Faktycznie, to Winiary. Oddział ginekologiczno-położniczy.
“Siedzimy, pijemy sobie piwko…” – słychać na filmie, który od paru dni podsyłają sobie i udostępniają w mediach społecznościowych internauci. A widać pokój lekarski, stół, na nim talerz z jedzeniem, obok butelki po piwie, “łóżko nasze, k…, ulubione”.
„Jemy spaghetti z małżami z Pawełkiem. On nie pije, ja piję. Oglądamy sobie >Seks w wielkim mieście<” – mówi młoda kobieta, która przedstawia się jako bogini inteligencji i elita tego miasta. Nie pracuje w szpitalu.
Wezwijcie nawet tutaj policję
Co jakiś czas pada wulgarne słowo, bohaterka filmu rozgłasza, że ma znajomych „wszędzie, w szpitalu”, także „u lekarzy”, „każdy jej pomoże”, tylko ona „nie chwali się z nazwiska”. Wystarczy, że „pstryknie palcami”.
Dodaje, że właśnie „oglądał ją otolaryngolog”, było też „robione USG dzidzi”.
„Relaksuję się z Pawełkiem” – monolog trwa dalej, wynika z niego, że mężczyzna o tym imieniu poszedł „teraz sobie kogoś ciąć, bo [ten ktoś] zjawił się z plamieniami”. A dalej: „Wezwijcie nawet tutaj policję. Mam to kompletnie w d…. Nikt nie zaszkodzi ani mnie, ani moim przyjaciołom, bo my jesteśmy elitą tego miasta”.
Są jeszcze inne złote myśli, ale zbyt osobiste, by nadawały się do cytowania.
…a to była moja prywatna pacjentka
Dyrektor szpitala Stanisław Kwiatkowski widział film.
– Widać butelki po piwie. To znaczy, że przypuszczamy, że było w nich piwo – komentuje sprawę z alkoholem.
Tłumaczy: – Przeprowadziłem postępowanie wyjaśniające. Dobro pacjenta nie ucierpiało, za to na skutek tego incydentu ucierpiał dobry wizerunek szpitala. Lekarz, który miał wówczas dyżur na oddziale ginekologiczno-położniczym, z dniem dzisiejszym przestał pracować w Wojewódzkim Szpitalu Zespolonym. Pracował u nas 25 lat. Natomiast kierownik oddziału oddał się do dyspozycji dyrektora. Decyzję w tej sprawie podejmę po świętach.
W jaki sposób kobieta dostała się na teren szpitala? Wśród komentarzy mamy choćby taki: „To skandal, nie wpuszczają rodzin do umierających pacjentów, a tu impreza na oddziale”.
– Pan doktor stwierdził, że była to jego prywatna pacjentka. Nie dochodziłem, w jaki sposób znalazła się w pokoju – dopowiada dyrektor Kwiatkowski.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS