A A+ A++

Katarzyna Rusin-Pawlak niedawno skończyła 33 lata. Ma męża Sylwestra i córkę Oliwię. Od dwóch lat zajmuje się fotografią. Pracuje też w firmie, którą jej rodzice prowadzą od 26 lat.

Prowadzi bloga OliwkowaMama.pl.

„Kocham pisać, kocham dzielić się pięknymi chwilami. Mój blog to lifestyle, moda, dodatki, trudne tematy: mama, dziecko, czyli mieszanka wybuchowa! Zajrzyj na chwilę, a na pewno się uzależnisz” – zapewnia w internecie.

Oliwka jest główną bohaterką jej wpisów. Katarzyna często wstawia zdjęcia córki.

Notatka z sierpnia 2019 r., wspomnienie z wakacji nad morzem:

„Kochana córeczko,

może za kilkanaście lat trafisz na ten wpis, może przetrwa i będzie tu na Ciebie czekał. Chcę Ci powiedzieć coś bardzo ważnego.

(…)

Otóż wstawałam chwilkę po piątej. Przez krótką chwilę patrzyłam, jak śpisz, jak tulisz Zuzię (psiaka maskotkę). Dawałam całusa Tobie i tatusiowi i wychodziłam na plażę.

Tam siadałam na piasku, czasami na ławce. I patrzyłam w morze. Czułam niesamowity spokój, czułam, że jestem tak szczęśliwa, że nawet teraz, jak to piszę, łzy spływają mi po policzkach! Siedziałam tam i dziękowałam światu za to, co mam. Za dom, za tatę, za Ciebie, za naszą rodzinę.

Dziękowałam, że obok nas są ludzie, którzy nas kochają. Ten spokój wchodził we mnie jak świeże powietrze. Z każdym oddechem czułam się coraz bardziej spokojna, coraz bardziej wzruszona tym, co mam! Później szłam po pieczywo i wracałam do Was. I wiedziałam, że to będzie kolejny piękny dzień”.

Lifestyle

– Zaczęło się od ubrań. Wiem, to może wydawać się dziwne, ale to był główny motyw, dla którego założyłam bloga – mówi mi Rusin-Pawlak. – Chciałam pokazać rodzicom fajne, nieodkryte polskie marki. Ubrania wygodne, stylowe, wysokiej jakości. Ale przede wszystkim polskie.

Katarzyna pamięta pozytywny odbiór jej pierwszych postów. – I ile wrażeń dostarczały pierwsze współprace – wspomina. – Gdy po roku blog miał już fajną grupę odbiorców, postanowiłam go trochę rozwinąć. Przejście na własną domenę, fanpage na Facebooku, z czasem konto na Instagramie.

Zmieniła też kierunek pisania. – Nadal bardzo ważne były dla mnie posty modowe, ale więcej wdrażałam tematów lifestylowych – tłumaczy. – Zaczęłam częściej opowiadać o nas, o tym, co lubimy, jakie książki wybieramy, o problemach związanych z macierzyństwem, o codzienności, która tak naprawdę dotyczy każdego rodzica. Pamiętam, jak napisałam post „Trzylatka w przedszkolu”, który opisywał nasze emocje związane z pierwszym dniem i ogólnie z początkiem przedszkolnej przygody. Do dziś sporo ludzi to czyta i do mnie pisze. Dla nich to coś fajnego, wiedzą, że nie są sami. Że nie tylko oni mają obawy.

– Ilu ludzi, tyle reakcji – uśmiecha się Rusin-Pawlak, jak pytam o reakcje na jej posty. – Zaczynając przygodę z blogowaniem, byłam świadoma, że nie wszystkim może się spodobać to, co piszę. Rodzina i znajomi są moim wsparciem i często słyszę, że przyjemnie się do mnie zagląda.

Szczególnie ważna jest dla niej siostra. Nazywa ją prywatnym krytykiem. Doradzi, oceni, podrzuci temat. Katarzyna: – Internauci raczej pozytywnie odbierają bloga, chociaż zdarzają się i tacy, którzy uważają, że to, co robię, to wykorzystywanie wizerunku dziecka. Nie wchodzę w takie dyskusje. Szanuję moich odbiorców bez względu na to, czy mamy takie samo zdanie, czy zupełnie inne.

Spokój

– Jakim dzieckiem jest Oliwia? – pytam Katarzynę Rusin-Pawlak.

– Powinnam teraz powiedzieć: mądra, bystra i energiczna dziewczynka. Ale teraz wszystkie dzieci takie są. Powiem, co mnie w niej zachwyca: jej dobro. To, jak postrzega innych, jak bardzo jest empatyczna, opiekuńcza. Jej troska, ciekawość świata, chęć zgłębiania wiedzy. To jest to, co na pewno ją wyróżnia.

– Kiedy przyszła na świat, to czegoś panią nauczyła?

– Cały czas mnie czegoś uczy. Dopiero przy niej zrozumieliśmy, że tak naprawdę niewiele trzeba do szczęścia. Zdrowie, pełna rodzina, miłość i czas. Czas, który możemy spędzać razem. Dopiero przy niej zrozumieliśmy, że należy doceniać nie tylko wielkie rzeczy, ale przede wszystkim te małe momenty, które składają się na naszą definicję szczęścia.

– Ma pani jakąś receptę na bycie dobrą matką?

– A jest taka recepta?! – śmieje się Rusin-Pawlak. – Kiedy mama mi powtarzała, że zobaczę, jak trudno być rodzicem, gdy będę miała własne dzieci, zazwyczaj się śmiałam. Wtedy wydawało mi się, że to przecież nic trudnego. Dziś wiem już, jak bardzo się myliłam. Wiem, jak trudno jest wychować dziecko. I wiem, że to dopiero początek tej drogi. Wychować dziecko na dobrego, zaradnego, mądrego człowieka nie jest wcale tak łatwo. To wymaga od nas skupienia, ogromnych pokładów energii i jeszcze więcej spokoju. Tego ostatniego w szczególności [śmiech]. Bo w wychowaniu nie chodzi o to, żeby zapewnić dziecku rzeczy niezbędne do rozwoju i zostawić je samemu sobie. Nie! Wychowanie dziecka to góra mniejszych i większych rzeczy, doświadczeń, prób.

Wkurza ją „hejt na matki, który wywołują inne matki”. Tłumaczy: – Karmisz piersią? Źle, za długo, nie waż się tego robić publicznie! Karmisz butelką? Źle, niezdrowo, jesteś wyrodna! Szczepisz? Jesteś głupia! Nie szczepisz? Jesteś głupia! Tego nie możesz, to robisz źle, tego nie powinnaś! Kiedyś napisałam, że to my, mamy wiemy, co dla naszych dzieci jest najlepsze. Instynkt – kierując się nim, czujemy się pewne, spełnione i robimy to, co według nas jest dobre.

Po chwili Katarzyna dodaje: – Wtedy bycie mamą to czysta przyjemność.

Epidemia

Katarzyna Rusin-Pawlak wsparła na swoim blogu akcję „Zostań w domu” związaną z epidemią koronawirusa. Napisała: „Wychodzimy tylko wtedy, jeśli naprawdę musimy! To nie są FERIE! To nie jest czas na spotkania ze znajomymi, wspólną kawę czy ploteczki! To czas izolacji”.

– Nagrałyśmy z Oliwią krótki spot, który w zaledwie chwilę po opublikowaniu trafił do blisko 10 tys. odbiorców – podkreśla Katarzyna. – Dla wszystkich to jest niezwykle trudny czas. Ja, jako mama, rozumiem, jak trudno wytłumaczyć dziecku, że nie może wyjść na plac zabaw czy do parku, mimo że na dworze piękna wiosna. Rozumiem, jak bardzo ludzie czują się stłamszeni. Ale wiem też, że ta chwilowa izolacja to jedyna szansa na zmniejszenie zasięgu tego wirusa.

Mama Oliwii apeluje: – Powinniśmy być odpowiedzialni. Nie możemy narażać ani siebie, ani tym bardziej innych!

Niebo

Czy ma sposób, jak nie zwariować w izolacji? – Razem z koleżanką, Renią, śmiejemy się, że po kwarantannie będziemy musiały sobie zrobić kilkudniową izolację od dzieci. Póki co kredki, farby, puzzle, lego, planszówki mamy za sobą. Ale na blogu pojawił się post, a w nim 11 odjechanych zabaw z dzieckiem: m.in. mapa skarbów, zabawa w restaurację czy bitwa. My mamy też świetny sposób na wspólne wieczory – i zaraz mi się pewnie oberwie, bo to zabawa w późniejszych godzinach. Ale z racji tego, że siedzimy w domu i możemy sobie pozwolić na spanie do południa, to uwielbiamy późnym wieczorem wychodzić na taras i obserwować niebo przez teleskop. Ostatnio oczarowani byliśmy superpełnią!

W 2020 r. jej rodzina miała świetne plany. Za chwilę chcieli pojechać daleko, gdzieś na piękny półwysep. – Wie pan, mieliśmy mnóstwo rzeczy do realizacji – podkreśla Rusin-Pawlak. – Nagle wszystkie marzenia i plany pękają jak bańka mydlana. Najpierw przychodzi złość, smutek i gniew. Ale po jakimś czasie siada człowiek i zaczyna myśleć o swoim życiu.

– I co pani wymyśliła?

– Że praca, czasami nawet dwie, od rana do świtu, marzenia i cele. Że ciągła gonitwa. Po co? Nagle świat stanął, a my nie wiemy, co z tym zrobić! Ta izolacja pokazała mi, jak szybko można stracić wszystko.

Dlatego skupmy się na sobie, swojej rodzinie.

Spędźmy razem czas.

Dbajmy o siebie nawzajem.

Przeczytajmy zaległą książkę.

Obejrzyjmy fajny film.

Narysujmy coś z dzieckiem.

Upieczmy razem ciasto.

Pogadajmy.

Razem.

Wspólnie.

W spokoju.

Bo co, jeśli kiedyś nie zdążymy, jeśli nie będziemy mieli możliwości tego zrobić razem?

Świat po

W jednym z wpisów na blogu Katarzyna Rusin-Pawlak pisze, że według niej być może ludzie nauczą się czegoś po epidemii.

– Czego? – dopytuję.

– Mam nadzieję, że dostrzeżemy to, ile złego wyrządzamy Ziemi. Może to, co się teraz dzieje, to w pewnym stopniu powinna być dla nas lekcja? Lekcja życia, pokory? Może to jest po coś? Robimy ze świata wielki śmietnik, nie zważając na nic:

pożary,

powodzie,

susze,

huragany,

tornada,

wirusy,

epidemie.

kłusownictwo,

wycinanie lasów,

betonowanie coraz większych powierzchni.

znikające jeziora,

zatruta chemikaliami woda,

smog.

Świat od jakiegoś czasu niszczeje! Przez nas i nasze działania.

Zdaniem Oliwkowej Mamy ludzie robią za mało, żeby zapobiec takim tragediom. Za mało walczą o świat, który jest domem. – Może ten reset jest po coś!? – pyta. – Może to szansa, odpowiedni czas, by przekalkulować swoje życie, priorytety. Żeby zastanowić się nad tym wszystkim. Odetchnąć, bez strachu.

Dłoń

„Mam wymarzony dom, wspaniałego męża i cudowną córkę, więc mam wszystko” – pisze na swoim blogu Katarzyna Rusin-Pawlak. A czy ma jeszcze jakieś marzenia? W tym świecie po epidemii?

– Dzisiaj tylko jedno – mówi. – Chciałabym, żebyśmy wszyscy byli zdrowi i mieli szansę za jakiś czas na ulicy wymienić się uśmiechem i podać znajomemu dłoń na powitanie.

Abyśmy mogli wyjść na spacer, pójść do lasu.

Abyśmy znów oddychali pełna piersią.

Abyśmy kładli się spać i spokojnie przesypiali całą noc.

Jak to marzenie się spełni, to resztę marzeń spełnię sama.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykuł“Stop pożarom traw”
Następny artykułAustria przygotowana na organizację Grand Prix Formuły 1, które ma się odbyć 5 lipca