Dzięki nim możemy bliżej przyjrzeć się strukturze powierzchni tej kosmicznej skały i dostrzec różnice wysokości, a sięgają one nawet 60 metrów. Kilka miesięcy temu mogliśmy zobaczyć pierwszą mapę tego obiektu. Model powstał na podstawie aż 11 milionów pomiarów. Faza misji polegająca na zmapowaniu powierzchni obiektu przy użyciu instrumentu o nazwie OLA, czyli LiDARU, który został zbudowany przez inżynierów z Kanadyjskiej Agencji Kosmicznej, już jest ukończona.
Pozyskane dane pozwolą astronomom zapoznać się z tego typu obiektami, które potencjalnie mogą zagrażać naszej planecie. Taka wiedza jest niezwykle cenna, gdyż dzięki niej będziemy mogli stworzyć odpowiednie technologie, które pozwolą nam spróbować zneutralizować kosmiczne skały, jak to wiele razy widzieliśmy w filmach sci-fi. Obrazy będą wykorzystane również do wybrania miejsca pobrania próbek przez sondę.
Naukowcy na razie przedstawili cztery najlepiej zapowiadające się obszary, które zostały określone nazwami: Sandpiper, Osprey, Kingfisher i Nightingale. Występują na nich małe skały o średnicy nie większej niż 2,5 centymetra. Wszystkie one mają swoje zalety i wady. Najważniejsze jest jednak bezpieczeństwo sondy, więc inżynierowie z NASA wybiorą takie miejsce lądowania, które pozwoli bezpiecznie zrealizować tę niezwykle ważną misję.
W ostatnich miesiącach sonda OSIRIS-REx coraz bardziej zbliżała się do powierzchni Bennu. We wrześniu orbitowała nad nią na wysokości zaledwie 225 metrów. Uzyskane obrazy dysponować rozdzielczością nawet 2 cm/piksel. Najważniejsza faza misji, czyli lądowanie na powierzchni planetoidy i pobranie próbek z jej powierzchni planowane jest na jeszcze ten rok lub początek przyszłego. Co ważne, jest to druga w historii ludzkości, po japońskiej sondzie Hayabusa-2, misja pobrania próbek z planetoidy i dostarczenie ich na Ziemię.
Gdy zebrana zostanie wystarczająca ilość danych, w tym próbek skał o masie ok. 2 kilogramów, co ma się wydarzyć do lipca 2020 roku, urządzenie zostanie wysłane w misję powrotną na naszą planetę. Ma to nastąpić ok. marca 2021 roku. NASA przewiduje, że próbki skał znajdą się w jej laboratoriach do badań ok. roku 2023. Lądowanie urządzenia ma nastąpić w Utach.
Co niezwykłe, pierwsze badania Bennu pokazują nam, że może ona być nie tylko siewcą zagłady, ale również siewcą życia. Naukowcy w trakcie zbliżania się sondy do obiektu uruchomili na jego pokładzie trzy spektrometry. Zebrały one ciekawe dane na temat składu powierzchni tej planetoidy. Analizy danych pozwoliły ustalić, że na obiekcie występują minerały zawierające połączone atomy tlenu i wodoru, czyli tzw. grupy hydroksylowe.
Występują one na całej planetoidzie w minerałach ilastych. Bennu jest jednak za mała, aby sama z siebie zawierała wodę. Prawdopodobnie była ona obecna na pierwotnej planetoidzie, z której rozpadu uformowała się Bennu, i dlatego mogliśmy ją wykryć. Jest to typowy obiekt pozostałości po wczesnym utworzeniu Układu Słonecznego, więc jest też idealnym materiałem do badań nad prymitywnymi substancjami lotnymi i organicznymi.
Planetoida Bennu potencjalnie będzie stanowiła zagrożenie dla naszej planety w roku 2135. Prawdopodobieństwo, że Bennu wtedy zderzy się z naszą planetą wynosi zaledwie 1:2700, ale pomimo tego faktu, astronomowie nie bagatelizują całej tej sytuacji, ponieważ jeśli w grę wchodzą kosmiczne skały, to do końca nic nie jest pewne.
Bennu to kosmiczna skała o średnicy 560 metrów, waży 70 milionów ton, porusza się z prędkością 28 km/s, obiega Słońce co 437 dni i znajduje się na linii kolizyjnej z Ziemią, zbliżając się do nas co 6 lat. Uderzenie jej w naszą planetę wywołałoby wybuch o sile 1,15 gigaton TNT, ok. 23 razy większy, niż największy wybuch bomby wodorowej. Gdy już OSIRIS-REx zakończy badania planetoidy Bennu, poznamy dokładne szacunki i na ich podstawie naukowcy stworzą plan działania dla przyszłych misji neutralizacji kosmicznych skał.
Źródło: GeekWeek.pl/NASA / Fot. NASA
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS