W środku nocy zrobiło się jasno jak w dzień, a ziemia zatrzęsła się od wystrzałów ośmiu tysięcy dział. W ten sposób 16 kwietnia 1945 r. marszałek Gieorgij Żukow oznajmił, że rozpoczyna „Operację berlińską” – akt końcowy III Rzeszy. Niemcy nie byli w stanie zatrzymać nacierającej na zachód Armii Czerwonej. Mogli ją jedynie spowolnić i zadać ogromne straty. Upadek Hitlera, Berlina i Niemiec był nieunikniony.
Zdobycie Berlina i pokonanie Niemiec w maju 1945 r. było wydarzeniem bez precedensu w historii. Związek Radziecki osiągnął szczyt swojej potęgi i zajął pół „cywilizowanego świata”, a zatknięty wtedy nad wschodnią Europą czerwony sztandar powiewał aż do 1989 roku. Przenieśmy się 80 lat wstecz, by poznać przebieg działań, które doprowadziły do upadku III Rzeszy.
Rokossowski wyrównuje front
W styczniu i lutym 1945 r., w wyniku błyskotliwej operacji wiślańsko-odrzańskiej, Armia Czerwona zaorała Niemców w trzy tygodnie i osiągnęła linię Odry.
Dalsze natarcie na zachód było niemożliwe, chociaż je rozważano. Okazało się jednak, że linie zaopatrzeniowe są za bardzo wydłużone, a Niemcy ciągle stawiają zażarty opór w Prusach Wschodnich i na Pomorzu. Trzeba było najpierw poczekać aż posuwające się wolniej wojska 2. Frontu Białoruskiego marszałka Konstantego Rokossowskiego dogonią wojska 1. Frontu Białoruskiego (marsz. Gieorgij Żukow) i 1. Frontu Ukraińskiego (marsz. Iwan Koniew) i wyrównają linię frontu. Zajęło to Rokossowskiemu cały marzec, ale wreszcie – pod koniec miesiąca – jego wojska zajęły Pomorze i także dotarły do Odry.
Najważniejszą, centralną, część frontu odrzańskiego zajmował 1. Front Białoruski, który obsadził prawie 100 kilometrowy odcinek nad Odrą. Wojskom Żukowa udało się zdobyć kilka przyczółków za rzeką, m.in. w okolicach Kostrzyna. Wykorzystano je potem jako „platformę startową” do ataku na Berlin, do którego było stąd zaledwie 80 kilometrów.
Warto pamiętać, że południowej flance frontu ciągle bronił się Wrocław, okrążony od 13 lutego. Walki o Wrocław i inne pomniejsze bitwy nie przeszkadzały jednak Stalinowi i Stawce w planowaniu „ostatniej ofensywy”. Wkrótce znad Odry i Nysy miało ruszyć wielkie natarcie, którego głównym celem był Berlin. W ramach tej operacji Armia Czerwona miała też dotrzeć do Łaby, gdzie znajdowała się linia rozgraniczenia frontów radzieckiego i amerykańsko-brytyjskiego. Takie ustalenia przyjęto wcześniej, na konferencji trzech mocarstw w Jałcie.
Eisenhower daje się zwieść
Stalin przywiązywał wielką wagę do zdobycia Berlina. Jego zdaniem zajęcie stolicy Niemiec – wielkiego ośrodka gospodarczego, kulturalnego i przemysłowego, miało znaczenie symboliczne, propagandowe i strategiczne. Spodziewał się tam również obfitych łupów, w tym zdobycia dokumentacji dotyczącej prac nad niemiecką bronią atomową. Jednak w rozmowach z aliantami zachodnimi mówił co innego. Zapewniał, że Berlin go nie interesuje, że miasto straciło znaczenie geopolityczne, a kluczowym celem Armii Czerwonej jest pobicie Niemców w środkowych Niemczech. Zapowiedział też, że front ruszy znad Odry dopiero w połowie maja.
Po stronie zachodniej marszu na Berlin domagał się premier Wielkiej Brytanii Winston Churchill i marszałek Bernard Montgomery, a także generałowie i żołnierze amerykańscy. Jednak na najwyższym szczeblu, w Waszyngtonie, zapadła decyzja, że Amerykanie na Berlin nie pójdą. Brytyjczycy byli wściekli.
Powodem miały być wielkie straty, jakie wojska angloamerykańskie poniosą w walkach o miasto. Dodatkowo głównodowodzący na zachodzie generał Dwight „Ike” Eisenhower uwierzył w słowa Stalina i niepotwierdzone informacje wywiadu, że Niemcy planują wycofać nienaruszone jednostki w Alpy, gdzie jakoby zbudowali „twierdzę narodową”, w której będą się bronić nawet przez kilka lat. Amerykanie żałowali „odpuszczenia” Berlina przez następne półwiecze. Sowieci znowu rozdali karty.
Stalin, stale wietrzący spiski i zdradę, długo nie wierzył, że Amerykanie dali się wkręcić. Jednak niezależnie od prowadzenia politycznych gierek i siania dezinformacji, wolał przypieczętować swoje plany lufami dział. Dlatego już 1 kwietnia zwołał w Moskwie naradę najwyższego sztabu, nakazał zaplanowanie ofensywy i rozpoczęcie jej 16 kwietnia. Armie dostały dwa tygodnie na dojście do Berlina.
Żukow rusza pierwszy
Operację berlińską miały zrealizować trzy fronty: 1. i 2. Białoruski oraz 1. Ukraiński. Liczyły łącznie około 2,5 mln żołnierzy, 41 tys. dział i moździerzy, 6,2 tys. czołgów i dział samobieżnych oraz 7,5 tys. samolotów. Jako pierwsze, jeszcze przed świtem 16 kwietnia, do ataku ruszyły wojska Żukowa. Natarcie wspierało lotnictwo bombowe oraz 143 potężne reflektory lotnicze, które – skierowane na wprost – miały oślepić Niemców i oświetlić teren natarcia.
Żukow był pewien, że dwugodzinna nawała artyleryjska z 8 tysięcy dział i katiusz zniszczy umocnienia i wybije Niemców do nogi. Ale po drugiej stronie miał doświadczonego przeciwnika. Niemcami dowodził w tym rejonie gen. Gotthard Heinrici, specjalista od walk obronnych. Zastosował swój sprawdzony manewr i we właściwym momencie po prostu wycofał żołnierzy na drugą linię. Bomby, rakiety i pociski przeorały co prawda w tę i we tę umocnienia, ale ich obrońcy ocaleli.
Oprócz zaciekle broniących się Niemców Sowieci musieli jeszcze pokonać Wzgórza Seelow, położone kilka kilometrów za Odrą. Heinrici obsadził je nielicznymi, ale doświadczonymi oddziałami m.in. 9. Dywizją Strzelców Spadochronowych. Na wzgórzach stały też setki doskonałych przeciwlotniczych dział „Acht koma Acht”, ustawionych do strzelania na wprost. Szybko okazało się, że nie sprawdził się pomysł z zastosowaniem reflektorów przeciwlotniczych. Efekt był odwrotny do zamierzonego. Kurz, wzniecony przez bombardowania, uniósł się w powietrze, a światło nie mogło go przebić. Oślepiało i oświetlało nacierających, którzy stali się łatwym celem. Ginęli setkami pod ogniem dział i karabinów maszynowych, ale to nie miało znaczenia, bo Żukow ciągle rozkazywał: naprzód, naprzód, naprzód!
Na Wzgórzach Seelow mieści się ciekawe muzeum poświęcone bitwie z 1945 r. Warto je odwiedzić przy okazji wycieczki do Berlina. Przy muzeum znajduje się pomnik i mały cmentarzyk, na którym pogrzebano poległych w bitwie radzieckich oficerów i żołnierzy. Odwiedzając cmentarz łatwo uzmysłowić sobie, jak trudne było zdobycie wzgórz. Z ich szczytu rozpościera się daleki widok na okolicę, przede wszystkim na płaskie tereny zalewowe Odry, przez które nacierali Rosjanie. W 1945 r. zostały one celowo zalane, przez co czołgi i ludzie grzęźli w błocie.
W bitwie o Seelow, która była przecież tylko epizodem w operacji berlińskiej, Rosjanie stracili ponad 33 tys. żołnierzy i 700 czołgów (25 proc. stanu). Trwała cztery dni i przez ten czas armie pancerne stały w miejscu. W Moskwie Stalin szalał z wściekłości i nieustanie dzwonił do Żukowa, pytając, dlaczego natarcie nie postępuje.
Koniew rusza do przodu
Armie I Frontu Ukraińskiego ruszyły do natarcia 16 kwietnia o godz. 4.55 rano po 40 minutowej nawale artyleryjskiej. Koniew miał nawet trudniejsze niż Żukow, bo wschodni brzeg Nysy był płaski, a zachodni – wysoki i zalesiony. Atak przeprowadzano w 150 miejscach, by zlokalizować rejony gorzej umocnione lub słabiej bronione. W pierwszym dniu ofensywy wojska Koniewa wdarły się głębiej niż Żukowa. Zdobyły… 13 km terenu i dotarły do pierwszej linii niemieckiej obrony. To w bitwie o Berlin było naprawdę dużo.
Drugiego dnia ofensywy wojska Koniewa poszły za ciosem, przełamały drugą linię obrony i włamały się w głąb obrony na kolejne 20 km. Kolejną przeszkodą była Sprewa i trzecia linia obrony. I tutaj Koniewowi wiodło się lepiej, bo szybciej otworzył sobie drogę do stolicy Niemiec.
Stalin postanowił wykorzystać postępy Koniewa do zmobilizowania Żukowa. Rozpoczęła się śmiertelna rywalizacja. Obaj marszałkowie mieli jak najszybciej nacierać na Berlin. Stalin narysował jedynie linię rozgraniczenia frontów by wojska nie wchodziły sobie w paradę. Wieczna sława i zaszczyty miały spłynąć na tego, który wedrze się do miasta i zdobędzie je jako pierwszy. Dla Stalina i rywalizujących marszałków straty ludzkie nie miały żadnego znaczenia.
Dzieci, kobiety i samobójcy
Niemcy za wszelką cenę chcieli zatrzymać ofensywę. Bój nie toczył się przecież o jakieś wioski w stepie na Ukrainie czy miasta we Włoszech lub Francji, ale o ich własne domy. Linie obronne biegły przez środek niemieckich wiosek, a przedmieścia Berlina zaczynały się kilkanaście kilometrów za trzecią linią obrony. Do zatrzymania „Iwanów” rzucili wszystko co mieli.
Do boju wysłano przede wszystkim całe dostępne „mięso armatnie”, czyli piechotę. Front odrzański obsadziły ostatnie zdolne do walki oddziały Wehrmachtu i SS, ale także, sformowane w ostatnich tygodniach, jednostki Volkssturmu złożone z nastolatków i dojrzałych mężczyzn. Sowietów próbowały zatrzymać nawet kobiety, którym – jak dotąd – Hitler nie pozwalał walczyć. Jeden kobiecy batalion bronił odcinka frontu nad Odrą, a w samym Berlinie kobiety-ochotniczki szkolono, uzbrojono i przygotowano do walki… z czołgami.
Sięgnięto po najnowsze zdobycze techniki militarnej, tzw. cudowne bronie Hitlera. Chociaż brakowało już paliwa lotniczego udało się np. wysłać w powietrze dziwaczne samoloty w układzie Mistel (niem. jemioła). Były to samoloty myśliwskie Messerschmitt Bf-109 i Focke Wulf Fw 190 połączone konstrukcją kratownicową z bombowcem Junkers Ju 88.
Pilot tego „ustrojstwa” siedział w kabinie myśliwca zamontowanego na grzbiecie bombowca. W kadłubie znajdował się potężny ładunek wybuchowy, ważący nawet 4 tony. Zadaniem pilota było skierowanie bombowca na cel i oderwanie się w ostatnim możliwym momencie od pikującej w dół samoloto-bomby. Misteli użyto do niszczenia mostów na Odrze, gdyż niemieckie dowództwo wierzyło, że odcięcie dostaw, pozwoli zatrzymać sowieckie natarcie. 25 kwietnia pięć Misteli zaatakowało most w Kostrzynie. Atak był co prawda udany, ale most naprawiono w kilka godzin. Inny most zniszczono cudem niemieckiej techniki – zdalnie sterowaną bombą HS 293.
W desperacji próbowano także atakować mosty i przeprawy na rzece samolotami „kamikaze”. 36 ataków w drugiej połowie kwietnia wykonała eskadra pilotów-samobójców startujących z Jüterbogu w Brandenburgii. Jednak, chociaż piloci deklarowali, że chętnie umrą za Hitlera, to wielu z nich wracało do bazy z powodu „defektów” lub „niewykrycia” celu.
Jeszcze innym pomysłem na niszczenie mostów na Odrze było użycie min pływających puszczanych z nurtem rzeki oraz płetwonurków Kriegsmarine. Niestety dla Niemców wszystkie te akcje miały mizerne skutki. Kilka mostów zniszczono, a kilkanaście uszkodzono, podczas gdy Rosjanie zbudowali na Odrze i Nysie ponad 100 przepraw! Poza tym uszkodzone mosty były naprawiane w kilka godzin, a zniszczone w jeden do dwóch dni.
Steiner odmawia Hitlerowi
Tymczasem radziecki walec pancerny rozpędzał się. Żukow otworzył sobie wreszcie drogę na Berlin, przed którym nie było już poważniejszych przeszkód naturalnych, ani większych jednostek niemieckich. Dla odmiany teraz Koniew miał „pod górkę”, bo drogę przegradzały mu liczne kanały, rzeczki i jeziora, a flanki jego frontu były ciągle zagrożone przez zaprawione w bojach jednostki niemieckie, wycofujące się znad Odry na zachód – do Amerykanów.
Jednostki 1. Frontu Białoruskiego osiągnęły przedmieścia Berlina 20 kwietnia i rozpoczęły okrążanie miasta od północy. Gen. Heinrici usiłował stworzyć nową linię obrony wzdłuż znanej nam wszystkim autostrady Berliner Ring, ale nie miał już wojsk do jej obsadzenia. Tego dnia Hitler obchodził 56. urodziny. Nie wiedział, że Berlin jest już pod ostrzałem artylerii radzieckiej, która jednak nie sięga jeszcze centrum miasta. „Bombowy prezent” dla Fuhrera zrzuciło za to, również w śródmieściu, 299 amerykańskich Latających Fortec Boeing B-17.
Wódz III Rzeszy, który już całkowicie stracił kontakt z rzeczywistością, snuł jeszcze wizje użycia tajemniczych cudownych broni, rozłamu w obozie aliantów i odsieczy dla Berlina, z którą miały nadejść armie gen. Felixa Steinera i gen. Helmuta Weidlinga. Przedstawiona w filmie „Upadek” scena narady, podczas której Hitler dowiaduje się, że Steiner nie nadejdzie, zyskała status ikonicznej. Jest powielana w dziesiątkach video-memów, przeróbek i twórczych nawiązań. Steiner kalkulował na zimno. Zrobił wszystko by nie iść do Berlina, gdzie – w walkach w mieście – jego armie czekała pewna zagłada. Wolał zaprowadzić je do amerykańskiej niż sowieckiej niewoli. Odmówił wykonania rozkazu Hitlera, przebił się na zachód i 3 maja oddał w ręce Amerykanów.
Berlin w okrążeniu
Tymczasem wokół Berlina zaciskały się kleszcze. Armie 1. FB zamknęły okrążenie od wschodu i północy, armie 1. FA domknęły pętlę od południa i zachodu. Spotkanie frontów nastąpiło 25 kwietnia w pobliżu Kietzin. W ostatnich godzinach do miasta zdążyła jeszcze się przemknąć jednostka… zmobilizowanych marynarzy Kriegsmarine, których wysłał Doenitz oraz niedobitki francuskiej dywizji SS Charlemange. Tak naprawdę, zamiast potężnego garnizonu doświadczonych wojsk, Berlina broniła prawdziwa zbieranina: utworzone kilka tygodni temu dywizje pancerne bez czołgów, jednostki cudzoziemskie – skandynawskie, francuskie, przemieszane z przestraszonymi dziećmi z Hitlerjugend, personelem naziemnym Luftwaffe i robotnikami z Reichsarbeitsdienst (Służba Pracy Rzeszy). Łączne siły obrońców liczyły około 45 tys. żołnierzy jednostek wojsk regularnych i drugie tyle dziadków i dzieci z Volkssturmu.
Miasto nie było przygotowane do obrony. Jedynymi silnymi ośrodkami oporu były potężne wieże przeciwlotnicze ZOO Flaktürm, Humboldthain i Friedrichshain, położone w trzech punktach miasta.
Silnie umocniona była również strefa centralna, obejmująca solidne budynki rządowe, dowództwa i ministerstwa. Natarcie utrudniały liczne rzeczki i kanały, na których mosty były pod ostrzałem lub zostały wysadzone. Na ulicach zbudowano barykady z podkładów kolejowych i wagonów tramwajowych.
Na kluczowych skrzyżowaniach tkwiły wkopane w ziemię i obłożone brukiem czołgi w roli stacjonarnych punktów oporu. W berlińskich fabrykach jeszcze w ostatnich dniach kwietnia produkowano czołgi i inne pojazdy bojowe, które od razu z taśmy produkcyjnej ruszały do boju. Na radzieckie T-34 i IS-2 polowali w wąskich ulicach „łowcy czołgów” uzbrojeni w pancerfausty i panzerschrecki. Niemcy użyli też w Berlinie supernowoczesnej i tajnej broni o nazwie „fliegerfaust”.
Jednak niemiecka obrona rozsypała się jak domek z kart pod lawiną żelaza z setek czołgów, bombardowaniem z powietrza i ostrzałem z tysięcy dział i moździerzy, w tym najcięższych haubic B4 kaliber 203 mm strzelających na wprost w ściany budynków. W Berlinie walczyła nawet radziecka flota! Na rzeczkach i kanałach pojawiły się jednostki Flotylli Dunajskiej, którą do Berlina przerzucono rzekami i na platformach kolejowych. W tej wielkiej bitwie zabrakło chyba tylko okrętów podwodnych…
Szeregi obrońców szybko topniały. W czasie Operacji berlińskiej zginęło około 100 tys. Niemców. Ogromne straty ponieśli także atakujący: jednostki radzieckie oraz wspierające je oddziały Wojska Polskiego. Ocenia się je na prawie 80 tys. zabitych i ponad 270 tys. rannych! Rosjanie stracili też prawie 2 tysiące czołgów i 900 samolotów! Wszystko po to, by zdobyć Berlin – który jak wcześniej zapewniał Stalin – stracił znaczenie geopolityczne.
30 kwietnia, gdy radzieckie oddziały zbliżyły się na odległość 400 metrów do ogrodów Kancelarii Rzeszy, pod którymi znajdował się bunkier Fuhrera, Hitler popełnił samobójstwo. Razem z nim truciznę połknęła Ewa Braun, świeżo poślubiona małżonka wodza. 1 maja samobójstwo popełnił Goebbels i jego żona, która otruła również sześcioro swoich dzieci. W ślady wodza poszło ponad 6 tysięcy cywilnych mieszkańców Berlina, którzy woleli zginąć niż oglądać triumf Sowietów. Około 20 tysięcy berlińczyków zmarło na zawał w ostatnich godzinach walk lub po ich zakończeniu.
Krwawy wyścig marszałków wygrał ostatecznie Żukow. 2 maja Berlin skapitulował, a na dachu Reichstagu zawisła czerwona flaga z sierpem i młotem. Inscenizowane zdjęcie z zawieszania sztandaru, które stało się ikoną kultury wizualnej, zrobił fotoreporter wojskowy Jewgienij Chałdiej. Cenzura wyretuszowała jeden z dwóch zegarków na nadgarstku żołnierza z flagą, by nie sugerować, że Armia Czerwona kradła i gwałciła na zajmowanych terytoriach…
W operacji berlińskiej wzięły udział m.in. jednostki radzieckiej kawalerii. Po krwawej bitwie ulicami Berlina toczyły się działa i wozy taborowe ciągnięte przez zakurzone i wychudłe konie oraz… wielbłądy. Wśród nich były słynne astrachańskie wielbłądy Misza i Masza oraz mniej znany wielbłąd o imieniu Pasikonik. Radzieccy żołnierze zaprowadzili Pasikonika na schody Reichstagu, na które wielbłąd splunął.
Bibliografia:
- A. Beevor, Berlin 1945. Upadek, Znak Horyzont
- W. Tieke, Pomiędzy Odrą a Łabą. Bitwa o Berlin 1945, Wydawnictwo: Napoleon V
- P. Antill, Berlin 1945. Koniec Tysiącletniej Rzeszy, Osprey Publishing
- T. Le Tissier, Race for the Reichstag: The 1945 Battle for Berlin, Pen & Sword Books
- T. Le Tissier, Żukow na linii Odry, Wydawnictwo Dolnośląskie
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS