Załączone zdjęcia mówią same za siebie, komentarza nie wymagają. Wymagają za to wytłumaczenia się miejskich służb.
Chodzi o przyuliczne pasy, na których przeważnie rośnie (bądź rosnąć powinna) trawa. W wielu miejscach naszego miasta wyglądają, jakby je przeorano pługiem. Jest szczególnie źle, gdy stopnieje śnieg lub po opadach deszczu. Tworzy się błoto i koleiny, bo pasy rozjeżdżane są przez parkujące na nich samochody. Winni oczywiście kierowcy, ale i miejskie służby, nie zawsze reagujące.
– Ich obojętność do tego doprowadziła – oskarża wprost nasz czytelnik (chce pozostać anonimowy), autor załączonych zdjęć. – Na początek kierowca parkuje nieśmiało, przejeżdżająca straż miejska tego nie widzi i po jakimś czasie trawa zmienia się w klepisko. A wówczas, gdy poprosi się strażnika o interwencję, usprawiedliwia on kierującego, mówiąc: „przecież tu nie ma trawy, więc za co karać”.
Zgodnie z przepisami, parkowanie samochodu na trawniku jest wykroczeniem, za które grozi grzywna do 500 złotych. Gliwicka straż takich grzywien mogłaby wlepić sporo, bo problem jest nagminny – widać go, na przykład, jadąc z Ostropy do centrum czy przy ulicach Kozielskiej i Tarnogórskiej.
Komendant straży w Warszawie podpowiada Gliwicom, co robić
Sprawa niszczonych przez auta pasów zieleni zainteresowała naszego czytelnika podczas pobytu w Warszawie. W stolicy problem był, ale się rozwiązał, gdy strażnicy zaczęli reagować stanowczo. Przede wszystkim – częściej kontrolowali. Działali też prewencyjnie, za wycieraczkami lub na klamkach aut zostawiając zawieszki informujące o popełnionym wykroczeniu oraz niszczeniu środowiska naturalnego – w ten sposób testowano w przestrzeni miejskiej rozwiązania wypracowane z udziałem mieszkańców, aktywistów i badaczy społecznych.
Takie skuteczne przeciwdziałanie zjawisku wymagało od funkcjonariuszy świetnego rozeznania w terenie oraz dobrej znajomości przepisów prawa. Chodzi na przykład o rozpoznanie, czy parkowanie odbywa się w pasie drogowym, czy poza nim.
Skąd gliwiczanin tyle wie o działaniach straży stołecznej? Bo zastępca tamtejszego komendanta zrobił coś, na co mieszkaniec Gliwic nie może się doczekać w rodzinnym mieście. Odpowiedział mu na pisemne zapytanie!
Doczekać nie może się i redakcja. Ponad tydzień temu wysłano pytanie do Straży Miejskiej w Gliwicach. Na razie cisza. Przyszedł tylko SMS z przeprosinami za to, “że tak długo to trwa” i informacją, że odpowiedź wciąż jest przygotowywana”. Winna pandemia i… praca zdalna.
O działaniu strażników w tej kwestii ciut dowiedzieć się można, przeszukując profil tej formacji na Facebooku. Zamieszczono tam zdjęcie niszczącego pas zieleni samochodu dostawczego, widać ślady bieżnika opony, odciśnięte w glinie. Wpis: „nie ma usprawiedliwienia dla niszczenia wspólnego dobra”. Plus – co za to grozi.
W Gliwicach nie ma sensu kupować samochodu
Inna sprawa, że gliwiczanie powinni przerzucić się na rowery i hulajnogi. W wielu przypadkach przyczyną problemu rozjeżdżonych pasów jest bowiem problem inny: notoryczny brak miejsc parkingowych na naszych ulicach i osiedlach. A często miejsca takie można stworzyć. Wystarczy część pasów zieleni zastąpić zatoczkami dla aut, na przykład z ażurowymi płytami, w których rośnie trawa – przynajmniej tam, gdzie parkujących pojazdów jest najwięcej.
I na koniec oddajmy jeszcze głos czytelnikowi: – Pojechałem do Rybnika i takich obrazków tam nie ma. Komendant gliwickiej straży miejskiej oraz wiceprezydent (Mariusz Śpiewok – red.) nadzorujący straż mieszkają w Rybniku. Wzorce stamtąd mogliby wprowadzić do Gliwic.
Marysia Sławańska
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS