Dotarła do nas smutna wiadomość – nie żyje Józef Kiecok. Jak poinformowała Tyska Galeria Sportu odszedł jeden z najstarszych tyskich sportowców, najlepszy strzelec w historii Polonii Tychy. Zmarł 27 września w wieku 86 lat.
Urodził się w 1937 roku w Tychach w domu przy ul. Mikołowskiej. Jako młody chłopak w czasie II wojny światowej, i zaraz po niej, kopał piłkę na łąkach, a także na żwirowym boisku, które powstało po zasypanym stawie w miejscu dzisiejszego Rynku. Piłkę zaczął trenować w 1948 roku jako trampkarz. Najpierw w drużynach kół sportowych (Browarski, Spójnia, Sparta, Jedność), a potem w Polonii. Zakończył karierę 20 lat później.
Grał najczęściej jako półprawy łącznik, tak jak w obowiązującym wtedy na świecie systemie WM. Słynął ze swojej skuteczności. W najlepszych czasach potrafił w jedynym sezonie strzelić nawet 54 bramki! Pod tym względem w historii klubu nie było lepszych od Niego.
Tak Piotr Zawadzki opisywał piłkarza w książce „Braterskie więzi. Polonia Tychy i jej czasy.”: „Pazerny na bramki, jak mało kto. Nie podałeś mu piłki, to zaraz na ciebie syczał. Lubił komenderować kolegami: „Zacentruj mi na dziesiąty metr, taką półgórną…”. Gdy miał nogę w gipsie, to mniej kibiców przychodziło na mecze: „No bo Józek nie gra…”.
Polonia to była w stu procentach amatorska drużyna, dlatego ciągle grała a to w A-klasie, a to w B-klasie. Ale pan Józef, mimo kilku propozycji, niespecjalnie chciał zmieniać barwy klubowe. W Polonii czuł się najlepiej, a rodzinne Tychy uważał za najlepsze miejsce na ziemi. Poza tym szanował sobie robotę, od 1960 roku aż do emerytury pracował w tyskim Kombinacie Budownictwa Ogólnego (wcześniej WPBM).
„Pana Józefa od samego początku traktowaliśmy jako Najlepszego Przyjaciela Tyskiej Galerii Sportu. Jeśli tylko mógł, z chęcią uczestniczył w organizowanych przez nas wydarzeniach. Zwykle przychodził na nie grubo przed czasem. Jak wyjaśniał, lubił sobie jeszcze po raz kolejny obejrzeć wystawę, popatrzeć na boisko przy ul. Edukacji, gdzie grywał jego ulubiony Klub Piłkarski GKS Tychy. No i pogadać. Bardzo sobie ceniliśmy rozmowy z Nim. Nie tylko o futbolu. Przekazał nam wiele cennych informacji z historii sportu w mieście, podarował zdjęcia i eksponaty. Jego wspomnienia o osiedlu A, którego mieszkańcem był w latach 1958-61, zostały zarejestrowane przy okazji projektu Muzeum Miejskie w Tychach „Historia mówiona”.
Był z Pana Józefa sportowiec z krwi i kości. Nie tylko świetnie grał w piłkę, ale też prezentował się jako utalentowany lekkoatleta. Nie miał sobie równych podczas zakładowych spartakiad. A na rowerze jeździł jeszcze nie tak dawno. Ze sportem są związani Jego synowie: Henryk i Grzegorz, kierownik piłkarskiej drużyny GKS-u. Zmarła w tym roku żona Irena była dla pana Józefa najwierniejszym kibicem, w młodości to ona sprzedawała bilety na mecze Polonii na boisku na osiedlu A.
Kiedy w czerwcu odbyła się premiera książki o Polonii Tychy, pan Józef z powodów zdrowotnych nie mógł już w niej uczestniczyć. Wiemy, jak bardzo na nią czekał, bo przecież Polonia to była niezwykle istotna część Jego życia. Kilka dni później autor osobiście przywiózł mu do domu egzemplarz książki. Wziął ją w ręce, przekartkował, dostrzegł swoje zdjęcia sprzed 60 lat. Chyba nie było tego dnia w Tychach bardziej uradowanego człowieka, niż Pan Józef.” – pisze TGS.
Fot. Radosław Kaźmierczak, Włodzimierz Chrzanowski, zbiory Muzeum Miejskiego w Tychach
źródło: TGS
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS