A A+ A++

W tolkienowskim świecie wojny dobra ze złem, władca Mordoru, Sauron, przyjmuje postać oka umieszczonego się na szczycie wieży Barad-dur. Oko Saurona nie miało powieki i było okolone ogniem. Źrenica miała czarny kolor i pionowy kształt. Dzięki oku Czarny Władca przekazywał swoim sojusznikom wsparcie i poczucie siły, a u wrogów budził lęk. Sauron patrzy na każdy kraniec Śródziemia, dając wyraźny sygnał, że w ten sposób chce dominować nad całym kontynentem i nikt nie będzie w stanie zrobić czegokolwiek bez jego wiedzy. Brak powieki to istotna cecha dawająca jasno do zrozumienia, że ono nigdy nie śpi, że nigdy nie przestaje patrzeć. Zawsze czuwa i zawsze wszystko widzi. Powoduje niesamowity też efekt efekt psychologiczny –  nic nie wprawia w takie zakłopotanie, jak świadomość, że jakaś nieznana nam osoba uparcie się nam przygląda. Każdemu z nas po plecach przebiegłby dreszcz grozy na samą myśl o takim “monitoringu” sprawowanym przez postać demoniczną.

I właściwie powinien taki dreszcz przebiegać. Oko Saurona nie tylko istnieje w rzeczywistości, nie tylko jest doskonałe, ale coraz bardziej ingeruje w nasze codzienne życie. Nad drogami i ulicami wiszą dziesiątki tysięcy kamer z systemami zdolnymi do wykonywania zdjęć w wysokiej rozdzielczości. Nie wiadomo, ile osób nosi umocowane na stałe na ich ubraniu kamery, ale liczba ta stale rośnie. Ze sprzętem do inwigilacji chodzą już nie tylko policjanci, ale także pracownicy szpitali i inne osoby nienależące do organów ochrony porządku publicznego. Rozpowszechniają się też prywatne, osobiste urządzenia monitorujące: kamery samochodowe, kamery na kaskach rowerzystów, dzwonki do drzwi z kamerą itp. Miliony  bankomatów na całym globie wpatruje się w klientów kamerami. Na niebie roi się dziś od dronów – sami tylko Amerykanie kupili ich już kilkanaście milionów, zarówno w celach hobbystycznych, jak i biznesowych. W liczbie tej nie są ujęte bezzałogowe urządzenia latające wykorzystywane przez rządy do operacji szpiegowskich i wojskowych. Nasz glob jest inwigilowany przez blisko 2 tys. satelitów. Niektóre z nich z wysokości 500 km potrafią wypatrzyć nominał monety, którą wrzucamy do jakiegoś automatu. Szczegółowym zdjęciem z kamery w kosmosie ulicy, przy której pracujemy, może dysponować ktoś, kogo w ogóle nie znamy. A równocześnie na tej samej ulicy możemy być fotografowani czy filmowani kilkanaście razy dziennie przez ukryte kamery inwigilujące. Smartfony, wyszukiwarki internetowe, profile w mediach społecznościowych zdradzają nasze tajemnice. Rozwój techniki i potrzeba (?) monitorowania wszystkiego i wszystkich sprawiły, że jesteśmy pod nieustającym nadzorem 24 godz/dobę. Nie zdajemy sobie sprawy z tego, że nasza  prywatność nieustannie staje się już tylko wolnościowym wspomnieniem.

Gus Hosein, dyrektor organizacji Privacy International, która zajmuje się zagadnieniami prywatności, tłumaczy, że współczesnej policji wystarczy nasz telefon lub komputer, aby wiedzieć o czym myślimy. Niewielką pociechą jest fakt, że zdajemy sobie sprawę z tego, co się dzieje. Jak ujął to profesor informatyki Alessandro Acquisti z Carnegie Mellon University: – “W ochronie prywatności odbywa się zabawa w kotka i myszkę, w której jesteśmy tą słabszą stroną. Świadomość, że tak czy owak musimy brać udział w tej zabawie, może zniechęcać. Ale jeszcze bardziej przygnębiające okazują się próby aktywnej ochrony własnej prywatności”. “Jeśli chcesz wiedzieć, jaka będzie przyszłość – ostrzegał ponuro Orwell – wyobraź sobie but depczący ludzką twarz, wiecznie”. Oczywiście współczesne Oko Saurona ma też swoje plusy. Czy ktoś może wątpić, że gdyby świat był równie skrupulatnie kontrolnie inwigilowany przez ostatnie 150 lat, byłby światem bezpieczniejszym, niż jest dziś? Można by było zidentyfikować Kubę Rozpruwacza, dowiedzieć się czy Lee Harvey Oswald działał w pojedynkę, czy z kimś, i czy O.J. Simpson popełnił to, o co go oskarżano. Zresztą bezpieczeństwo publiczne jest w ogóle pretekstem do społecznej inwigilacji obywateli. Pytanie tylko, czy będąc inwigilowanymi, ludzie nie są przytłoczeni wszechobecnością Oka Saurona. Pragnienie prywatności jest przecież naturalną potrzebą ludzką. A my ją tracimy w postępie geometrycznym.

Kim jest dziś Sauron? Kto dąży do pozyskania cennych zasobów, jakimi są nasze małe tajemnice, bo dane osobowe, wielkości kont w banku czy preferencje zakupowe, to już żadna tajemnica, to informacja. A informacja to władza. Każdy, kto dysponuje wielkimi ilościami danych o nas, ma nad nami przewagę. Z początku era informacyjna miała wzmocnić jednostki, dając im dostęp do informacji wcześniej niedostępnych. Mogliśmy na całym świecie porównywać ceny, poszukiwać najlepszego fragmentu wiedzy czy ludzi, którzy podzielali nasze poglądy. Obecnie dochodzi do zmiany układu sił i szala przechyla się ku wielkim instytucjom: zarówno rządom jak i korporacjom. To one zyskują przewagę informacyjną, dzięki zdolności do śledzenia potężnej ilości danych związanych z najbardziej przyziemnymi aspektami naszego życia.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułMilczący prezydent. Zawsze miał skłonność do gaf
Następny artykułBułgar zastąpi Heynena?