Jego życiorysem artystycznym jak i osobistym życiem można byłoby obdzielić kilka innych – mówił w “Faktach po Faktach” w TVN24 promotor koncertowy i wydawca Stanisław Trzciński, wspominając zmarłego Krzysztofa Krawczyka. Kompozytor i producent muzyczny Andrzej Smolik dodał, że Krawczyk “natychmiast łamał wszelkie możliwe lody, burzył bariery, wiedział jak spowodować, żeby go lubić”.
W poniedziałek zmarł piosenkarz Krzysztof Krawczyk. Miał 74 lata. Był legendą polskiej sceny muzycznej, artystą znanym z przebojów “Parostatek”, “Jak minął dzień”, “Rysunek na szkle”. Informację o śmierci artysty przekazał jego przyjaciel i menedżer Andrzej Kosmala.
OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE W TVN24 GO
“Nikt na pewno w Polsce nie miał tak potężnego głosu”
Wokalistę wspominali w “Faktach po Faktach” w TVN24 promotor koncertowy i wydawca Stanisław Trzciński oraz kompozytor, producent muzyczny Andrzej Smolik, który w 2002 roku stworzył z Krawczykiem płytę “…bo marzę i śnię”.
– Miał w sobie to, co dzisiaj wszyscy podkreślamy – był niezwykle przytulającym artystą i człowiekiem – mówił Trzciński. Wspominał, że “był dobrym, ciepłym, łączącym człowiekiem i to czasami było dla niego zgubne”.
Trzciński mówił także o muzycznych etykietach, które przez lata przypisywano Krawczykowi. Odniósł się między innymi do porównywania go z Elvisem Presleyem. – Krzysiek potrafił śpiewać najlepszym Elvisem, potrafił zaśpiewać Elvisa Presleya. Ale dla mnie on był takim “El Padre”, był trochę jak James Brown, czyli “Godfather of soul”, był ojcem chrzestnym tego naszego polskiego grajdołka muzycznego – kontynuował.
– Nikt na pewno w Polsce nie miał tak potężnego głosu – dodał.
Stanisław Trzciński mówił też, że “jego życiorysem artystycznym jak i osobistym życiem można byłoby obdzielić kilka innych życiorysów”.
“Wychodzi na scenę i już po pierwszej piosence ludzie są jego”
Andrzej Smolik zwracał uwagę, na artystyczną ekspresję Krawczyka. – Krzysztof był niezwykłym gościem. To widać po jego koncertach. Wychodzi na scenę i już po pierwszej piosence ludzie są jego. On to po prostu miał w sobie. Takich rzeczy nie da się nauczyć, nie da się kupić, nie da się w żaden sposób spreparować. Ktoś to ma albo tego nie ma. Krzysztof to miał – zwracał uwagę.
Jak dodał, o scenicznej charyzmie Krawczyka świadczył jego wieloletni dorobek. – Był wielką gwiazdą w Polsce, właściwie aż do dnia dzisiejszego – mówił.
“Andrzejku, jak chce się coś osiągnąć, to trzeba się pomęczyć”
Smolik wspominał też okoliczności, w jakich przyszło mu pracować z Krzysztofem Krawczykiem nad ich płytą.
– Będąc megagwiazdą wspiął się na czwarte piętro do malutkiego mieszkania, gdzie mieszkałem ze swoją żoną. Było tam gorąco, bo było lato, od południa bez buforu między dachem a sufitem. Naprawdę dość niekomfortowe warunki. A on po prostu przyniósł nam kanapki, bawarkę w termosie – opisywał.
– Było bardzo gorąco, nie dało się tam prawie wytrzymać. I mówię mu: “Krzysiek, przepraszam, nie mogę założyć klimatyzacji, bo to jest stara kamienica i na to nie pozwala konserwator zabytków, w zasadzie nic nie mogę zrobić. A on mówił: ” Andrzejku, jak chce się coś osiągnąć, to trzeba się pomęczyć” – kontynuował Smolik.
Mówił, że Krawczyk takim zachowaniem “natychmiast łamał wszelkie możliwe lody, burzył bariery, wiedział jak spowodować, żeby go lubić”.
Źródło zdjęcia głównego: TVN24
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS