A A+ A++

fot.ho visto nina volare/CC BY-SA 2.0 Obóz w Ravensbrück stał się symbolem piekła kobiet. Był jedynym całkowicie kobiecym obozem na terenie Niemiec.

W tym obozie panował terror, wyzysk i ludobójstwo. Władze starały się nakręcić samonapędzającą się machinę nienawiści, w której to więźniarki różnych narodowości gnębiłyby się wzajemnie pod nadzorem niemieckich strażniczek. To, czego nie przewidzieli oprawcy, to niezłomny duch polskich harcerek, które za wszelką cenę utrzymywały człowieczeństwo tam, gdzie niemal nie było nadziei.

„Jeśli dwóch ludzi ze sobą nie rozmawia, zaczynają strzelać. Wojna degraduje ludzi, cofa ich do początku rozwoju cywilizacji”. Te słowa generała Roberta Baden-Powella idealnie obrazują okrucieństwo wojny, a z nią bestialstwo i odczłowieczenie obozów koncentracyjnych. Ten w Ravensbrück stał się symbolem piekła kobiet. Był jedynym całkowicie kobiecym obozem na terenie Niemiec. Założony w 1939 roku, z czasem stał się punktem rozdzielczym więźniarek transportowanych tu z innych miejsc.

Organizacja piekła

Jako pierwsze trafiły tu kobiety z terenów Śląska, Pomorza, Ziemi Lubuskiej i Prus Wschodnich. Z czasem zwożono kolejne więźniarki z obszaru okupowanej Polski. Transporty systematycznie zwiększano.

Szacuje się, że w Ravensbrück osadzono przez cały czas funkcjonowania obozu w sumie ponad 130 tys. kobiet. Polki, Rosjanki, Francuzki, Holenderki, Brytyjki, Niemki, Żydówki, Romki i wiele innych – łącznie 27 różnych narodowości, których przedstawicielki za wszelką cenę starano się ze sobą skłócić, upodlić je i odebrać im człowieczeństwo. W obozie zginęło około 92 tys. kobiet. Spośród 40 tys. Polek przeżyło zaledwie 8 tys.

Dzięki harcerkom, które pomagały współosadzonym, szanse na przetrwanie kaźni rosły. Na zdj. członkinie Klubu Byłych Więźniarek Obozu Koncentracyjnego Ravensbrück w Krakowie.

fot.Polona/domena publiczna Dzięki harcerkom, które pomagały współosadzonym, szanse na przetrwanie kaźni rosły. Na zdj. członkinie Klubu Byłych Więźniarek Obozu Koncentracyjnego Ravensbrück w Krakowie.

Po przywiezieniu do obozu kobietom nadawano numer i wręczano plakietki, które następnie musiały przyszyć sobie do otrzymanego stroju. Kolor czarny przeznaczono dla „aspołecznych” – prostytutek, drobnych złodziejek, lesbijek. Kolor zielony dla zawodowych przestępczyń, czerwony dla więźniarek politycznych, fioletowy dla badaczek Pisma Świętego, żółty dla Żydówek.

Czytaj też: Pod nosem Niemców pomagały więźniarkom, chorym i „królikom” w obozie koncentracyjnym

Zugangi pod musztrę

Następnie więźniarki prowadzono do łaźni, golono im głowy i poddawano oględzinom lekarskim, w tym bardzo bolesnemu badaniu ginekologicznemu. W obawie przed chorobami nowo przybyłe kobiety wysyłano na 3-tygodniową kwarantannę, którą bardzo często przedłużano.

Wykorzystywano ją do przysposobienia osadzonych do życia obozowego. W trakcie jej trwania kobiety poznawały surową dyscyplinę i reżim, które miały je zastraszyć i rozbudzić ciągłe poczucie zagrożenia. Jak czytamy w książce Anny Marii Kwiatkowskiej-Bieda „Harcerki z Ravensbrück”:

Wywoływały je [poczucie zagrożenia i strachu, dopisek A.J] nie tylko brutalność dozorczyń i blokowych, ale także wrogość innych więźniarek i ich nieczułość na innych. Osamotnienie – to poczucie starano się w więźniarkach nieustannie pielęgnować.

Tekst powstał m.in. w oparciu o książkę Anny Kwiatkowskiej-Biedy „Harcerki z Ravensbrück”, która ukazała się właśnie nakładem wydawnictwa Bellona.

Tekst powstał m.in. w oparciu o książkę Anny Kwiatkowskiej-Biedy „Harcerki z Ravensbrück”, która ukazała się właśnie nakładem wydawnictwa Bellona.

Wkrótce nowoprzybyłe miały poznać zasady obozowego życia i przekonać się, jak wiele robiły władze obozowe, by jedne grupy więźniarek napuszczać na drugie, budzić niechęć i nienawiść. Same warunki bytowe, fizyczne zmęczenie i głód sprzyjać miały temu, żeby więźniarki patrzyły na siebie wilkiem. W takich warunkach budowano sieć donosicielek, które znakomicie ułatwiały eliminowanie niepokornych.

Pomimo ogromnych starań władz obozowych, mimo terroru i wszechobecnej śmierci w Ravensbrück więźniarki stawiały opór. Stworzyły konspiracyjną drużynę harcerską, niosącą pomoc, dobre słowo i nadzieję na lepsze jutro, na powrót do domu.

Czytaj też: W żadnym innym miejscu naziści tak nie upadlali kobiet, jak tam

Promień nadziei

Kiedy do obozu trafiła Józefa Kantor (pseudonim Ziuta) bardzo szybko zorientowała się, że kwarantanna miała za zadanie zabicie nadziei i ogłupienie osadzonych. Zaczęła więc rozmyślać, aby uciec z tej okrutnej rzeczywistości. „Jedynie myśli biegną niekontrolowane i wolne. Więc rozmyślałam.” – czytamy w książce „Harcerki z Ravensbrück”. – „Przecież nie mogę być bierna wobec tego, co się dzieje wokół mnie”.

Obelisk upamiętniający więźniarki Ravensbrück

fot.Paweł Drozd/CC BY-SA 4.0 Obelisk upamiętniający więźniarki Ravensbrück

Ziuta doskonale zdawała sobie sprawę, że jej towarzyszki niedoli tak samo jak ona odczuwały beznadzieję i terror, które w nich zasiewano. Obmyślała plan, który mógłby podnieść na duchu je wszystkie. Ponieważ rozmowy były zakazane, Józefa po syrenie, która ogłaszała ciszę nocną, rozpoczęła szeptem modlitwę. Szybko przyłączyły się do niej kolejne szepty, łącząc się we wspólny głos. Więźniarki zostały za to surowo ukarane. Jednak, jak pisze Anna Maria Kwiatkowska-Bieda, tego dnia odniosły moralne zwycięstwo:

Po tym wydarzeniu odmawiałyśmy modlitwy szeptem nieuchwytnym dla niczyjego ucha. Te zbiorowe modlitwy były według mnie zaczątkiem wspólnego, duchowego oporu, pierwszą jego formą, i one stanowiły jeden z najważniejszych elementów naszej przyszłej wspólnoty obozowej – wspomina tamto wydarzenie Stanisława Schönemann-Łuniewska z Chorzowa, która do obozu trafiła za działalność w ZWZ.

Nie upłynęło wiele czasu i w głowach osadzonych Polek zaczęła rodzić się idea utworzenia drużyny harcerskiej, która miała za zadanie niesienie pomocy i nadziei innym.

Czytaj też: Kawa, tort i… gulasz z owczarka niemieckiego. Jak wyglądał jadłospis więźniów obozów koncentracyjnych?

„Mury”

Harcerki rozpoznały się w ponurej rzeczywistości obozu Ravensbrück przez swoją postawę wyniesioną z szeregów przedwojennych organizacji. Przekazywały sobie tajne wiadomości, organizowały członkinie, aż pewnego dnia Józefa Kantor otrzymała wiadomość: „Jesteśmy gotowe, czekamy na zbiórkę”.

Pierwsze zebranie harcerskie odbyło się po wieczornym apelu na trzeciaku – trzecim poziomie piętrowych łóżek, tuż pod samym sufitem. Wycieńczonym harcerkom ciężko było się wspinać, jednak było to najbezpieczniejsze miejsce. Niezwykle wysoko, duszno i niewygodnie, ale to właśnie te prycze kontrolowane były najrzadziej przez strażniczki, którym zwyczajnie nie chciało się wysilać.

Harcerki starały się uśmierzyć cierpienia kobiet, na których nazistowscy lekarze prowadzili swoje zbrodnicze eksperymenty

fot.USHMM/domena publiczna Harcerki starały się uśmierzyć cierpienia kobiet, na których nazistowscy lekarze prowadzili swoje zbrodnicze eksperymenty

Drużyna przyjęła nazwę „Mury”. Bo chociaż mury otaczały jej członkinie i odgradzały je od świata, od domu, to były dla nich symbolem ochrony i bezpieczeństwa.

Wcześniej drużynowe z druhnami w zastępach rozmawiały o tym, jakie cechy są najważniejsze dla harcerki w warunkach obozu. „Musi być silna, nieugięta, wytrwała w pracy dla drugich, odporna na trudy. Spoista jak mury, z których powstają wspaniałe gmachy strzelające w górę” – wspominała tamte ustalenia druhna Józefa Kantor.

I takie właśnie były członkinie konspiracyjnego zastępu Ravensbrück. Codziennie pomagały słabszym, nosiły ciężary za starsze więźniarki, wykradały jedzenie, ubrania i rozdzielały je pomiędzy osadzonymi. Śpiewały harcerskie pieśni, prowadziły wykłady, zdobywały i przekazywały dalej cenne informacje zza obozowych murów, uśmierzały cierpienie kobiet, na których przeprowadzano nieludzkie testy medyczne.

Wszystko to z narażeniem własnego życia. W ciągłym strachu i obawie przed złapaniem. Ze świadomością okrutnych kar, jakie czekały je w razie wpadki. Nieugięte, niezłomne, niezwykle oddane sprawie. To właśnie dzięki nim wiele z osadzonych w Ravensbrück kobiet przeżyło.

„Najłatwiej można uniknąć wojny, zaszczepiając młodzieży umiłowanie pokoju, nie pozwalając, by zakiełkowały wśród niej sprzeczności wynikające z różnic ras, religii, narodowości, stanu posiadania” – mówił Robert Baden-Powell. Wyrosłe na tych zasadach polskie harcerki niosły pomoc i nadzieję. Ich historie opowiada książka Anny Marii Kwiatkowskiej-Bieda „Harcerki z Ravensbrück”.

Literatura:

  1. W. Kiedrzyńska, „Ravensbrück kobiecy obóz koncentracyjny”, Warszawa 2019.
  2. A.M. Kwiatkowska-Bieda, „Harcerki z Ravensbrück”, Ożarów Mazowiecki 2021.
  3. Z. Stanuch, „Golgota kobiet. Relacje więźniarek Ravensbrück i innych obozów koncentracyjnych ze zbiorów
  4. Polskiego Instytutu Źródłowego w Lund”. Szczecin 2018.
Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułPolski satelita spłonął w atmosferze
Następny artykułDemotywatory DX – zaskakująca sensowna refleksja Najmana u Wojewódzkiego