Zapalony wędkarz, sportowiec, pozytywnie zakręcony człowiek. Dawid Sykała (30 l.) ma za sobą ciężki wypadek, w którym stracił rękę i nogę. Jak sam mówi, po tych przeżyciach tym bardziej docenia życie. Teraz pomaga innym osobom niepełnosprawnym.
Mimo wypadku, pan Dawid nie porzucił swojej pasji. Zaraził już tym bakcylem najstarszego syna, Tobiasza. Teraz chciałby zrobić coś dla innych wędkarzy.
– Planuję stworzyć mobilną aplikację, która ułatwi życie wędkarzom. Dziś wszelkie dane związane z połowem zapisują na kartce, w warunkach, które temu nie służą. Dzięki aplikacji będzie to można zrobić wygodnie, w telefonie – wyjaśnia.
Pan Dawid znalazł już firmę z Wrocławia, która zdecydowała się stworzyć aplikację. Potrzeba na to 5 tys. zł.
Walka o życie
To, co przeżył, niejednego by złamało. Do domu w Lubsku miał zaledwie 30 km. Wracał z pracy z Niemiec, razem z wujkiem. Przejeżdżali autostradą na wysokości Cottbus. Napotkali na przewężenie drogi z powodu robót drogowych. Stanęli w korku, tuż za ciężarówką. O tym, co się stało w ten upalny dzień (1.07.2016 r.), dowiedział się znacznie później. Bo busa staranował kilkudziesięciotonowy tir.
– Tamten kierowca po prostu zasnął. W ogóle nie hamował – mówi D. Sykała, który obecnie mieszka w Żarach.
Wujek 27-letniego wówczas Dawida wyszedł z wypadku bez zagrażających życiu obrażeń. Dawid znalazł się na krawędzi życia i śmierci. Był zmasakrowany. Oderwana wskutek uderzenia noga została w kabinie auta, jego samego wyrzuciło na zewnątrz.
– U lewej ręki był urwany cały biceps. Nadawała się tylko do amputacji. Nie było możliwości, by to pozszywać. Do tego połamane zęby, nos – wylicza.
To nie było jednak najgorsze. Odniósł ciężkie obrażenia narządów wewnętrznych. Do tego stopnia, że lekarze musieli porzucić myśl o jego transporcie do Berlina, do specjalistycznego szpitala. Bo on by tego nie przeżył. – Gdy mnie przywieźli, miałem 1 proc. hemoglobiny – tłumaczy.
W czasie pobytu w szpitalu przechodził kolejne operacje, miał sepsę. Przez 24 dni oddychał przy pomocy respiratora, przez 30 dni był w śpiączce farmakologicznej. Gdy go wybudzili, walka się dopiero zaczęła.
– Gdy pierwszy raz stanąłem na nogę, to dosłownie na 2 sekundy. I zaraz straciłem przytomność – wspomina. Przez pierwsze półtora roku nie wychodził z domu.
– Nie mogłem się pozbierać, wyjść do ludzi. Pomógł mi sport. Mój trener, gdy nie przyszedłem na siłownię, zjawiał się u mnie i mnie wyciągał – opowiada.
Należy do klubu sportowego w Zielonej Górze, bierze udział w mistrzostwach Polski w rzucie dyskiem. Apetyt na życie najbardziej zaostrzają mu treningi w rzucie dyskiem i pchnięciu kulą. Ćwiczy kilka razy w tygodniu z innymi sportowcami z niepełnosprawnościami. Jego marzeniem jest udział w paraolimpiadzie. Ostatni długi weekend spędził z grupą przyjaciół z całej Polski, po amputacjach.
– Zdobywaliśmy Góry Stołowe – opowiada. I zdradza, że marzy o nauce jazdy na desce snowbordowej.
O swoim szczęściu mówi z uśmiechem – o żonie Elżbiecie i dzieciach. Już po wypadku na świat przyszła Nadia (2 lata) i i Oliwier (6 miesięcy).
Można żyć
Dla innych robi bardzo dużo.
– Od znajomej dowiedziałem się o panu Waldku z Gubina. Ma 62 lata. Każdego dnia siedział na wózku do godz. 15. Czekał, aż sąsiad wróci z pracy, by go zniósł na godzinę na dół. Potem musiał znowu prosić o pomoc. A ja już przez to przeszedłem, więc wiem, co trzeba zrobić, dokąd pójść, by załatwić protezy. Gdy pojechaliśmy do Zielonej Góry i Świebodzina, do szpitala rehabilitacyjnego, to już było dla niego wielkie wydarzenie – opowiada pan Dawid. Teraz czekają. – Sądzę, że do wakacji powinien mieć protezy. Takie zwykłe, bezpłatne. Ale jemu one dadzą samodzielność.
Jest ambasadorem Fundacji Votum.
– Jeżdżę do ich podopiecznych. Ostatnio byłem w Legnicy, u pana, który nie ma ręki. Człowiek się czasem załamuje, bo nie ma ręki, a tu przyjeżdża ktoś, kto nie ma jeszcze nogi. I wtedy widać wyraźnie, że z tym można żyć i dawać sobie radę. Czasem trzeba wesprzeć, a czasem po prostu podzielić się pomysłem na to, co ułatwia życie. Koleżanka bez ręki pokazała mi sposób, jak obierać ziemniaki – uśmiecha się Dawid.
Tyle do zrobienia
Wkrótce pan Dawid otrzyma numer KRS, by móc korzystać ze wsparcia 1 proc. Dlaczego dopiero teraz?
– Ludzie pytają, czemu o sobie myślę na końcu. A ja mówię, że mam tyle do zrobienia. Czasem doba wydaje się za krótka. Ale mi to wszystko daje wielką radość – kończy D. Sykała.
Pomóc w zrealizowaniu pomysłu stworzenia aplikacji dla wędkarzy można poprzez portal zrzutka .pl poprzez link
https://zrzutka.pl/4naevv?utm_medium=social&fbclid=IwAR0HoglDWF4CiSip-LHDCLs1vwKc8e3D4tmtRo4W5OKu0yYuslV5kAMIo8o |
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS