Głośny wywiad prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego dla tygodnika „Sieci” (pełna treść w numerze poniedziałkowym) zapowiada poważną korektę polityki rządu w relacjach z Unią Europejską.
CZYTAJ: Jarosław Kaczyński w „Sieci” o relacjach z KE: „Wykazaliśmy maksimum dobrej woli ale ustępstwa nic nie dały. Czas wyciągnąć wnioski”
Nie mamy już gdzie się cofnąć. Wykazaliśmy maksimum dobrej woli, poszliśmy na kompromisy, ale widać, że nie o to tu chodzi. Jeżeli wygramy, stosunki z Unią Europejską będziemy musieli ułożyć po nowemu –
— deklaruje premier Kaczyński. W tym kontekście warto zauważyć, że podjęcie negocjacji i punktowe ustępstwa miały sens: pokazały, że polski rząd chce porozumienia, i jest gotów wykazać się elastycznością. W nadchodzącym boju to będzie ważny i cenny argument: to nie Polska (mimo licznych ciosów, które na nią spadły) obraziła się na Brukselę, ale odwrotnie. To nie Polska wywróciła stolik, ale Komisja Europejska, eskalująca żądania poza granice tego, co akceptowalne.
Zgłoszone na ostatniej prostej przez Ursulę von der Leyen jest nie do przyjęcia. Prawo kwestionowania statusu sędziego przez każdego sędziego pracującego w polskim wymiarze sprawiedliwości oznaczałoby chaos i anarchię. To postulat niewyobrażalny w państwach starej Unii; kogoś, kto zaproponowałby taki wist, szybko usunięto z zawodu, przypisując mu zapewne również chorobę psychiczną. Tymczasem Polsce próbuje się narzucić to toksyczne rozwiązanie, świadomie lub nieświadomie odtwarzając rosyjsko-pruską strategię wobec I Rzeczypospolitej z drugiej połowy XVIII wieku.
„Ustępstwa nic nie dały, choć poszliśmy daleko, według mnie ryzykownie daleko. Trzeba uznać tę prawdę i skupić się na zabezpieczeniu polskich obywateli” –
— mówi premier Kaczyński, wskazując kierunek:
Skoro w tym obszarze Komisja Europejska nie wypełnia swoich zobowiązań wobec Polski, to my nie mamy powodów wykonywać swoich zobowiązań wobec Unii Europejskiej. To były jednak umowy i uzgodnienia działające w obie strony. Przy czym nie chodzi tu o niepłacenie składki członkowskiej, ale o inne działania i przedsięwzięcia.
Z tych słów wynika, że Polska rozważa zapewne podjęcie działań w sferze energetycznej. Ten kierunek ma podstawą zaletę: mógłby wiązać się z korzyściami gospodarczymi i ekonomicznymi odczuwanymi bezpośrednio przez zwykłych obywateli. W ten sposób batalia z KE, a na podwórku krajowym z jej politycznymi reprezentacjami, nie byłaby sporem, w którym jedna strona epatowałaby unijnymi pieniędzmi, a druga musiałaby bronić się jedynie na wysokim C, (słusznie) przywołując takie pojęcia jak suwerenność i niepodległość. Jeśli Polska zdecyduje się na walkę o tani prąd, to rząd również będzie miał w ręku wymierną korzyść.
I być może to właśnie będzie oś kampanii 2023 roku. Pułapka, którą zastawiła Komisja Europejska wspólnie z polską opozycją na rząd formacji niepodległościowych, może być do ominięcia.
CZYTAJ: Polska jest wypychana z UE, a środkiem do tego jest próba uczynienia z niej państwa upadłego. Jak się przed tym bronić?
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS