W zasadzie nie gość, tylko gospodarz, bo Jerzy Maksymiuk, gdzie jak gdzie, ale w Białymstoku czuje się jak domu.
Choć artysta nie urodził się w naszym mieście, to tu się wychował, tu się uczył w szkole muzycznej, tu często wracał, powierzał prawykonania swoich utworów właśnie białostockim filharmonikom, a silne związki z Białymstokiem zawsze podkreślał, gdy już wyjechał w świat.
Jerzy Maksymiuk to jedna z najbarwniejszych postaci polskiej i światowej sceny muzycznej. Przez całe dekady w jego chaotyczności, burzy włosów, wiecznym rozwichrzeniu było coś, co zdążyło zafascynować tłumy. Energia twórcy jednego z najbardziej niezwykłych zespołów muzycznych – Polskiej Orkiestry Kameralnej – bywała tak wielka, że nikogo nawet specjalnie nie zdziwiło, gdy dyrygując symfonię „Polonia” Paderewskiego w Teatrze Wielkim w Warszawie, spadł z podium. Jego sposób bycia stał się tematem anegdot, Maksymiuk nie podlega bowiem żadnym konwenansom. Potrafił, idąc ulicą, dołączyć do chłopców grających w piłkę, a naszej fotoreporterce swego czasu pozował, rzucając się w śnieg i robiąc orła.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS