– Dla mnie już od dłuższego czasu świata było za dużo. Za dużo, za szybko, za głośno – podkreśla Olga Tokarczuk. I podkreśla, że nie ma „traumy odosobnienia” i nie cierpi dlatego, że nie spotyka się z ludźmi. Noblistka nie żałuje, że zamknęli kina i jest jej obojętne, że nieczynne są galerie handlowe. Martwi się natomiast na myśl o wszystkich, którzy stracili pracę.
“Czy świat przed wirusem był nienormalny?”
– Kiedy dowiedziałam się o zapobiegawczej kwarantannie, poczułam coś w rodzaju ulgi i wiem, że wielu ludzi czuje podobnie, choć się tego wstydzi. Moja introwersja długo zduszana i maltretowana dyktatem nadaktywnych ekstrawertów, otrzepała się i wyszła z szafy – wyznaje pisarka. I dodaje, że życie toczy się w zupełnie innym tempie.
– Uporczywie wracają do mnie obrazy z dzieciństwa, kiedy było dużo więcej czasu i można było go „marnować”, godzinami gapiąc się przez okno, obserwując mrówki, leżąc pod stołem i wyobrażając sobie, że to jest arka. Albo czytając encyklopedię – mówi Tokarczuk.
Noblistka pyta, czy nie jest tak, że wróciliśmy do normalnego życia i że to nie wirus jest zaburzeniem normy, tylko odwrotnie – „tamten hektyczny świat przed wirusem był nienormalny?”.
Pisarka zwraca uwagę na to, że wirus przypomniał nam, że jesteśmy kruchymi, delikatnymi istotami, które umierają i są śmiertelne. Podkreśla, że „nie jesteśmy oddzieleni od świata swoim <człowieczeństwem> i wyjątkowością, ale świat jest rodzajem wielkiej sieci, w której tkwimy, połączeni z innymi bytami niewidzialnymi nićmi zależności i wpływów”.
Autorka „Opowiadań bizarnych” napisała w felietonie, że jesteśmy od siebie zależni i bez względu na to, z jak dalekich krajów pochodzimy, jakim językiem mówimy oraz jaki jest kolor naszej skóry, tak samo zapadamy na choroby, boimy się i umieramy.
– (Wirus) uświadomił nam, że bez względu na to, jak bardzo czujemy się słabi i bezbronni wobec zagrożenia, są wokół nas ludzie, którzy są jeszcze słabsi i potrzebują pomocy. Przypomniał, jak delikatni są nasi starzy rodzice i dziadkowie i jak bardzo należy im się nasza opieka – wyjaśnia noblistka. Jak dodała, pokazał nam także, że nasza gorączkowa ruchliwość zagraża światu i przywołał pytanie: „czego właściwie szukamy?”.
“Zamknięcie granic to największa porażka”
Jej zdaniem lęk przed chorobą zawrócił nas z zapętlonej drogi i „z konieczności przypomniał o istnieniu gniazd, z których pochodzimy i w których czujemy się bezpiecznie”. – Nawet gdyśmy byli, nie wiem jak wielkimi podróżnikami, to w sytuacji takiej, jak ta, zawsze będziemy przeć do jakiegoś domu – twierdzi Tokarczuk.
Noblistka podkreśla, że objawiły się przez to smutne prawdy – „że w chwili zagrożenia wraca myślenie w zamykających i wykluczających kategoriach narodów i granic”. Jak dodaje, w tym trudnym momencie okazało się, jak słaba w praktyce jest idea wspólnoty europejskiej, a Unia właściwie oddała mecz walkowerem, przekazując decyzje w czasach kryzysu państwom narodowym.
Autorka „Biegunów” zamknięcie granic państwowych uważa za największą porażkę tego marnego czasu, przez którą wróciły stare egoizmy i kategorie „swoi” i „obcy”. – Czyli to, co przez ostatnie lata zwalczaliśmy z nadzieją, że nigdy więcej nie będzie formatowało nam umysłów. Lęk przed wirusem przywołał automatycznie najprostsze atawistyczne przekonanie, że winni są jacyś obcy i to oni zawsze skądś przynoszą zagrożenie. W Europie wirus jest „skądś”, nie jest nasz, jest obcy. W Polsce podejrzani stali się wszyscy ci, którzy wracają z zagranicy – zauważyła pisarka. I dodaje, że fala zatrzaskiwanych granic i monstrualne kolejki na przejściach granicznych dla wielu młodych ludzi były zapewne szokiem. – Wirus przypomina: granice istnieją i mają się dobrze – podkreśla Tokarczuk.
“Przygotowujemy się do wielkiej bitwy”
Artystka obawia się też, że wirus szybko przypomni nam, jak bardzo nie jesteśmy sobie równi. – Jedni z nas wylecą prywatnymi samolotami do domu na wyspie lub w leśnym odosobnieniu, a inni zostaną w miastach, żeby obsługiwać elektrownie i wodociągi. Jeszcze inni będą ryzykować zdrowie, pracując w sklepach i szpitalach. Jedni dorobią się na epidemii, inni stracą dorobek swojego życia. Kryzys, jaki nadchodzi, zapewne podważy te zasady, które wydawały się nam stabilne; wiele państw nie poradzi sobie z nim i w obliczu ich dekompozycji obudzą się nowe porządki, jak to często bywa po kryzysach – prognozuje pisarka. I dodaje, że choć siedzimy w domu, czytamy książki i oglądamy seriale, to w rzeczywistości „przygotowujemy się do wielkiej bitwy o nową rzeczywistość, której nie potrafimy sobie nawet wyobrazić, powoli rozumiejąc, że nic już nie będzie takie samo, jak przedtem”.
Jej zdaniem „sytuacja przymusowej kwarantanny i skoszarowania rodziny w domu może uświadomić nam to, do czego wcale nie chcielibyśmy się przyznać: że rodzina nas męczy, że więzi małżeńskie dawno już zetlały”. – Nasze dzieci wyjdą z kwarantanny uzależnione od internetu, a wielu z nas uświadomi sobie bezsens i jałowość sytuacji, w której mechanicznie i siłą inercji tkwi – napisała w felietonie. I pyta „co, jeśli wzrośnie liczba zabójstw, samobójstw i chorób psychicznych?”.
– Na naszych oczach rozwiewa się jak dym paradygmat cywilizacyjny, który nas kształtował przez ostatnie dwieście lat: że jesteśmy panami stworzenia, możemy wszystko i świat należy do nas. Nadchodzą nowe czasy – twierdzi noblistka.
Ile według ciebie potrwa walka z pandemią koronawirusa?
Oddanych głosów: 11787
Fakty i mity o koronawirusie. Co o nim wiesz? [QUIZ]
W połowie grudnia rozpoczęła się epidemia koronawirusa, wywołującego chorobę zakaźną. To wtedy stwierdzono pierwsze przypadki zachorowań w Chinach. Teraz koronawirus jest już obecny nie tylko w Azji, ale też w Ameryce, Afryce, Australii i Europie. Sprawdź, czy to, co o nim wiesz, jest oparte na faktach.
Rozwiąż quiz
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS