A A+ A++

Bitewny, wyborczy kurz już opadł. Wiadomo, że prezydentem kraju przez kolejne pięć lat będzie ponownie Andrzej Duda. Rafał Trzaskowski przegrał, co było niemal oczywiste dla większości osób, które wiedzą o co w „polskiej polityce” chodzi. Na osłodę elbląskim liderom PO pozostaje sukces Trzaskowskiego w naszym okręgu wyborczym.

51 do 49 procent to nie jest duża przewaga w głosowaniu, ale w wyborach liczy się każdy głos, bo nawet jednym głosem można przegrać. Czy Rafał Trzaskowski mógł te wybory prezydenckie wygrać?

Niestety, kandydat Platformy Obywatelskiej z góry skazany był na porażkę, ponieważ o tym zdecydowało Prawo i Sprawiedliwość. I tu należy oddać honor politycznemu geniuszowi Jarosława Kaczyńskiego i sztabowcom PiS. Doskonale wiedzieli, że ich kandydat Andrzej Duda może wygrać tylko z kandydatem Platformy Obywatelskiej. Dlaczego? Ponieważ oprócz PiS, tylko PO ma na polskiej scenie politycznej tak duży negatywny elektorat.

Kaczyński i PiS zdawali sobie sprawę, że Andrzej Duda, mierząc się w drugiej turze z Szymonem Hołownią czy Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem może mieć dużo większe problemy niż z kandydatem PO. Rozegrali to świetnie, pozwalając wymienić słabnącą Kidawę-Błońską na Rafała Trzaskowskiego – młodego, przystojnego, świetnie wykształconego i jak nikt inny oddającego ducha elitaryzmu Platformy Obywatelskiej. Ponadto, ze względu na swoje wcześniejsze dokonania w polityce i w samorządzie Warszawy był wręcz idealnym kandydatem do zmasowanego ataku PiS-u oraz już tzw. Telewizji Publicznej.

Kto więc ponosi odpowiedzialność za porażkę Rafała Trzaskowskiego – w dużej mierze sama Platforma Obywatelska. Zaś przysłowiowym gwoździem do trumny było unikanie debat publicznych, nawet tych narzuconych przez Andrzeja Dudę oraz TVP. To, co potrafił Donald Tusk – czyli wyjście wprost do ludzi niezadowolonych, nie przekuł w swój sukces Rafał Trzaskowski. Wolał schować się za plecy przychylnych „bezpiecznych mediów”, zapominając jednak, że to On musi gonić urzędującego prezydenta i to On musi przekonać do siebie elektorat niezdecydowany a także próbować przeciągnąć na swoją stronę umiarkowanych zwolenników Andrzeja Dudy.

„Wybory wygrywa się w Końskich” – powiedział były lider PO Grzegorz Schetyna, a Trzaskowski w Końskich nawet się nie pojawił.

Przysłuchując się dzisiejszej konferencji prasowej senatora Jerzego Wcisły (zbolała mina), posłanki Elżbiety Gelert (obojętność) i dziwnie zadowolonego Michała Missana można odnieść wrażenie, że elbląscy liderzy PO w krajowej polityce znaleźli się całkiem przypadkowo i za bardzo nie wiedzą o co tu chodzi i jaką retorykę w kampaniach wyborczych narzuca po mistrzowsku Prawo i Sprawiedliwość.

Nadal zatrzymali się w czasach, gdy sytuację PO ratował Donald Tusk, wsiadając w autobus i jadąc do niewielkich miasteczek i wsi rozmawiać z gniewnym elektoratem. Tusk to potrafił, Trzaskowski nie umie albo nie chce…

Senator Jerzy Wcisła podczas konferencji prasowej wskazał na przyczyny porażki Rafała Trzaskowskiego. Miały to być:

  1. Rola mediów publicznych. To akurat każdy wiedział, że TVP pod wodzą Jacka Kurskiego rozszarpie Trzaskowskiego. Naiwnością było sądzenie, że „telewizja publiczna” zachowa się inaczej.
  2. Zaangażowanie rządu w kampanię wyborczą Andrzeja Dudy. Kolejna naiwność i lekka skleroza, ponieważ praktycznie każdy rząd wspiera swojego kandydata na urząd prezydenta kraju. Platforma Obywatelska podobnie wspierała Bronisława Komorowskiego.
  3. Opozycja nie poparła zdecydowanie Rafała Trzaskowskiego jako celu priorytetowego w pokonaniu Andrzeja Dudy. Tu warto zastanowić się, czy główną winę nie ponosi za to PO, która mogła zrezygnować z Kidawy-Błońskiej i poprzeć Szymona Hołownię – sondaże wyraźnie wskazywały, że to właśnie bezpartyjny kandydat ma największe szanse na pokonanie Andrzeja Dudy w II turze wyborów. Jednakże Platforma Obywatelska, przekonana o swojej świetności i nieomylności, dzierżąc dziejową misję lidera na opozycji nie mogłaby czegoś takiego przełknąć. Co więcej, w swej naiwności stratedzy PO obmyślili plan, że najpierw rozprawią się z opozycyjnymi kontrkandydatami a następnie będą od nich wymagali bezwarunkowego poparcia. Te w końcu otrzymali od Hołowni, Kosiniaka-Kamysza oraz Biedronia, ale to i tak nie wystarczyło do pokonania Andrzeja Dudy. Co ciekawe, senator Wcisła zarzuca innym kontrkandydatom, że „nie myślą o obronie demokracji, ale o swoich sprawach partyjnych”. Wypisz wymaluj to jednak właśnie zarzut głównie do Platformy Obywatelskiej, która nie potrafiła wznieść się ponad swój partyjny szyld i nie postawiła w tych wyborach na Szymona Hołownię.
  4. Zapłacono pewną cenę za to, że wybory nie odbyły się 10 maja. Tu trudno nadążyć za tokiem myślenia senatora Jerzego Wcisły, ponieważ to właśnie Platforma Obywatelska najgłośniej protestowała przeciwko temu terminowi, zarzucając rządowi, że jeśli w zorganizuje wybory 10 maja będzie miał „krew na rękach Polaków”. Skoro więc PO nie chciała tych wyborów wtedy, i one się nie odbyły, to powinno być przekute w sukces a nie wymieniane jako jedna z przyczyn porażki Rafała Trzaskowskiego.

Wiceprezydent Elbląga Michał Missan postawił też ciekawą tezę, że przegrany Rafał Trzaskowski będzie „naturalnym liderem” opozycji. Otóż nie, błąd. Trzaskowski przegrał raz i przegra raz kolejny. Im szybciej liderzy PO to zrozumieją tym lepiej dla nich.

Wyjaśnił to dokładnie mecenas Roman Giertych, sprzyjający od lat Platformie Obywatelskiej, w swoim wpisie na facebooku:

Jarosław Kaczyński pozwolił PO wymienić kandydata, gdyż obawiał się przegranej Dudy z Hołownią (na co wskazywały prawie wszystkie sondaże). A PO zamiast wystawić osobę o centrowych poglądach postawiła na świetnego technicznie, ale jednak bardzo elitarnie kojarzonego Prezydenta Warszawy, który swoją wypowiedzią o ślubach dla par homoseksualnych oraz brakiem dymisji Pawła Rabieja za wypowiedź o adopcji dzieci przez takie pary, był idealnych celem brutalnych ataków PiS.

To prawda, że PIS w tych wyborach oszukał i użył TVP jako części swego sztabu wyborczego. To prawda, że całe państwo zostało użyte do zwalczania opozycji, ale jest również prawdą, że te wybory Radek Sikorski lub Szymon Hołownia najprawdopodobniej mimo tego wygraliby. I dzisiaj mielibyśmy inną Polskę. Żaden z nich nie miałby problemu, aby pojechać do Końskich na debatę i ją wygrać”.

To tyle podsumowania….

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułBądź ostrożny podczas żniw!
Następny artykułRemontowy ruch w Parku Kultury