Pospolite ruszenie na os. Pomorskim. Mieszkańcy chcą odwołać słynącego z dziwnych pomysłów Jerzego Biczyka, prezesa spółdzielni Kisielin. – Zrobiła się wielka kolejka. Prezes robi wszystko, by zagłosowało jak najmniej osób – słyszymy od ludzi.
Przepychanki z prezesem spółdzielni trwają od wielu lat. Mieszkańców najbardziej zabolał system naliczania opłat za ogrzewanie. Od bloków, które odłączyły się od spółdzielni, słyszą, że na swoim im lepiej.
Jerzy Biczyk, prezes spółdzielni Kisielin (działa na os. Pomorskim), słynny jest zresztą na całe miasto. Rozgłos przyniosły mu próby blokowania chodników i dróg dla ludzi, którzy nie przynależą do spółdzielni. Stawiał ogrodzenia, głazy, by uniemożliwić przejście pomiędzy dwoma blokami. Ludzie pokazali mu, co o tym myślą – żadna zapora nie przetrwała. W przeszłości Biczyk miał też utrudniać prace naprawcze po katastrofie z 2010 r. W jednym z mieszkań wybuchł wtedy gaz, a powyższe zarzuty wobec prezesa spółdzielni wysuwał Janusz Kubicki, prezydent miasta. Takich większych i mniejszych historii z Biczykiem w roli głównej było zresztą mnóstwo.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS