Otwarcie usług, które były zamknięte od października ubiegłego roku, musiało się skończyć korektą ich cen. Można było zakładać, że ujście znajdzie tzw. odłożony popyt – czyli klienci ruszą do lokali gastronomicznych, by skorzystać z oferty, której byli pozbawieni przez ponad pół roku. Łatwo było też przewidzieć, że przedsiębiorcy będą próbowali odrobić część strat i bilansować koszty działalności, które wzrosły w ostatnich kwartałach. I rzeczywiście: dane o płatnościach kartami, które publikowały niektóre banki, wskazywały na wzrost zainteresowania usługami restauracyjnymi i hotelarskimi.
Oryginalne źródło: ZOBACZ
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS