Piłkarze i sztab szkoleniowy Podbeskidzia z pewnością nie tak wyobrażali sobie początek sezonu. W poprzedniej kolejce wywalczyli raptem remis w starciu z Górnikiem Polkowice, a teraz musieli uznać wyższość Odry Opole. Zespołu, który w minionej serii gier został rozsmarowany przez Miedź Legnica. „Górale” na pewno nie zasłużyli na porażkę 0:3, ale nie pokazali też niczego, co dawałoby podstawy do tego, by mogli myśleć o komplecie punktów. Opolanie zagrali zaś odważnie, konsekwentnie i wykorzystali aż nadto widoczne słabości drużyny z Bielska-Białej. To wystarczyło do triumfu.
Podbedskidzie – Odra Opole. Nieskuteczni gospodarze
Podbeskidzie może mieć tylko i wyłącznie do siebie pretensje o to, jak wyglądało to spotkanie. Na dobrą sprawę wystarczyło wykorzystać na samym początku dwie wyborne sytuacje, a przeciwnik błyskawicznie wylądowałby na deskach. „Górale” już w 2. minucie mogli utorować sobie drogę do wygranej. W zamieszaniu po rzucie wolnym przytomnie zachował się Kamil Biliński i zagrał w ślepą uliczkę do Mathieu Scaleta, który miał w tej sytuacji tak dużo czasu i miejsca, że najzwyczajniej zagrzał się i trafił w Mateusza Kuchtę. Interwencja golkipera była znakomita, ale prawda jest taka, że Francuz koncertowo zmarnował okazję. Powinien zapytać się bramkarza, gdzie ma uderzyć i spokojnie przycelować, a ostatecznie oddał strzał w taki sposób, jakby futbolówka parzyła jego stopę.
Kilka minut później niewiele brakowało, a odkupiłby winy sprytną asystą. Mięciutko zacentrował w pole karne, tylko że Julio Rodriguez z najbliższej odległości nie był w stanie umieścić w piłki w siatce – trafił w słupek. Wydawało się, że gospodarze konsekwentnie będą próbowali dokręcić śrubę, że dalej będą naciskać. Ale Odra odpowiedziała odważną grą. Podopieczni Piotra Plewni szybko zdali sobie sprawę, że wzmożona defensywa to droga donikąd. I, zamiast rozpaczliwej obrony bez respektu, przejęli inicjatywę.
50% do 500 zł – cashback bez obrotu w Fuksiarz.pl!
Trzeba przyznać, że ciekawie wyglądały akcje opolan. Raz atak skrzydłem i dośrodkowanie, za drugim zaś gra na jeden dwa kontakty i próba poszukiwania prostopadłym zagraniem napastnika. Problem polegał jednak na tym, że nic z tego wynikało. Szwankowała precyzja w kluczowym fragmencie akcji. Albo za dużo zwodów, albo podanie do nikogo, a to z kolei ktoś zwolnił bezsensownie. Typowa gra od szesnastki do szesnastki. Bielszczanie cierpliwie czekali na kontratak. Nie forsowali tempa, nie próbowali zmusić rywala do błędu. Może i wypady na połowę gości nie stanowiły problemu, lecz nie pokazali tej determinacji, by wypracować zaliczkę.
No i doigrali się tuż przed przerwą.
Mateusz Marzec posłał kapitalne podanie z głębi pola, Mateusz Kamiński wyprzedził Kacpra Gacha, wygrał z nim pojedynek główkowy i wpakował piłki do bramki. Odra zasłużyła na tego gola. Wystarczyło tylko zagrać w nieszablonowy sposób.
Podbeskidzie – Odra Opole. Goście wypunktowali „Górali”
Czy gospodarze od razu po wyjściu w szatni rywala z otwartą przyłbicą? Ależ oczywiście, że tak. Czy golkiper gości musiał na linii wyczyniać cuda, a obrona rozpaczliwie wybijać futbolówkę, gdzie tylko popadnie, byleby oddalić zagrożenie? Ano niekoniecznie.
Akcje Podbeskidzie nie miały odpowiedniego rytmu i różnorodności. Zwłaszcza w środku pola nie było nikogo, kto pokusiłby się o odrobinę fantazji. Zabrakło też lidera, który dałby impuls. Nie ma co czarować – blado to wyglądało. Owszem, niby zawodnicy Piotra Jawnego coś tam z przodu stworzyli, niby szarpali w bocznych strefach, ale więcej w tym obserwowaliśmy chaosu i przypadku niż celowości. W dodatku Julio Rodriguez otrzymał drugą żółtą kartkę za stempel na nodze Arkadiusza Piecha. Paradoksalnie w osłabieniu gospodarze prezentowali się lepiej i w sumie to zaczęło być gorąco pod bramką Odry.
Co zatem jeszcze poszło nie tak? Zmiennicy nie pomogli zmienić oblicza gry „Górali”. Mało tego, Costa Nhamoinesu pogrążył swój zespół. Powracający po kilku latach na polskie boiska zawodnik, w samej końcówce podarował przeciwnikowi bramkę. A dokładnie to w głupi sposób stracił piłkę przy próbie rozegrania. Poszła z tego szybka kontra i Konrad Nowak pewnie zapakował futbolówkę pod ladę. Żeby było ciekawiej, to w ostatniej akcji Miłosz Trojak ośmieszył całą obronę Podbeskidzia, zezłomował ją, a piłka po jego strzale odbiła się od… Nhamoinesu i wpadła do sieci.
Nokaut.
Gracz z Zimbabwe „pięknie” przywitał się z kibicami. A cały zespół zagrał bezzębnie, bez pomysłu. Widać, że proces budowy nie będzie lekki, spokojny i przyjemny. Natomiast Odra po prostu z zimną krwią wypunktowała ekipę z Bielska-Białej, która ewidentnie została w blokach na starcie nowego sezonu.
Podbeskidzie Bielsko-Biała – Odra Opole 0:3 (0:1)
M. Kamiński 44′, K. Nowak 90+1, M. Trojak 90 +5
Fot. Newspix
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS