A A+ A++

W internecie odkrywam Atlantydy mówiąc kobietom, że nie są niezastąpione, mają prawo się wkurzyć, rzucić wszystko w cholerę i odpocząć – a rodzina ma sobie poradzić tak, jak gdyby trafiła do szpitala właśnie po to, by się nie wykończyć i do szpitala nie trafić.

Zwykle czerwona lampka zapala się jak wpadną w poślizg, jak jazda na oparach zaczyna zajeżdżać silnik. I pytam wtedy: to chcesz przekazać swoim dzieciom? Wpoić córce, że jej potrzeby są na końcu kolejki i jest ważna tylko dlatego, bo bez niej reszta domowników umrze z głodu?

Moje pokolenie( i te starsze), budzą się z letargu, odkrywają, że mają swoje prawa, potrzeby, które powinny respektować i tego respektu oczekiwać. Nie nadskakiwać wszystkim dookoła, bo okaże się, że kiedy same skręcą kostkę, nikt się nie będzie umiał wykazać – bo niby po co, skoro obok jest ktoś, kto zawsze ogarniał wszystko.

A w turkusowym pokoju Leny Atlantydę już dawno pokrywa kurz, wrosła w krajobraz, jest sobie ot tak, jak powietrze. Niezbędne i oczywiste jednocześnie.

Przyglądam się temu, do kogo mówię w sieci i patrzę w niebieskie ślepia ukryte za brudnymi szkłami, które łypią na mnie w domu. I nie dowierzam.

Dziewczynka, lat prawie 6. Wymiana uzębienia w toku. Miłość do Pokemonów i Minecrafta także.  Klarują się zainteresowania, rodzą pomysły, kłamanie matce w żywe oczy zaraz będzie opanowane do perfekcji. Za rok szkoła, a ja mam wrażenie, że najważniejsze już ogarnia, teraz trzeba tylko znaleźć sposób, żeby tego nie popsuć.

Ja wspominam swoje 6- letnie jestestwo koszmarnie: pełne lęków, kompleksów, poczucia niedopasowania, masy emocji, których nikt nie pomógł nazwać, oswoić, uszanować. Przerażona, że mojej córce grozi to samo.  A przecież dzieci to nie nasze kalki, karmienie ich swoimi lękami to kiepska dieta.

A ta Panna, codziennie karmiona zapewnieniami o tym, że jest ważna i mądra, moje życiowe objawienia traktuje jak mycie zębów – normalnie.  Swobodnie mogłaby prowadzić sesję coachingowe i odkrywać przed nami nowe lądy. Już widzę te stwierdzenia, które burzą w głowach mury!

  • „Jak Ci źle to po prostu idź się przytul, przytulanie jest ekstra!”
  • „Każdy jest czasem smutny i ma zły dzień, to normalne!”
  • „Mówi się trudno i idzie się w dal!”
  • „Lubię pobyć sama i to jest super”
  • „Nienawidzę rywalizować i się ścigać, nie można tak normalnie, razem?”
  • „Jestem naprawdę spoko, nie każdy musi mnie lubić”
  • „ Nie mam zębów, bo rosną, co za problem? Ważne, że jakoś gryzę!”
  • „Czasami mi się wydaje mamo, że telefon jest ważniejszy niż ja. Wiem, że nie, ale tak czuję, możesz go dziś odłożyć?”

BANG-  OTRZEŹWIAJĄCA KULKA MIĘDZY OCZY, STRZELA SNAJPERKA BEZ MLECZNEJ JEDYNKI.

Nazywa, mówi, rozmawia, okazuje emocje. Czy to nie połowa sukcesu?! Bywa dziwnie, kiedy stwierdza, że ją zawiodłam i dziś jednak znów musi się wykąpać, ale mimo wszystko, to piękne.
Kiedy jej opowiadam z ckliwą melodią w mojej głowie w tle, jak bardzo jest ważna, ile dla mnie znaczy, jak czerpię z jej radości, wyluzowana żuje gumę i kwituje:

„Przecież ja to wiem, a Ty przestań, bo się rozpłaczesz i rozmażesz oczy, Mamo!”

A jednocześnie wbija klin w niespodziewanym momencie, kiedy myślę, że śpi, a jednak rzuca rozmemłane:

„Jesteś najlepszą mamą na świecie, to był super dzień, dzięki”

Ma doktorat z cieszenia się z drobiazgów. Z wyrazem ekstazy na twarzy pakuje w markecie do torby fistaszki. Śpi z brelokiem za dwa złote. Organizuje koncerty bez publiczności i doskonale się przy tym bawi. Jak spotyka ją coś miłego, to mówi, że marzyła o tym od dziecka.

Czy nie tak trzeba żyć, żeby żyło się łatwiej?

Nie ma wspólnego nic z ideałem, oj nie. Kiedy jednak rozpatruję swoją rolę jako misję i wezmę pod uwagę także to, co mi się nie udaje, to… Może obiad nie rzuca na kolana, może czasem wydrę japę i trzasnę drzwiami, ale… w ogólnym rozrachunku chyba idzie mi nieźle:

Oto mały człowiek, zna swoją wartość, nie pozwala przekraczać swoich granic, jest asertywny aż do bólu, potrafi mówić nie, wierzy w siebie i jest świadomy swoich wad, a także nie zamierza się ścigać.

To ona powinna organizować warsztaty, weekendy z obowiązkowym przytulaniem i skakaniem po kałużach. Z dniem brudasa dla każdego i lodami na obiad.

Ja uczyłam ją trzymać widelec i robić siku na nocnik. Ona mnie uczy jak żyć – to dla mnie całkiem uczciwa transakcja.

P.s. Jednak pisać i czytać uczyć się nie chce, bo jak twierdzi „poradzi sobie nawet bez tego”.

Ubranka Lenki pochodzą z jesiennej kolekcji 5.10.15:

Brak nowszych wpisów
Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułLider lewicy w Świętokrzyskiem rozpoczął objazd regionu
Następny artykułDwie kobiety oszukane metodą “na policjanta”. Straciły 150 tys. zł