A A+ A++

Ireneusz Szlachetka ma 46 lat. Mieszka w Lipnie w województwie kujawsko-pomorskim. Mężczyzna ma dwoje małych dzieci i walkę przed sobą. Walkę o swoje życie. Jego wróg to rak, którego padł ofiarą.

– Zależy mi na tym, aby dwa moje małe smoki najdłużej mnie pamiętały – mówi pan Ireneusz.

ZOBACZ: Dramat po zabiegu w szpitalu. “Wstaję i ciemnota. Nie widzę nic”

– To nie jest jego choroba, to jest ich choroba. Ona o niego walczy, też zrobiłabym wszystko, żeby go uratować. Nigdy nie widziałam takiej sytuacji. Nie doceniamy tego, co mamy, gonimy za czymś, a zdrowie… – tłumaczy Katarzyna Sumińska, przyjaciółka rodziny.

Dwa lata temu pan Ireneusz usłyszał diagnozę: nowotwór jamy ustnej. Rozpoczął leczenie, wyglądało na to, że udało mu się wygrać walkę z chorobą. Niestety, rak uderzył ponownie.

– Bóle ma niesamowite, dziecko jest wystraszone, nie wie, co się dzieje, bo on potrafi wyć. Jestem bezsilna, musiałam zrezygnować z pracy. Nie zostawię dzieci z nim, bo nie daj Boże coś się stanie – tłumaczy Aneta Kozakiewicz, partnerka pana Ireneusza.

Cierpienie pana Ireneusza jest ogromne. Atak bólu pojawił się również podczas rozmowy z nami. Musieliśmy ją przerwać.

WIDEO: zobacz reportaż “Interwencji”

  

“Śmierci się już nie boję”

– On cierpi, cierpię ja, bo nie umiem mu pomóc. To boli najbardziej, bo człowiek chciałby pomóc, kocham go nad życie, nie wyobrażam sobie życia bez niego – przyznaje pani Aneta.

– Od lutego do początku maja były tylko teleporady, nikt nie chciał słyszeć o wizycie twarzą w twarz. Najprawdopodobniej bezpowrotnie straciłem czas – mówi Ireneusz Szlachetka.

Dziś prawie pół twarzy pana Ireneusza to niegojąca się rana. Mężczyzna stracił zęby. Lekarze nie chcą już go leczyć. A ojciec dwojga dzieci prosi o pomoc w leczeniu. Prosi, żeby nie odbierano mu szansy. Chce walczyć o życie do końca.

ZOBACZ: Ma myśli samobójcze, nie czuje bólu. Rodzinie nastolatki odebrano zasiłek

– Dostaliśmy odpowiedź od konsylium, że nie podejmą się leczenia, bo rana nie nadaje się do operacji. Pojechaliśmy na kontrolę do onkologa do Włocławka, przyjął nas olewająco, nie dał skierowania nigdzie. Nikt nie chciał zobaczyć rany, jak ona wygląda. To jest dla mnie dziwne, bo robi się różne operacje. On musi mieć chemię podaną na już, a chemii centrum onkologii nie poda, bo jest dziura – opowiada pani Aneta.

Jak tłumaczy, pomocy odmówiły cztery szpitale i dwóch lekarzy, żaden nie spojrzał, nie była odsłaniana rana, żeby spojrzeć gołym okiem.

– Przysięga Hipokratesa do czegoś zobowiązuje, biały kitel również, a to jest tylko: następny, następny, następny – komentuje Ireneusz Szlachetka.

Pan Ireneusz ma nadzieję, że znajdzie się lekarz, który podejmie się leczenia. Mimo choroby, chce wrócić do pracy, by móc utrzymać rodzinę. Teraz mogą żyć tylko z zasiłków.

– Śmierci się już nie boję, boję się tylko, co będzie z moją rodziną, jak odejdę – podsumowuje Ireneusz Szlachetka.

– Ja jestem bezsilna, nie umiem mu pomóc. Te leki przeciwbólowe, które ma na morfinie, już są za słabe – alarmuje pani Aneta.

Twoja przeglądarka nie wspiera odtwarzacza wideo…

prz/ Interwencja

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułModernizacja drugiej generacji Porsche Panamera
Następny artykułOMON rozpędził demonstrację w Mińsku. Zablokował też ludzi w kościele