We wtorek gośćmi „Faktów po Faktach” byli posłanka Lewicy Agnieszka Dziemianowicz-Bąk oraz poseł PiS i wiceminister spraw zagranicznych Piotr Wawrzyk. Rozmowa dotyczyła między innymi przyjętej przez Sejm i błyskawicznie podpisanej przez prezydenta Andrzeja Dudę nowelizacji ustawy o ochronie granicy państwowej. Ustawa umożliwia wprowadzenie na czas określony zakazu przebywania na obszarach przygranicznych. Nowe przepisy nie będą dotyczyć m.in. mieszkańców obszaru objętego zakazem przebywania, osób wykonujących pracę zarobkową na tym obszarze, uczniów oraz osób korzystających z przejść granicznych. Ponadto, komendant placówki Straży Granicznej będzie mógł zezwolić na przebywanie na obszarze objętym zakazem innych osób – w szczególności dziennikarzy.
Piotr Wawrzyk: Sformułowanie, którego użyła pani poseł, jest nie do przyjęcia
Ocena zapisów ustawy podzieliła gości „Faktów po Faktach”. Zdaniem Dziamianowicz-Bąk w terenie przygranicznym „dalej de facto będzie obowiązywał stan wyjątkowy”. – To znaczy, że swobodnego dostępu dalej do obszaru przygranicznego nie będą miały media, dalej nie będą mogły tam znajdować się organizacje humanitarne, które ratują życie i pomaga osobom, które są siłą wypychane przez reżim białoruski na stronę polską, lądują w lasach i czasami przez wiele dni są przepychane z jednego miejsca na drugie, z Polski na Białoruś, z Białorusi do Polski – mówiła posłanka Lewicy.
Piotr Wawrzyk stwierdził, że nowe przepisy nie są utrzymaniem stanu wyjątkowego, tylko „wprowadzeniem pewnych ograniczeń w sytuacji zagrożenia”. Podkreślił też, że dziennikarze będą mogli wjechać do strefy granicznej po otrzymaniu zgody komendanta Straży Granicznej. – Chciałbym też stanowczo zaprotestować przeciwko równaniu działań polskich i białoruskich służb. Sformułowanie, którego użyła pani poseł, że migranci przepychani są przez służby, jest nie do przyjęcia – zwrócił uwagę wiceszef MSZ.
Przepychanka słowna między Wawrzykiem i Kajdanowiczem
Następnie doszło do ostrej wymiany zdań między Wawrzykiem i prowadzącym rozmowę Grzegorzem Kajdanowiczem. Polityk PiS przekonywał, że to nie politycy będą decydować, które redakcje będą mogły przebywać w strefie przgranicznej. – Pan uważa, że komendant straży granicznej jest politykiem? – pytał Wawrzyk. – Jest podwładnym polityków – odparł dziennikarz.- W pewnym sensie wszyscy urzędnicy są podwładnymi polityków – rzucił wiceminister. Kajdanowicz nie dał się przekonać, że komendant sam będzie podejmował decyzję. Wawrzyk wyjaśniał, że zadaniem komendanta będzie ocena, czy reporterze nie będą „zakłócać i utrudniać” pracy służb. – Czego się boicie, nie chcą wpuścić dziennikarzy i organizacji humanitarnych – dopytywał prowadzący rozmowę.
“Sprowadza pan naszą rozmowę do absurdu”
Dziemianowicz-Bąk wtrąciła, że „pan poseł jest przyzwyczajony do tego, że o przekazie medialnym decyduje rząd”. – Tu nie chodzi o to, żeby czegoś się bać. Tu chodzi o to, żeby funkcjonariusze nie byli „rozpraszani” również koniecznością zadbania o bezpieczeństwo dziennikarzy„ – mówił Wawrzyk. Kajdanowicz przekonywał, że dziennikarze są przyzwyczajeni do pracy w strefach wojennych i nie potrzebują specjalnej ochrony. – Proszę mi nie wmawiać takich rzeczy. Dziennikarze są po to, żeby patrzeć władzy na ręce, a nie po to, żeby bezkrytycznie przekazywać to, co dostaną od służb. (…) Czy pan uważa, że każdy dziennikarz pchałby się tam, gdzie jest niebezpiecznie? – wyraził oburzenie Kajdanowicz. – A da pan gwarancję, żeby tak nie było? – nie ustępował rozmówca. – Sprowadza pan naszą rozmowę do absurdu. Jeżeli pan mi każe dać gwarancję za wszystkich dziennikarzy, to mamy sytuację absolutnie absurdalną – uciął temat dziennikarz.
Czytaj też:
Trwa wyścig z czasem. Aktywiści i dziennikarze w nocy bez ograniczeń w strefie nadgranicznej?
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS