Dzisiaj, 19 sierpnia (12:12)
“Martwa rzeka” i “polski Czarnobyl” – tymi określeniami posługuje się Polski Związek Wędkarski w kontekście Odry i sytuacji wokół niej. Czy to uzasadnione stwierdzenia? Zapytaliśmy ekspertów. Jeden z nich dostrzegł iskierkę nadziei dla skażonej rzeki.
Członkowie Polskiego Związku Wędkarskiego od początku katastrofy na Odrze nie gryzą się w język. To oni jako pierwsi zauważyli, że sytuacja jest niepokojąca. To oni zawiadamiali – z różnym skutkiem – odpowiednie służby. To też oni w ostatnim czasie porzucali swoje obowiązki, by zająć się sprzątaniem rzeki, czyli wyławianiem śniętych ryb. Jak relacjonowali, używali do tego rękawic, które – bywało – przepalała nieznana substancja.
Wędkarze nie mają też wątpliwości – dla nich Odra jest już “martwą rzeką”, jak napisali w mediach społecznościowych. Ich zdaniem odbudowa całego ekosystemu potrwa wiele lat.
– Ekosystem Odry został zdewastowany. To martwa rzeka, bo praktycznie żadne ryby nie mają tam możliwości życia, prawdopodobnie na wiele lat. Inna sprawa, że rzeki w ogóle nie można teraz zarybiać. Nie dość, że wyginęło tu życie, to nie jesteśmy w stanie tego uzupełnić, bo woda jest ciągle skażona. W tym sensie rzeka jest martwa – tłumaczy nam Paweł Bylicki, odpowiedzialny za komunikację w Polskim Związku Wędkarskim.
Jak dodaje nasz rozmówca, nawet jeśli gdzieś uchowały się większe ryby, to i tak wyginą, bo nie mają pokarmu w postaci mniejszych ryb.
Nie każdy jednak zgadza się, że Odra to już “martwa rzeka”. Niektórzy eksperci twierdzą, że jest jeszcze mała iskierka nadziei.
– To twierdzenie jest troszeczkę przerysowane. Z perspektywy wędkarza, który chce poławiać i łapać jak największe okazy, to rzeczywiście ta rzeka może być w tym sensie martwa. Słyszałem głos jednego z profesorów Uniwersytetu Szczecińskiego, który mówi, że 20 … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS