O problemie bezdomności kotów, ale też o trudnościach, które dotykają tych, którzy im pomagają mówiono na wczorajszym spotkaniu kocich opiekunów. Zorganizowała je Fundacja obrony zwierząt Łezka. Dzięki temu wolontariusze mogli się poznać, wymienić doświadczeniami, ale zaplanować też działania związane chociażby z edukacją dotyczącą praw zwierząt. Przepisy ustawy o ochronie nad zwierzętami, jak się okazuje bywają różnie interpretowane, a widać to chociażby na terenach osiedli, które mają różnych zarządców. Do tego dochodzi jeszcze kwestia współpracy międzysąsiedzkiej lub jej braku oraz kosztów. Te są związane z dokarmianiem zwierząt, sterylizacją oraz leczeniem. Koci opiekunowie chcą mówić jednym głosem, bo mają wspólny cel – pomoc zwierzętom.
Bardzo ciężko jest pomagać, z uwagi na finanse, z uwagi na podłość ludzką. To nas bardzo dotyka. To nas kwalifikuje przez niektóre osoby jako najniższą grupę społeczną. Koło radia (przyp. red. Plac Jagielloński) nie ma sąsiadów, ale karmię na ulicy Krótkiej to boję się tam iść. Krzyczą, przezywają, tak wulgarnie. Nie mogę zrozumieć dlaczego kot przeszkadza takiej pani czy panu. – mówi kocia opiekunka z 30-letnim stażem – Dużo trzeba dokładać. Ja w kilku miejscach karmię, myślę, że będą trzy koty a przychodzi sześć. Rano jest zjedzone to wszystko, co zostawiam.
Koci opiekunowie angażują się, bo kochają zwierzęta, dostrzegają problem ich bezdomności i chcą pomóc. Jednak nie wszyscy postrzegają ich tak jakby chcieli. Być może podjęte właśnie działania sprawią, że dowie się o nich większa część wieluńskiego społeczeństwa i zostanie odczarowany ich negatywny wizerunek, bo i taki funkcjonuje, czego są świadomi.
Co roku wszyscy apelują: wystaw miskę z wodą. W parku można zrobić estetyczne poidła, z których ptaki będą mogły pić. – mówiła Roma Czyż, szefowa Fundacji obrony zwierząt Łezka, od lat zaangażowana w pomaganie. Ma nadzieję, że w przyszłości pewne rozwiązania będą szybciej wprowadzane w życie. Zwracała też uwagę na potrzebę funkcjonowania tzw. domów tymczasowych dla kotów – Likwidując jedno bytowisko potrzebujemy domów dla siedmiu maluchów. My je weźmiemy jako fundacja, ale gdzie je mamy dać, jak mamy maluchy na kwarantannach, a musimy je zabezpieczyć. Dom tymczasowy to nie dom na stałe, to dom, który daje pierwszą bazę pomocową dla kota, nie ponosi kosztów, dlatego że dostaje karmę, kuwetę, żwirek. Daje miłość, przysposabia kota, daje nam ten najcenniejszy czas. Niektórzy nie mogą mieć kota na stałe, a na jakiś czas i dla nas to zbawienne, bo mamy wtedy czas by zorganizować opiekę nad nim.
Pojawił się pomysł, aby informację o potrzebie funkcjonowania większej liczby domów tymczasowych rozpropagować w środowisku osób związanych z Uniwersytetem Trzeciego Wieku w Wieluniu. Koci opiekunowie nie wykluczają, że będą rozmawiać z przedstawicielami gminy czy radnymi miejskimi. Ich celem jest zwiększenie świadomości społecznej w temacie bezdomności zwierząt. Do tego tematu wrócimy jeszcze w przyszłym tygodniu.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS