A A+ A++

Wróciłam z koleżanką z pozycji na pierwszej linii frontu i trzeba było uzupełnić zapasy przed zbliżającą się długą godziną policyjną. Przestawiłyśmy samochód do cienia, zrobiłyśmy skromne zakupy i chciałyśmy jeszcze chwilę popracować w pobliskiej kawiarni przed następnym spotkaniem. Koleżanka zamówiła kawę, ja rozłożyłam laptop.

Przyleciało. Raz, drugi – bardzo blisko. Szkło posypało się do kawy. W kawiarni była nas czwórka: my – dwie dziennikarki, i dwie młodziutkie dziewczyny-barmanki. Wszystkie w mig znalazłyśmy się na podłodze. Poczułam coś gorącego przy boku, pomacałam – owalny element z bomby kasetowej. Automatycznie zgarnęłam go do kieszeni. Podniosłam się trochę i zobaczyłam, że epicentrum wybuchu jest jakieś 50 metrów dalej, po drugiej stronie ulicy. Żadne okno naszej kawiarni nie ocalało. Cud, że mój laptop, zasypany szkłem stał wciąż cały. Szybko zabrałam go ze stołu. Znów blisko wybuch… W samochodzie odłamek przebił na wylot przednie koło i szybę od strony kierowcy.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułAmeryka od wybuchu wojny kupiła od Rosji produkty za miliardy
Następny artykułGdzie jest burza. Wyładowania o poranku