Kilka dni temu w sieci pojawił się filmik, w którym youtuberka Pantinka opowiedziała o współpracy ze znaną influencerką. Choć nie podała nazwiska Wieniawy, internauci szybko połączyli fakty i doszli, że bohaterką sprawy jest właśnie młoda aktorka. W dużym skrócie: dwie dziewczyny, właścicielki firmy sprowadzającej ratanowe meble i dodatki z Bali, weszły we współpracę z Wieniawą. Miały jej wysłać produkty ze swojego asortymentu, by w zamian za dodatki do nowego mieszkania Wieniawa nagrała filmik na InstaStory lub zrobiła zdjęcie produktów i tym samym pomogła w promocji marki.
Wieniawa nie wywiązała się z obietnicy i po pół roku Pantinka zdecydowała się nagrać filmik, w którym opisała całą sytuację. Szczegóły tego pierwszego nagrania znajdziecie w tekście Pudelka. Wieniawa zareagowała na materiał i nagrała długą odpowiedź na InstaStory, w którym musiała tłumaczyć, że nie jest oszustką i nie żeruje na małych firmach. Jak można się domyśleć, na tym się sprawa nie kończy.
– To nie była złośliwość i nie wiem, czy nazywanie mnie oszustką i złodziejką przez internautów i w sumie też autorkę tego filmiku, czy to jest na miejscu… Wydaje mi się, że nie – mówiła aktorka i punktowała, że nie dostała produktów, na które się umawiała z właścicielkami firmy, a te, które dostała, nie spełniały jej oczekiwań. Relacji Wieniawy nie ma już na InstaStories, ale możecie przeczytać ją na Pudelku.
Pantinka postanowiła więc nagrać kolejny film, w którym odpowiedziała na zarzuty płynące ze strony Wieniawy. – Ani razu nie otrzymałyśmy informacji, że jest niezadowolona z jakości naszych produktów. Padła też sugestia, że produkty nie są warte swojej ceny, co jest dla mnie zaskakujące. Nasze produkty to rękodzieło. Nasze krzesła nie powstają w wielkich fabrykach, tylko są tworzone ręcznie. Taka produkcja zajmuje kilka dni. Są tworzone przez ludzi mieszkających na Bali (…).
– Ja rozumiem, że kwota 2 tys. złotych dla niektórych influencerów to nie jest dużo. Jednak dla nas i dla innych małych biznesów – ale i dla większości z nas – to nie jest mała kwota. To jest niemal połowa średniej krajowej. To jest duża inwestycja, co wielokrotnie podkreślałyśmy w wiadomościach prywatnych. Liczyłyśmy na trochę empatii i zrozumienia, bo dla nas to było duże obciążenie – opowiedziała.
Pantinka w filmie cytuje treść wiadomości, jakie wysyłała do Wieniawy, a także jej odpowiedzi. Wynika z nich jasno, że panie nie były w stanie się dogadać co do promocji produktów.
Youtuberka przyznała, że poprosiła Wieniawę o rozwiązanie współpracy, za co Julia przeprosiła i obiecała, że produkt pojawi się w relacji na Instagramie. – I pojawiło się. Tyle że nie było tam naszego produktu. Poczułyśmy się tak zmęczone tym tematem, że podjęłyśmy rozmowę, że to koniec i zostawiamy temat współpracy. Nie chciałyśmy dopraszać się tego, co było nam obiecane – komentuje Pantinka.
Zdaniem właścicielek firmy to, co wydawało się drobną pomyłką Wieniawy, przyniósł im straty wizerunkowe. Wyznała, że dostawały mnóstwo wiadomości odnośnie źle oznaczonego przez Wieniawę produktu, co Julia miała skomentował w wiadomości prywatnej: “No jakoś nie chce mi się w to wierzyć. Dostałam od państwa huśtawkę bez sznura. Co mam pokazywać? Niestety nie mogę już pisać, właśnie wylatuję”.
Pantinka na koniec filmu przyznaje: – Mam takie wrażenie, że gdyby nie fakt, że ja mam kanał na YouTubie i to, że temat podchwyciły media, to ta sprawa nigdy nie zostałaby wyjaśniona. Wielokrotnie próbowałyśmy skontaktować się z tą osobą. Reakcja była dopiero po filmie, którego w ogóle miało nie być, bo nam zależało na tym, by rozwiązać sprawę po cichu. Po prostu się nie dało. I podkreśla, że to nauczka dla wielu małych firm, by ostrożniej nawiązywały współprace z influencerami. – Coś, co dla nich nie ma wielkiego znaczenia, dla nas – małych firm – to duża sprawa – mówi.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS