić jej usług. Cały ten obraz jest otoczony dziwnie pojętym chrześcijaństwem utożsamianym z dobroczynnością. Otóż po racjonalnej analizie dojdziemy do wniosku, że pobudki bohaterek wcale nie musiały być religijne, równie dobrze mogłyby być ateistkami i robić to samo.
Babette ciężko pracuje przez następne lata, dochody Marty i Filipy wzrastają. Niestety jak sama przyznaje, jedyne co ją wiąże z ojczyzną, to nie wiara katolicka, ale kupon na loterię. Otóż nie, to nie żart. Wspaniały wzór dla współczesnych katolików: ciężko pracujcie i grajcie w lotto. Rozumiem, że takim płodem fabularnym zachwyca się ateistyczny świat, ale że katolicki Rzym uznaje go za wzór postawy religijnej, to przerasta jakiekolwiek pojęcie ludzkie. Tylko Pan Jezus wie, jak mogło dojść do tak głębokiego upadku intelektualnego Stolicy Apostolskiej. „Co uczyniłaś pierwsza Córo Kościoła ze swoim chrztem?” pytał Jan Paweł II. Uczyniła dokładnie to samo, co główna bohaterka (postać stricte pozytywna) filmu, który za pontyfikatu Jana Pawła II został tak doceniony. Nie wiem jaki był wkład papieża w budowanie tej listy filmów, trudno jednak uwierzyć, że powstała bez jego czynnego udziału i akceptacji.
Powróćmy do naszego nieszczęsnego arcydzieła kinematografii. Religijne wartości niebezpiecznie zaczynają popadać w nim w naturalizm i panteizm, co już do reszty robi wodę z mózgu katolickiemu widzowi. W końcu tomizm wylądował na śmietniku historii jako przestarzały, a przyroda nie znosi próżni. Z filmu dowiadujemy się, że najważniejszymi cnotami chrześcijańskimi są wiara, nadzieja i miłość…. aj, jednak nie, najważniejsze są braterstwo i pokój. Święty Paweł nie wiedział o czym pisał, protestancki film z XX wieku na nowo zreinterpretował chrześcijaństwo ku zachwytowi Stolicy Apostolskiej.
Wystarczy na tyle fabuły, każdy zainteresowany zakończeniem, niech sam spróbuje przebrnąć przez te fantazmaty twórcze. Nadszedł czas na podsumowanie. Obserwujemy upadek największego osiągnięcia cywilizacji zachodniej jaką jest uniwersalny i katolicki Rzym. Trwa on od dziesięcioleci, a choroba modernizmu, która go trawi zdaje się być nie do pokonania.
Módlmy się na różańcu o przepędzenie tego protestanckiego ducha, który spętał naszych hierarchów, niech wróci za Ren. Ten duch tak naprawdę nie jest niczym innym jak duchem tego świata, zdesakaralizowaną resztką katolicyzmu. Szatan nie może niczego stworzyć, może jedynie psuć to co stworzył Bóg. Uświadomienie sobie głębokiego rozkładu Stolicy Apostolskiej, jest warunkiem odrodzenia się katolicyzmu w Polsce i na świecie. Przymykanie oczu na ten rozkład, jest śmiertelnym zaniedbaniem wobec naszej Matki-Kościół.
Nie otrzymuję wynagrodzenia za pisane teksty, dlatego proszę o wsparcie działalności – https://buycoffee.to/pawel-krzeminski
Dziękuję.
Przeczytaj także:
P. Krzemiński: Apostoł czasów ostatecznych i synod o synodalności
Requiem dla Francji
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS