Ołena i Kola to nieliczni mieszkańcy jednej ze wsi pod Kupiańskiem (nie podajemy lokalizacji, bo w okolicy stacjonuje ukraińskie wojsko). Mieszkają tu, jak mówi Lena, od zawsze. I nie zamierzają tego zmieniać.
– Z mężem nie żyję – ucina, gdy pytającym wzrokiem patrzę na obrączkę. – Jak mama żyła, było łatwiej, bo zajmowała się Kolą, a ja mogłam cokolwiek w domu zrobić. Umarła jeszcze przed ruskim atakiem, w 2021 roku. Brakuje mi jej, ale myślę, że lepiej tak, niż miałaby tu wszystko przeżyć – mówi kobieta.
Kola, jej syn, ma mózgowe porażenie dziecięce. Wymaga rehabilitacji, ale ona nie chce wyjechać. – Mamy 7000 hrywien na miesiąc zasiłku na niego (około 900 zł – red.). Opłaty, leki, jedzenie i tyle. Poza tym to jest dom. Rozumiesz, co to znaczy być w domu mimo wojny, a nie zostać wypędzonym? – pyta Ołena.
Rozmowę przerywa pukanie do drzwi.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS