A A+ A++

Straszny?

– Przytoczę tu historię bohaterki, która w książce nazywa się Sylwia. Jej potrzeba seksu jest sprowadzona do tego, że jest w stanie przespać się nawet z bezdomnymi. I całe swoje życie podporządkowuje temu żeby móc znaleźć się z kimś w łóżku. Lub innym, znacznie dziwniejszym miejscu. Te historie, że seks miał wpływ na wszystko, co robiła – powiększanie biustu, zmiana kształtu ust, wkładanie wibratora na spotkania biznesowe, wszystkie jej plany zawodowe i dążenia, one były najtrudniejsze. Albo inny przykład: mężczyzna, który po rozstaniu popadł w seksoholizm i zaczął nosić tylko dresy ortalionowe. Powiedział mi, że jeśli znajdzie kogoś, kogo pokocha, to zostawi te brudne ortaliony, i obspermione buty. Ja nie wierzę w miłość, ale myślę o nim czasem i zastanawiam się czy udało mu się już odnaleźć to, czego szukał, czy wyzdrowiał.

Powinniśmy się seksoholików bać? Jako potencjalnych partnerów, przyjaciół?

– Wie pan co, szczerze mówiąc nie wyobrażam sobie przyjaźnić się z kimś, kto cierpi na takie schorzenie, a tym bardziej być w relacji. Taka relacja z góry skazana jest na niepowodzenie. Historie osób, z którymi spotkałem się pracując nad książką nie miały happy endu. Znajomy, który ma w książce imię zmienione na Szymon nagle zniknął, rozpłynął się w powietrzu. Spotkałem go po półtora roku niewidzenia. Na moje pytanie co się z nim stało odpowiedział, że jest na terapii związanej z seksoholizmem. Na początku mnie to rozbawiło, ale słysząc co się z nim działo i co przeżywał, zrozumiałem jak trudny to jest problem. Zobaczyłem, że słowa „seksoholik” używamy w złym znaczeniu. Mówimy tak o kimś, kto jest bardziej otwarty i uprawia więcej seksu niż statystyczny Kowalski. A w rzeczywistości to jest tragedia.

W książce czytamy jak jeden z bohaterów pokazuje na kolejne okna widoczne z kawiarni, w której usiedliście i rozpoznaje je jako miejsca „grupówek”, orgii seksualnych w których brał udział.

– Powiedział wtedy, że w każdej chwili patrzymy na okna przynajmniej pięciu mieszkań, w których wydarzyła się taka orgia. Kiedyś wcześniej odwiedził mnie w mieszkaniu i rzucił, że w tej kamienicy był kiedyś na „grupówce”, tylko nie mógł sobie przypomnieć dokładnie na którym piętrze. To mnie zastanowiło. Okazuje się, że tak żyją moi sąsiedzi. Ale wie pan, reakcja zależy od tego jakie kto ma podejście do tego typu rzeczy.

Zacytuję popularny utwór hip-hopowy: „Sexoholik! (…) Ona chce uprawiać seks, nie po to żeby dziecko zrobić. Ona chce uprawiać seks, by być jak te z pornoli”. Zmroziło mnie, że to ma ponad 19 milionów wyświetleń i na pewno dotrze do większej liczby osób niż prace naukowe, czy pana książka. Takie wersy szkodzą wizerunkowi choroby jaką jest seksoholizm?

– Myślę, że na szczęście to po prostu nie ma nic wspólnego z seksoholizmem. Wie pan, sam wpadłem trochę w sidła, kiedy zacząłem pracę nad tą książką. Mnie się wydawało, że po prostu pospotykam się z ludźmi, którzy mają gdzieś w papierach wpisaną diagnozę – uzależnienie od seksu. I że to będą rozmowy o tym, jak ci ludzie prowadzą hulaszczy tryb życia. A już po pierwszych spotkaniach wychodziłem z wrażeniem, że to, co usłyszałem nie ma nic wspólnego z terminem „seksoholizm” kreowanym przez media. I nic wspólnego z tym, jak wyobrażamy sobie zachowania i życie seksoholika, co on w tym łóżku wyprawia. Bo myślę, że jesteśmy mentalnie mocno zagrzebani w nurcie zwanym pop.

W jaki sposób?

– Mamy takie filmy jak „Wstyd” czy „Nimfomankę”. I byłem przygotowany, że moi rozmówcy opowiedzą, że lubią ból, czy że uprawiają dużo seksu w ciągu dnia. Okazało się, że spotkałem się z osobami, u których potrzeba seksu, ten atawizm, przykrywa wszystko. Oni prawie oddychają seksem, jedzą seks i myślą tylko o seksie. I robią rzeczy bardzo drastyczne, dramatyczne. Nie potrafiłem zupełnie ich zrozumieć. Społeczeństwo, słysząc „seksoholik” myśli prawdopodobnie, że to mężczyzna, który uprawia dużo seksu, za to kobieta jest puszczalska i ląduje z wieloma mężczyznami w łóżku, nie szanując siebie, zważywszy na liczbę partnerów. Tak myślałem. I z pomocą przyszła mi moja koleżanka, Agata Loewe, seksuolożka i terapeutka. Umieściłem moją rozmowę z nią w książce, bo większość ludzi może myśleć podobnie do mnie. Wytłumaczyła mi jaki to jest dramat i jaką destrukcję seksoholik niesie swojemu życiu, bliskim osobom i tym, które są w polu rażenia.

Wspomniał Pan, że łagodniej traktujemy mężczyzn, a kobiety bardziej oceniamy. Widział pan to w swoich rozmowach?

– Widziałem. Ale z życia znam też to jak traktowany jest mężczyzna, który rżnie się na potęgę na imprezach i za pomocą Tindera, a jak dziewczyna, która zachowuje się podobnie, sypia z kim chce. My o takim mężczyźnie powiemy „zajebiście, ruchacz jakich mało”, a o dziewczynie, że to biedna, puszczalska kurwa i powinna się wstydzić, żałować tego. Społeczeństwo jest w tym bardzo niesprawiedliwe. Jest to pewnie spowodowane kulturą w jakiej żyjemy i wizerunkiem płci, który mamy utrwalony. Kobiecie nie wypada „ruchać się na potęgę”. A mężczyzna usłyszy, że jest zdrowy i ma zajebiste libido. Najlepszym przykładem z mojej książki, który mnie bardzo zasmucił, jest historia bohatera, który na państwowym odwyku spotkał dziewczynę, seksoholiczkę. Na grupowej terapii powiedziała, że przyszła z zaburzeniem, uzależnienie od seksu i wszyscy się z niej śmiali. A później mężczyźni wykorzystywali to, że nie umiała im odmówić. A ona została wyrzucona z tego oddziału psychiatrycznego, pod zarzutem, że przyszła na odwyk szukać partnerów do seksu. Których chce wykorzystać. Według władz szpitala to ona robiła krzywdę mężczyznom i sprowadzała ich na złą drogę.

Czytaj także: Drogi do wyzwolenia. Czy rewolucje seksualne zmieniały naszą obyczajowość?

Słyszał pan od rozmówczyń, że czują się winne?

– Myślę, że miały wyrzuty sumienia, że to one doprowadzają do tego typu sytuacji. Ale myślę, że to przez ostracyzm, który ma się bardzo dobrze w społeczeństwie. Myślę, że on jest w każdym z nas. Wydawało mi się, że mam otwartą głowę, żyję w europejskiej stolicy, byłem w kilku miejscach na świecie, rozmawiałem z wieloma osobami, mam kilka książek na koncie i mnie się nic takiego nie pojawi w głowie. Nie jestem przecież zacietrzewionym kibicem prawej strony. Ale po pierwszych rozmowach nie mogłem nie pomyśleć, że coś jest z nimi nie tak, skoro nie potrafią sobie powiedzieć stop i stawiają swoje życie na szali. Z pomocą przyszła mi psycholożka, która wytłumaczyła mi mechanizm działania tego uzależnienia. Uzależnienia, które przez większość ludzi, również przez niektórych specjalistów – psychologów, psychiatrów – jest uznawane za nieprawdziwe. Które przez wiele osób jest uznawane za złe prowadzenie się. A to nie jest usprawiedliwienie dla złego prowadzenia się, to jest straszna choroba. A kiedy seksoholik trafi na takiego pajaca – może wyjść z tego skrzywdzony.

Alkoholik jest w chyba Polsce bardziej akceptowany – jak nie w domu, to u sąsiada. A seksoholik?

– No dobra, zapytam tak: napił pan się kiedyś tak, że się potknął, albo zaczął bełkotać?

Załóżmy, że tak.

– No właśnie. A czy ktoś z nas masturbował się tak, że tryskała mu krew z członka? Ja powiem nie, podejrzewam, że pan też. Na alkohol jest większe przyzwolenie, to nie jest taki wstyd powiedzieć, że najebałem się tak, że przez pięć dni leczyłem kaca. I musiałem napić się browara, bo tak mnie trzęsło. Gdyby pan usłyszał to od swojego znajomego, to pomyślałby pan, że biedak źle się poczuł. A gdyby usłyszał pan, że był na imprezie, na której wszyscy przez kilka godzin używali ciała jednej osoby, żeby się spuścić na sam koniec – pomyślałby pan, że to jest hardkor, zupełna przesada.

To jest nasz kod kulturowy związany z uzależnieniami, czy seksoholizm jest czymś poważniejszym?

– Myślę, że wszystko ma wpływ na większe przyzwolenie na alkoholizm, czy nawet narkomanię. Częściej o tym słyszymy. Nie wiem jak pan, ale wiele osób, w tym ja, ma w swoim otoczeniu osoby, które były uzależnione, były na krawędzi i myślały o odwyku. O tym są filmy, o tym są książki. Myślę, że w ogóle temat seksu jest tak wyjątkowo wstydliwy i bardzo trudny. Nie jesteśmy w stanie zdefiniować, ile seksu powinniśmy uprawiać. Czy jeśli uprawiamy seks raz w miesiącu, to mamy problem ze swoim libido, czy powinniśmy to robić trzy razy w tygodniu, codziennie, czy dwa razy dziennie? O tego typu rzeczach nie mówimy głośno i to powoduje, że problemy związane z seksem są przez społeczeństwo odbierane jako temat tabu. Łatwiej byłoby nam znaleźć alkoholików, czy narkomanów, którzy opowiedzą nam o tym, co przeszli. A przecież seksoholików według danych jest 5 proc. społeczeństwa!

Pisze pan o „polu minowym”, przez które idzie się rozmawiając z seksoholikiem.

– Myślę, że przede wszystkim trzeba być delikatnym. Mimo starań czułem, że atakuję ich moimi pytaniami. Nie byłem do tego przygotowany. Trudno było mi nie zawstydzać ich, nie używać słów „dziwny, inny, normalny”. Ze mnie wyszedł „moherowy beret” w tych rozmowach, sam zdziwiłem się, że taki jestem. Myślę, że trochę zdjąłem ten beret z głowy, mam nadzieję, że na stałe. Co nie znaczy, że zgadzam się z tym wszystkim, co usłyszałem.

Straumatyzował pana ten projekt?

– Trochę tak. Stałem się workiem na ścieki, ich życiowe ścieki. One zostały na moją głowę wylane. Przeczytałem opinię jakiejś instagramerki, że po przeczytaniu mojej książki przez rok nie będzie miała ochoty na seks, z nikim. Ja przez te rozmowy patrzę trochę na człowieka jako dość obrzydliwe stworzenie, które nie do końca potrafi się opanować. Moi bohaterowie są dowodem na to, że nigdy nie wiadomo jakie licho siedzi w człowieku. To mnie fascynuje, ale jako widza, może to kwestia mojej fascynacji ciemną stroną ludzkiej natury. Seks jest wpisany w życie każdego z nas.

Jak pana bohaterowie zdawali sobie sprawę ze swojego seksoholizmu?

– Niektórzy po raz pierwszy powiedzieli, że mierzą się z takim problemem. Może, dlatego, że byłem obcą osobą, myśleli, że to będzie miało rys terapeutyczny, że powiedzą to komuś i ciężar problemu zostanie zmniejszony.

A jak próbowali z tym walczyć, chyba nie wszyscy byli w terapii?

– Niektórzy skończyli dawno terapię, ale co z tego jeśli lądowali z powrotem na niej co chwila. Mieli świadomość, że to będzie taka sinusoida – raz będzie dobrze, ale jak znajdzie się zapalnik, to wrócą do złych zachowań. Niektóre osoby były w trakcie terapii. A inne zupełnie to bagatelizowały, bo uznawały, że nic nie jest w stanie im pomóc. Kierowały nawet prośbę o to żeby ich stan się skończył do Boga. Jeden bohater, który nie wierzy w Boga poszedł do kościoła, licząc, że dostanie możliwość normalnego życia. Oczywiście Bóg do niego nie zszedł i nie powiedział „będziesz zdrów, Synu”. Ten chłopak ląduje co chwila na kolejnej terapii. To najlepszy dowód, że trzeba nauczyć się z tym żyć, albo jechać na rollercoasterze, który czasem da nam odpocząć, a czasem okaże się, że wisimy głową w dół.

Co z terapią, czemu nie wychodzi?

– Są grupy anonimowych seksoholików, ale myślę, że najważniejsze jest to żeby te osoby trafiły na dobrego specjalistę. Praca terapeuty, psychoterapeuty, coacha jest w Polsce bardzo niesprecyzowana. Każdy z nas może być terapeutą. Mógłbym jutro założyć gabinet i napisać na drzwiach „specjalista w leczeniu zaburzeń seksualnych”, mam na swoim koncie książkę na ten temat. Myślę, że to bardzo ważne żeby nie trafili na hochsztaplerów. Wyciągają rękę po pomoc, a ludzi, którzy mogą ich oszukać jest bardzo wielu. Dla mnie nawet jeśli ktoś jest po rocznym kursie coachingu nie ma prawa zmieniać ludzkiego życia. Zwłaszcza w tak trudnych sytuacjach.

Czemu warto przeczytać tę książkę?

– Może ta lektura pokaże nam, że nie wszystkie granice warto przekraczać… Mam wrażenie, że wszyscy moi bohaterowie zawsze szli o krok dalej, chcieli zobaczyć co może się wydarzyć. Zaczynało się spokojnie i niepozornie, ale szło coraz dalej. Powiedziałbym że trzeba uważać jakie bariery się przekracza i zostawić pewne rzeczy w sferze domysłów. Ale z drugiej strony ktoś mądry powie, że to może budzić życiowe frustracje – chcieć wiedzieć co jest o ten krok dalej i nie móc sprawdzić. Mam nadzieję, że moja książka sprawi, że uzależnienie od seksu zostanie bardziej uczłowieczone. Pełne dramatu, ale ludzkie. Może ktoś, kto przeczyta tę książkę rozpozna i zacznie leczyć swój problem. Mam nadzieję, że „Seksoholicy” spowodują dyskusję, rozmowę między ludźmi. A osoby zasadnicze i konserwatywne, z takim wewnętrznym moherowym beretem, który ja znalazłem u siebie, spojrzą na uzależnionych od seksu inaczej, przychylniej. Po ludzku.

Czytaj też: Seks w czasie pandemii? Z samym sobą najlepiej!

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułKleśniska w gminie Lipie: Śmiertelne potrącenie pieszego
Następny artykułŁódzkie. Policjantom udało się zatrzymać sprawcę śmiertelnego potrącenia rowerzysty