A A+ A++

Co sprawia, że osoby z zaburzeniami osobowości typu borderline szukają pomocy?

– Ludzie z zaburzeniami osobowości nie mają możliwości, by radzić sobie z wewnętrznymi i zewnętrznymi zawirowaniami bez względu na to, czy ich sprawcami są oni sami, czy inni. Dlatego poszukują specjalistów, aby odnaleźć względnie trwały spokój. Mój sposób wyjaśniania BPD (Borderline Personality Disorder) może być niejasny, ale jest to zaburzenie, które wprowadza dezorientację. Mam je przedstawić?

Proszę.

– „Chcę być kochany, ale nie wiem, jak kochać, a więc skoro nie wiem, jak kochać, to jak mogę być kochany? Ale chcę być kochany i nie chcę być kochany, nie chcę być blisko miłości, ale nie chcę też być daleko od niej, tylko na tyle blisko, by ją mieć, nie wiedzieć tego, po prostu ją czuć. Wiedzieć, że ją mam i ją czuję, że ją chcę, ale nie wiedzieć, że chcę ją mieć i nie być na tyle blisko, by wiedzieć, że ją chcę”. Ludzie bez zaburzenia osobowości typu borderline często nie rozumieją, co mam na myśli, za to moi pacjenci mówią, że ich dobrze rozumiem. I tak właśnie jest, rozumiem ich: to ciągłe zdezorientowanie w ciągłych niepowodzeniach w zrozumieniu samych siebie.

Borderline to współwystępowanie porzucenia i pustki, tworzących strukturę powierzchniową. Struktura powierzchniowa, wszystkie te okazywane zachowania, emocje, reakcje na porzucenie i pustkę. Wielu z moich pacjentów czuje się niewidzialnymi, co może aktywować depresję i chęć do samookaleczania. Zajmując się tylko strukturą powierzchniową, nie leczy się zaburzenia osobowości typu borderline. Dlatego leczenie BPD jest tak trudne, chociaż według statystyk jest to najczęściej uleczalne zaburzenie osobowości i u 80 procent osób z BPD dochodzi do ustąpienia objawów. Na tyle, że można być w związku, pracować i radzić sobie ze swoimi emocjami, reakcjami, postrzeganiem świata tak, by dobrze funkcjonować. 80 proc. to bardzo dużo, a większość specjalistów o tym nie wie, ponieważ operują danymi z 1980 roku.

Jakie mity pokutują wokół BPD?

– Wielu ludzi wierzy, że początkiem BPD jest trauma, co nie jest prawdą. Trauma jest obecna u wielu pacjentów, ale nie u wszystkich. Wielu specjalistów również wierzy, że powodem jest przedłużająca się trauma seksualna, co także mija się z prawdą. Wielu to przeżyło, ale nie wszyscy. Nie możemy wrzucić wszystkich do jednego worka, musimy patrzeć na indywidualne doświadczenia i reakcje. Innym elementem jest zaniedbywanie dziecka przez rodziców. Brak zainteresowania z ich strony i niepozwalanie dziecku na ekspresję emocji. W DBT (terapia dialektyczno-behawioralna), której autorką jest Marsha M. Linehan, występuje unieważnianie rodzinnego środowiska. Jest to genialne, ponieważ dostrzega się, że dzieci (lub jak je nazywam: pisklaki BPD) dorastają w środowisku, w którym ich normalne, emocjonalne reakcje, jak płaczliwość, gniew, strach, są lekceważone. Nie tylko w Stanach Zjednoczonych czy Wielkiej Brytanii, ale także w Polsce czy w Australii, na całym świecie nastolatki się denerwują, bo działają na nie hormony. Jednak dorośli mówią im, że ich emocje są złe i nie powinni się tak zachowywać. To wywołuje dezorientację: „Czyli to, co czuję, jest niestosowne?”. „Tak. Powinieneś robić to, co ci każę, i wtedy wszystko będzie w porządku”.

Problem tkwi w tym, że to, co dziecko „ma robić”, jest tak niespójne, że dziecko nie wie, jak ma się zachowywać. Dziecko nie wie, kim jest ani co robi. Później takie dzieci zwykle nawiązują niezdrowe relacje, w których odgrywają ten sam schemat.

Czy to prawda, że ludzie z tym zaburzeniem osobowości mają kłopoty z rozpoznaniem lub nazywaniem tego, co czują?

– Wpływa na to aleksytymia, czyli niezdolność do rozumienia emocji. Moi pacjenci wypełniają test na aleksytymię na samym początku terapii. Jeżeli jest to aleksytymia, to wiem, że muszę dojść do podstaw, czyli do rozpoznawania emocji. W testach występują arkusze z uśmiechniętą, smutną i sfrustrowaną buzią, a pod nimi nazwy emocji: szczęśliwy, smutny, sfrustrowany. Pokazuję pacjentowi arkusz bez podpisów i proszę, by zidentyfikował emocje buziek. Dla osób z aleksytymią jest to bardzo frustrujące i dezorientujące, ale to samo ma miejsce u osób z wysokim poziomem BPD. Nie wszystkie osoby z zaburzeniem osobowości typu borderline są takie skrajne, to zaledwie trzy procent, a często mylnie uważa się, że większość z nich taka jest. Najpierw chcemy sprawdzić, jak dobrze ktoś rozpoznaje emocje i jak bardzo pacjent jest sfrustrowany podczas tego ćwiczenia.

Pacjenci często błędnie rozumieją terapię. Myślą, że to ja ich wyleczę. Nie, zrobimy to razem. Musimy być jednością, bo nie będę w stanie zmagać się z nimi i BPD jednocześnie. Musimy stworzyć wspólny front przeciwko BPD.

Czytaj też: Słyszysz od dziecka: „Jestem słaby”, „To się nie uda”, „Nie chcę spróbować”. Jak mu pomóc?

Jak ludzie z zaburzeniami osobowości borderline widzą siebie?

– Wierzą, że są zepsuci, niespełniający oczekiwań, bezwartościowi. W wielu przypadkach jest to zgeneralizowane spojrzenie na samego siebie: „Nie jestem dobry, nie mam żadnej wartości”. Dorastanie w sprzecznym i znieważającym środowisku sprawia, że uwewnętrzniamy te przekonania. Lorna Smith Benjamin, genialna psycholożka, mówi o „rodzinie w głowie”. To niekoniecznie oznacza mamę, tatę, brata czy kuzyna. To jest połączenie różnych ludzi, których pacjent przez lata uwewnętrznił. Nie jest to psychotyczny głos, ale siedzi w ich głowie i na okrągło przekazuje pewne przekonania. Wszyscy mamy wewnętrzne głosy, które uaktywniają się, gdy robimy coś nowego lub przerażającego dla nas. Naszą pierwszą reakcją jest: „Nie powinienem tego robić”.

Zwykłem dzielić gabinet z inną psycholożką. Udekorowała go plakatem z napisem „Bycie przerażonym oznacza, że masz zamiar zrobić coś naprawdę odważnego”. Ciągle powtarzam to moim pacjentom. Wychodząc z dezadapcyjności do adaptacyjności, czują się bezpiecznie. Adaptacyjność jest zdrowsza, ale bardziej przerażająca. Walczę również z „rodziną w głowie”, która w wielu przypadkach jest głośniejsza i ma większy wpływ na pacjenta niż ja. Musimy przyciszyć ten głos. Sprawić, by pacjenci aktywnie w tym uczestniczyli.Stworzyłem piankowe kostki, na których pacjenci piszą swoje negatywne, błędne przekonania. Następnie wychodzę z nimi na zewnątrz i każę im je kopnąć. Na początku są zdumieni, ale tłumaczę im, że chcę, aby odrzucili te przekonania. Jest to dla nich dziwne, ale czasem leczenie zaburzeń osobowości typu borderline jest dziwne. I w końcu to robią. A kiedy zaczną, nie chcą skończyć, ponieważ podoba im się to uczucie władzy. Taki jest cel tego ćwiczenia.

Kopanie kostki jest wyzwalającym doświadczeniem dla moich pacjentów. Często wolą pozostać na zewnątrz, niż wracać do środka, nawet kiedy jest już pora zakończyć sesję. Mogą zachować kostkę, ale są pewne zasady. Nie można jej przytulać – nie jest ona źródłem bezpieczeństwa, nawet jeżeli kiedyś wierzyłeś, że te przekonania cię ochronią.

W książce „Borderline. Życie na krawędzi” pisze pan o „soczewkach BPD”, które zniekształcają to, jak widzimy siebie i świat. Musimy rozpoznać, że te myśli są patologiczne i fałszują obraz.

– Wiele osób z zaburzeniem osobowości typu borderline widzi siebie jako te złe. Zajmuję się BPD od wielu lat i spotkałem tylko jedną osobę, którą postrzegałem jako złą. Nie miała ona zaburzenia osobowości typu borderline, była psychopatą. Osoby z BPD bywają bardzo życzliwe, współczujące, niesamowicie kreatywne. Są uparte i zdeterminowane. I to w nich rozbudzam, a nie ich błędne przekonania. Czasem wydaje im się, że manipulują, ale manipulacja wymaga intencji, a więc nie manipulują, kiedy chcą uwagi. Chcą uporać się z wewnętrznymi zawirowaniami i próbują to zrobić poprzez nawiązywanie relacji. Często mówię, że osoba z BPD jest jak dwulatek na placu zabaw.

Jeśli widzę wzorce zachowań pasujące do opisu zaburzeń osobowości typu borderline u kogoś bliskiego, czy powinnam zasugerować leczenie? Jeśli tak, to w jaki sposób?

– Jeżeli zauważamy niezdrowe schematy w zachowaniu swojego partnera lub dziecka, takie jak objadanie się, nadużywanie alkoholu, za długie spanie, to lepiej temat poruszyć. Podstawą naszych relacji musi być szczerość. Kiedy już dostrzeżemy te schematy, to musimy wiedzieć, w jaki sposób o nich rozmawiać. Musimy pokazać, że się martwimy, a nie że oskarżamy. Każdy nastolatek spełni przynajmniej pięć z dziewięciu kryteriów BPD, więc należy uważać podczas diagnozy, chociaż na własną rękę w ogóle nie powinno się tego robić. Nie sądzę, by powiedzenie do swojego dziecka lub partnera: „Czytałem o BPD i objawy, które masz, się zgadzają” było dobrym pomysłem. Po pierwsze, nie należy definiować ludzi poprzez ich zaburzenia. Wielu z moich pacjentów siebie tak definiuje. Mówią: „Jestem BPD”. Moją pierwszą reakcją jest szok, lecz później pytam, czy gdyby chorowali na raka, mówiliby: „Jestem rakiem” zamiast „Mam raka”?

W języku polskim też jest ta różnica.

– Odpowiadam: „Nie będziemy cię tak już definiować”. Jeśli definiujesz siebie jako BPD, to walczę z tobą i BPD, ale jeżeli tworzymy wspólny front, to BPD staje się fałszywym obrazem. Terapia zazwyczaj trwa sześć lat lub więcej, więc poznamy się bardzo dobrze, ale polepszy ci się, pokonasz to, poprawisz swoje relacje. Po drodze będziesz musiał dokonać parę trudnych wyborów i pozbyć się tej „rodziny w głowie”, która jest toksyczna i ciągnie cię do dezadapcyjności.

Najważniejsza jest rozmowa o tym, jak siebie definiować. Jego odpowiedź może ci się nie spodobać, ale nie definiuj kogoś przez jego zaburzenie. Powiedz, że coś cię martwi i chciałbyś to razem zbadać. Nie przyjmuję nowych pacjentów, ale prowadzę konsultacje, podczas których rozmawiam również z parami. Oboje dostają zestaw dokumentów, który umożliwi mi ocenę. Partnerzy osób z BPD często dziwią się, że też muszą go wypełniać. Wyjaśniam wtedy, że muszę poznać schematy i zidentyfikować spostrzeżenia na temat ich relacji. Muszę zapoznać się z pełnym obrazem. Ludzie czasem mówią: „Jeżeli mój partner zrobiłby to, to i to, to nasz związek byłby idealny”. To nieprawda, ponieważ związek działa w dwie strony. Dlatego uważam, że powinno się zwracać na to uwagę w pełen współczucia sposób, aby zgłębić i poprawić relację, aby się zbliżyć do tej osoby. Może cię posłucha, a może nie. Zasiałeś plon i on wzrośnie, tylko nie od razu.

Jak, jako osoba bliska osoby z BPD, mogę ją wesprzeć? A co mogę zrobić dla siebie?

– Rodzice i partnerzy najpierw muszą zadbać o siebie. Brzmi to samolubnie, ale nie pomożesz nikomu, dopóki nie zadbasz o siebie.

Może to być robienie czegoś bez osoby z BPD. Będzie to bardzo trudne, ponieważ niektóre osoby z BPD mają współwystępujące czynniki, takie jak poczucie porzucenia, uczucie pustki, osamotnienia, które mogą w tej sytuacji zostać wyzwolone. Jednak możesz wyjaśnić jej, że czasami potrzebujesz pospacerować sam. Ona może wtedy powiedzieć: „Ale wtedy mnie zostawisz albo zdradzisz”. W tej sytuacji możesz zaproponować zainstalowanie aplikacji, która pozwoliłaby jej zobaczyć, że rzeczywiście idziesz na spacer, spędzasz czas ze znajomymi czy oglądasz film. Początki dla osób z BPD będą przerażające, ale z czasem się przyzwyczają i będzie to dla nich podstawa do zbudowania czegoś zdrowego w związku.

Ważne są również granice. Istnieją trzy rodzaje granic: sztywne, luźne i zdrowe. Sztywne granice nie zmieniają swojego położenia i są „wóz albo przewóz”. Jednak po zastosowaniu odpowiednio silnego nacisku zaczną pękać. Tak samo jest ze związkiem. I wtedy albo związek się zakończy, albo tkwi się w bardzo bolesnej i okrutnej relacji, w której nienawidzi się siebie nawzajem. Luźne granice są płynne. Mówisz jedno, ale tak naprawdę chodzi ci o coś innego. Nie ma spójności pomiędzy tym, co mówisz ty, tym, co mówi osoba z BPD, i wszystkim pomiędzy. To tak jakbyś mówił drugiej osobie: „Nie ufam i nie mogę ci zaufać i mam ku temu powody”.

Zdrowe granice są elastyczne, co nie oznacza, że to, co mówisz, nie ma znaczenia. Oznacza to, że musisz być elastyczny w danym momencie. Czasami możesz potrzebować czasu dla siebie, ale twój partner z BPD może mieć gorszy dzień i naprawdę będzie cię potrzebował. Oboje musicie wiedzieć, że to zdrowe granice – nie sztywne i luźne – działają, ale należy o tym rozmawiać w związku. Czasami zmienianie granic jest przerażające. Nie wiesz, jak twój partner na to zareaguje, nie wiesz, co się wydarzy. Jego też to przeraża, ponieważ „rodzina w głowie” dochodzi do głosu.

Czytaj też: „Czy uważam, że jestem kimś wartościowym?”. To pytanie jest pułapką

Daniel J. Fox – uznany amerykański terapeuta i diagnosta, charyzmatyczny mówca (m.in. TED Talk). Wybitny specjalista w zakresie terapii zaburzenia osobowości typu borderline. Jego najnowsza książka to „Borderline. Życie na krawędzi”

Joanna Gutral – psycholożka, psychoterapeutka poznawczo-behawioralna, założycielka portalu psychoedukacyjnego i podcastu „Zdrowa Głowa”: www.zdrowaglowa.pl

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułTS Chojnice wysoko na turniejach w Sianowie i Toruniu
Następny artykułKatarzyna Dowbor odwiedziła dom jednej z bohaterek swojego programu. Niezapowiedziana wizyta skończyła się wezwaniem służb