A A+ A++

Na początku lat 80. ani Adam Drewniany, ani Elon Musk, nie myśleli o samochodach na baterie poza tymi napędzanymi na dwa, cztery lub sześć „paluszków”. Wtedy motoryzacja wyglądała inaczej. Nawet na początku XXI wieku – jak wspomina Drewniany, który z Teslą związany jest od 2001 roku – samochód elektryczny nie dość, że nie istniał w marzeniach młodych entuzjastów sportów motorowych, czy eleganckiej klienteli salonów samochodowych, a już tym bardziej zwykłych użytkowników, to był do zaakceptowania co najwyżej jako transport na polu golfowym lub w zakładach przemysłowych… Do czasu, kiedy to w głowie Elona Muska pojawił się koncept samochodu sportowego napędzanego właśnie na prąd.

– Elon Musk miał ogromną chęć wzniecenia rewolucji w motoryzacji i niesamowitą ilość energii do ciężkiej pracy. Pewnie miał też trochę szczęścia i – mam nadzieję – że drobną jego częścią byłem ja – wspomina Drewniany, który w tamtym czasie – jak mówi – „był młodym człowiekiem z wizją przyszłości i ambicjami przerastającymi go na każdym etapie życia”. Nie tylko zresztą w tej kwestii było mu blisko (w przenośni i dosłownie) do Elona Muska. Na początku XXI wieku zakłady Drewnianego zlokalizowane były w San Carlos w Kalifornii – w miejscowości, w której narodziła się Tesla.

Tesla Roadster na drodze współpracy z Elonem Muskiem

– Prawdopodobnie to właśnie ze względu na sąsiedztwo i moją ówczesną reputację, dostałem do przeanalizowania i wyceny produkcję podzespołów do samochodu Tesla Roadster. I od tego się zaczęło – wspomina Drewniany w rozmowie z „Forbesem”.

Jednym z pierwszych zadań związanych z Teslą Roadster, było przygotowanie wyceny produkcji przekładni do „samochodu przyszłości”. Odpowiedź z Tesli przyszła dopiero po kilku miesiącach.

– Pojawiło się w mojej firmie trzech inżynierów Tesli z wyrazem twarzy pasującym bardziej do Ściany Płaczu w Jerozolimie niż do słonecznej Kalifornii. Jeden z nich trzymał w ręku rysunki mojego projektu – opowiada Drewniany. Wycena przygotowana przez Polaka nie była wyceną pierwszego wyboru – w pierwszej kolejności zadanie powierzono komu innemu. Tesla zmieniła zdanie, bo w pewnym momencie załoga Elona Muska – dosłownie i w przenośni – stanęła pod ścianą.

– Na wstępie przeprosili i przyznali, że przekazali ten projekt tańszej firmie, ale nie wierzą, że ta firma jest w stanie go wykonać, a jeśli do poniedziałku rano nie przedstawią Muskowi gotowego produktu, to cały zespół straci pracę – opowiada Drewniany, dla którego czas zdecydowanie nie był sprzymierzeńcem.

Zdecydowałem się na coś, co wydawało się niemożliwe do zrealizowania w tak krótkim czasie. To było wyzwanie i… jak zawsze chęć sprawdzenia samego siebie – wspomina biznesmen dla którego (i jego ludzi) najbliższych kilka dni oznaczało pracę dzień i noc. Udało się. Po kilku dniach produkt trafił do laboratorium Tesli, został zaakceptowany, a później… później poszło już z górki. Na biurku pojawiły się oferty na szereg innych komponentów do Roadstera Tesli. Później zresztą okazało się, że to nie jedyny samochód, do którego elementy przygotowywał. I to też nie był ostatni raz, kiedy ratował Teslę, pomagając jej zrealizować obietnice Muska i odpowiedzieć tym samym na oczekiwania inwestorów.

Tesla Model S

W 2008 roku Tesla Roadster trafiła do seryjnej produkcji. W tym samym roku powstała też Tesla Model S, której prototyp zaprezentowany został rok później. Kolejne auto, które miało wyjechać z fabryki Elona Muska, zwłaszcza po sukcesie poprzedniego modelu, budziło ogromne zainteresowanie. Równie wielkie co oczekiwania klientów i wspomnianych inwestorów. Premiera nowej Tesli została zaplanowana na lato 2012 roku, ale termin stanął pod znakiem zapytania. Historia lubi się powtarzać i tak było też w tym przypadku.

Na kłopoty Drewniany

– W maju 2012 r. otrzymałem telefon od VP Global Supply Tesli z informacją, że pojawił się duży problem, który nigdy nie powinien się pojawić i że w pewnym sensie może on zrujnować wizerunek Tesli. Wszystkie baterie – serce samochodu – produkowane były w ograniczonych ilościach na prototypach doświadczalnych – opowiada Drewniany.

Produkcja Battery Pack (największej części w samochodzie Tesli – red.) na masową skalę musiała się więc rozpocząć w ciągu trzech miesięcy, ponieważ światowe wejście na rynek Modelu S zostało już zapowiedziane na 1 września. – Niestety, żadna firma działająca w branży produkcji Battery Pack nie podejmie się ustawienia produkcji w czasie krótszym niż 10 – 14 miesięcy – opowiada Drewniany, który jednak spróbował to zrobić.

Zlecenie było równie wielkie co ryzyko. Do 1 września miało powstać 300 Battery Packów, a produkcja miała być później zwiększana do 1800 sztuk tygodniowo.

W przeciwieństwie do pracy nad Teslą Roadster Drewniany – poza czasem – miał jeszcze jednego wroga – technologię. A raczej jej brak. W tamtym czasie nie było bowiem maszyn, które byłyby w stanie obrobić części potrzebne do produkcji baterii. Dlatego też decyzja o współpracy nie była dla niego taka łatwa, jak za pierwszym razem. – Swojej pracy mogę być pewien, ale tu potrzebna była praca dziesiątek, może setek ludzi – wspomina.

Zgodził się, ale pod warunkiem, że Elon Musk, wykorzystując swoją pozycję, przekona właścicieli firmy Hass, aby zmienili produkcję maszyn i dostosowali ją do jego koncepcji i jego wymagań. I znowu się udało.

– Nie byłem u Hassa z Muskiem, choć słyszałem, że przy wejściu padł na kolana… w momencie, gdy okazało się, że obaj są miłośnikami sportów samochodowych, dalsza rozmowa poszła gładko. Hass jest właścicielem czterech zespołów w NASCAR i jednego w Formuła 500. Musk i Hass do dzisiaj są przyjaciółmi – opowiada Drewniany w rozmowie z „Forbesem”.

Na przeszkodzie stało więc już tylko znalezienie odpowiedniego miejsca dla fabryki, gdzie miały powstawać Battery Packi dla Tesli. Wybór padł na Teksas. Tam Drewniany kupił budynek starej szkoły, który następnie przerobił na fabrykę.

Budynek szkoły w Teksasie przerobiony na fabrykę. Zdjęcie z 2012 roku. Fot.: Adam Drewniany / archiwum prywatne

Do pracy Drewniany zatrudnił m.in. więźniów (w ramach współpracy z władzami lokalnego więzienia – red.), a samą inwestycję sfinansował za pieniądze… żony. Co po latach, z uśmiechem, wspomina jako jedną z bardziej ryzykownych decyzji.

Konieczność zainwestowania 5 milionów dolarów w tak krótkim czasie w coś, co zdaniem wszystkich ludzi wokół mnie było czystym szaleństwem, a w tym ja wariatem, nie ułatwiało mi życia i podjęcia tej decyzji. Moja żona nie odzywała się do mnie przez 3 miesiące. Przeprowadziłem się do Teksasu, zostawiając rodzinę w Kalifornii. A wszystko to działo się na podstawie rozmowy z Elonem Muskiem i Peterem Carlssonem (były wiceprezes Tesli, a dziś biznesowy partner Drewnianego – red.), gdyż nie było nawet czasu na sporządzenie i podpisanie kontraktu. Co było największym wyzwaniem? Jak przelać pieniądze na inwestycje ze wspólnych kont bankowych bez zgody żony i bez… rozwodu – opowiada po latach z uśmiechem.

Ale znowu się udało. I tak kilka tygodni po zakupie budynku dawnej szkoły, przerobionej w ekspresowym tempie na fabrykę, w równie ekspresowym tempie uruchomiono pierwsze maszyny, które rozpoczęły produkcję Battery Packów.

Budynek szkoły przerobiony na fabrykę realizującą zlecenia dla Tesli. Zdjęcie z 2012 roku. Fot.: Adam Drewniany / archiwum prywatne

Specjalne Battery Packi produkowane są tam do dziś (pracą fabryki zarządza jego syn – red.), a za współpracę z Elonem Muskiem Polak otrzymał od szefa Tesli nagrodę w 2012 roku.

W 2012 roku Adam Drewniany odbiera nagrodę za współprac … czytaj dalej
Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułMaciej Stuhr jako seryjny morderca. Kiedy premiera “Szadzi” w TVN?
Następny artykułNeutralizacja bomby Tallboy. Zakończył się pierwszy dzień przygotowań