Większość tych wypowiedzi była opiniami, nie opierającymi się na faktach, ale za to zwykle powielającymi hipotezy Jana Tomasza Grossa o „sąsiadach” mordujących „sąsiadów”, czyli polskiej „połowie miasteczka”, która rzekomo wymordowała drugą, żydowską połowę.
Grossowa narracja pozostała
Od 2004 r. sytuacja uspokoiła się o tyle, że nie ma takiego potężnego natężenia strumienia publicystyki na temat mordu na ludności żydowskiej tego miasteczka. Przypomina się o tym cyklicznie, rocznicowo. Naturalnie grossowa narracja pozostała. Jest ona wręcz obowiązująca, szczególnie na zachodzie.
Głosy w sprawie tego mordu formalnie dzielą się na publicystyczne i akademickie, jednak generalnie trudno doszukać się znacznych różnic między nimi. Jest w nich zawsze duża doza emocji oraz świętego oburzenia, a w tym i wypowiedzianego i niewypowiedzianego przeświadczenia, że nie zgadzający się z tego rodzaju interpretacją muszą to czynić z powodów antysemickich, bądź polskich nacjonalistycznych. Są więc w zasadzie negacjonistami Holocaustu.
Ponieważ omówiliśmy obszernie te zjawisko w uprzedniej monografii, tutaj – aby wykazać kontynuację takiego niezwykłego dyskursu – podajemy tylko jeden przykład z wiosny 2021 r. Mimo, że Masha Gessen reklamuje się jako nie-binarna publicystka i dziennikarka, jej wypowiedź o Jedwabnem jawi się jako standartowa w mediach amerykańskich: “Gross’s book “Neighbors” documents the murder of sixteen hundred Jews by their Polish neighbors: the killing of one half of a village by the other”.
Jest to dokładna kalka z narracji Grossa, łącznie z twierdzeniem o „udokumentowaniu” zbrodni, co w rzeczywistości nie miało miejsca. Pamflet Sąsiedzi był bowiem publicystycznym zarzutem opierającym się na teorii post-modernistycznej, a nie pracą naukową odwołującą się do metodologii logocentrycznej i empirycznej. Jego celem była „terapia szokowa” aby przeorać sumienie i podświadomość współczesnych Polaków.
Komentarze naukowców
Publicystyka jedwabińska (w Polsce i na zachodzie) woła o osobną, wielostronną analizę. Obecnie skoncentrujemy się przede wszystkim na komentarzach pochodzących od naukowców. Składa się na nie zwykle, po pierwsze, przeświadczenie, że grossowa narracja jest jedynie słuszną; po drugie, że dlatego nie wypada się silić na dalsze (ściąlej: żadne) badania; a po trzecie, że należy wpisać Jedwabne w teoretyczne ramy generalnej i gremialnej „polskiej współdpowiedzialności” za niemal całkowitą eksterminację Żydów przez „nazistów”, bo naturalnie nie przez Niemców.
Komentarze historyków i innych naukowców dotyczące Jedwabnego nie wprowadzają nic nowego w faktografii czy badaniach. Większość stara się olśnić nas reinterpretacjami i teoriami wzmacniającymi postmodernistyczną narrację Grossa. Przyjrzyjmy się kilku przypadkom.
David Engel uważa, że właściwie to odruch morderczy wobec Żydów wyszedł od ludności tubylczej chrześcijańskiej, a w tym i Polaków, co powszechnie wiadomo odnosi się do sztandarowego przypadku Jedwabnego. W lato 1941 r. Niemcy być może formuowali swoją politykę eksterminacyjną wobec Żydów obserwując mordy na nich przez tubylców i inspirując się nimi. Według Engela: “the idea of systematic killing may well have recommended itself to its German initiators in part through their observation of the behavior of local non-Jews toward Jews in the Soviet, Polish, and Yugoslav territories occupied by Germany in 1941”.
Budując na rewelacjach koncepcyjnych Engela, mocniej uderza Piotr Wróbel. Wogóle nie trzeba było niemieckiego bodźca aby wymordować Żydów. W Polakach drzemały niewyartykułowane plany eksterminacyjne. Być może nawet inspirowali Polacy Niemców do Holocaustu. Wróbel pisze: “It is likely that if a war had started in Central and Eastern Europe in the 1930s or 1940s without German participation, large-scale anti-Jewish violence would have taken place there anyway. There probably would have been no ‘Final Solution’ and the survival rate would have been much higher than after the Holocaust; however, some other part of the local Jewry would have been murdered instead”.
Niestety badacz ten nie sili się nawet aby zaprezentować choć źdźbło dowodów na to, że Polska czy inne kraje planowały wojnę eksterminacyjną przeciwko jakiejkolwiek części swojej ludności, a w tym i mniejsz ościom, a szczególnie Żydom. Jakże często teoria trumpuje fakty. Jest to również przykry przykład fikcyjnego przekładania na Polskę i inne państwa regionu rzeczywistej działalności Związku Sowieckiego i III Rzeszy wobec swych mniejszości i słabszych sąsiadów. Bowiem to właśnie ideologia i praktyka komunistyczna i narodowo-socjalistyczna była eksterminacyjna, a nie polityka polska.
Następnie, Timothy Snyder wymyślił, że mordy na ludności żydowskiej w lato 1941 r. wynikały z tego, że Polacy chcieli ukryć swoją własną kolaborację z Sowietami i odkupić własną zdradę poprzez popełnienie zbrodni na Żydach, których oskarżyli fałszywie o takową. Historyk zapożyczył tę tezę od Amira Weinera. Snyder dalej dokonuje projekcji sytuacji w Jedwabnem na całe Intermarium. Wini Polaków, Bałtów, Białorusinów i Ukraińców za zdradę pro-sowiecką, którą ukryli i odreagowali w orgii zabijania Żydów. W pewnym sensie więc mordowanie żydowskich sąsiadów było aktem usuwania świadków własnej zdrady. “These efforts were a joint effort, by Germans and locals, to reassemble the experience of the Soviet occupation in a way that was acceptable to both sides”.
Joanna Michlic podaje pewną wersję tezy Weinera i Snydera. Mianowicie naciska ona, że w Jedwabnem i gdzie indziej miała miejsce zemsta, której źródłem były fałszywe percepcje na temat żydowskiej kolaboracji z Sowietami. W rzeczywistości Żydzi wcale nie kolaborowali. To było „mitem” i „fantazją”. Po prostu zbiegiem wypadków trafili na pewne stanowiska kojarzone z władzą. Niektórzy Polacy uznali to za niedopuszczalne, stąd późniejszy mord. Michlic wzmacnia swoją tezę moralnym szantażem: ktokolwiek ośmiela się z nią nie zgadzać dostaje etykietkę historyka „etno-nacjonalistycznego” (ethno-nationalist). Badaczka ta nie dostrzega, że ludzie nie reagowali na samą obecność tych czy innych jednostek u władzy tylko na to, co te osoby z tą władzą robiły. W wypadku okupacji sowieckiej chodziło naturalnie o udział w powszechnym terrorze.
Kai Struve uważa, że Jedwabne i inne podobne mordy w lato 1941 r. były „rzeczywistymi mordami rytualnymi” („real ritual murders”). Polacy i inni przedsięwzieli je aby ukarać Żydów za naruszenie tradycyjnych konwencji społecznych. W wyobraźni Struvego uczestnictwo Żydów w procesach modernizacyjnych pod okupacją sowiecką, czyli udział w komunistycznych instytucjach i czynnościach, było podważeniem odwiecznych norm społecznych. Stąd w lato 1941 r. Polacy rzekomo wiedzieli (czy magicznie antycypowali), że Niemcy będą chcieli wymordować Żydów i w związku z tym sami ich mordowali, bo przeczuwali, że można to będzie robić bezkarnie, a w tym naturalnie i w Jedwabnem. Stało się tak bowiem Polacy mieli w podświadomości „eksterminacyjny antysemityzm” (exterminationist anti-Semitism). Struve zapożyczył tę koncepcję od Daniela Jonah Goldhagena, który „eksterminacyjny antysemityzm” uznał za część DNA całego narodu niemieckiego.
Struve upiera się dalej, że dzięki niemieckiemu mechanizmowi cynglowemu cała ta polska eksterminacyjna mieszanka antyżydowska wybuchła latem 1941 r. Paliwa do ognia dodała rzekomo prymitywna wiara katolicka, a całość dynamiki zbrodni odzwierciedlała folklorystyczne szaleństwo chorego, ponurego karnawału. W jego ramach polski lud mordował Żydów, nie tylko aby ukarać ich za kolaborację i naruszanie norm tradycyjnych, ale generalnie za ukrzyżowanie Chrystusa. Metafizycznie ujmując problem masowa eksterminacja Żydów przez polskich chłopów była próbą przywrócenia ładu na świecie przez „kosmiczne, apokaliptyczne wydarzenie”. Nota bene, to polski postępowy autor pierwszy zaproponował aby mord w Jedwabnem potraktować jako średniowieczną szopkę (morality play) i interpretować tę tragedię przez Pasję Chrystusa. Struve po prostu ten lokalny paradygmat rozszerzył na cały obszar niemieckiej okupacji.
Garstka naukowców odstaje od powszechnie szalejącej mody postmodernistycznej. Na przykład, Jeffrey S. Kopstein i Jason Wittenberg odrzucają tezę o masowym mordzie jako próbie tuszowania własnej zdrady. Nie chodziło też o polski antysemityzm bądź zemstę za kolaborację żydowską z komunistami. Według Kopsteina i Wittenberga Polacy czy Ukraińcy zabijali Żydów aby zaznaczyć swoją dominację. Ale stało się to tylko w nieznacznej mniejszości miejscowości (około 10%). Nie było więc powszechnej rzezi sąsiadów przez sąsiadów. Autorzy dochodzą do takiego wniosku o prymacie czynnika dominacji na podstawie analizy wyników wyborów na tych terytoriach w okresie przedwojennym. Trudno dostrzec związek przyczynowo skutkowy z mordem w Jedwabnem, ale tezy Kopsteina i Wittenberga są warte przytoczenia bowiem odstają od jednostajnego, dominującego strychulca interpretacyjnego.
Dla porządku przytoczmy też esej Marka Wierzbickiego, jako jedną z niewielu pozycji anglojęzycznych, która dotyczy Kresów, a więc też i Jedwabnego. Autor przywraca potrzebne proporcje i postępując zgodnie z logocentrycznymi i empirycznymi zasadami tradycyjnej nauki. W zniuansowany sposób pisze o kolaboracji z Sowietami, a w tym i przez niektórych przedstawicieli mniejszości żydowskiej, tym sposobem dając tło do niemieckiej akcji eksterminacyjnej i innych ponurych wydarzeń lata 1941 r. Należy wielce żałować, że monografie Wierzbickiego o stosunkach mniejszości narodowych do Polaków w latach 1939-1941 nigdy nie zostały przetłumaczone na angielski.
“To zupełnie wyjątkowa kropla logocentryzmu i empiryzmu w morzu post-modernizmu”
Na koniec odnotujmy też wyjątek wiodącego historyka niemieckiego specjalizującego się w Holocauście. Peter Longerich to wiodący specjalista niemiecki od Holocaustu. W swojej monumentalnej pracy o eksterminacji Żydów opiera się o nasze badania o Jedwabnem i polega na ich ścisłości i precyzyjności. Ale jest to zupełnie wyjątkowa kropla logocentryzmu i empiryzmu w morzu post-modernizmu.
W jaki sposób odnieść się do tak szokującej zapaści nauki zachodniej? Właściwie mamy do czynienia z gremialnym odrzuceniem logocentryzmu i empiryzmu na rzecz post-modernizmu, dekonstrukcji, krytyki literackiej i teorii krytycznej. Keith Windschuttle nazwał to buntem przeciw zdobyczom tzw. Oświecenia. Helen Pluckrose and James Lindsey tłumaczą, że nauka zachodnia padła ofiarą tzw. „nauki sprawiedliwości społecznej”, który jest nowym typem laickiej religii.
W kotekście badań nad eksterminacją Żydów przez Niemców w czasie II wojny światowej John Radziłowsku uważa, że mamy do czynienia z „rewizjonizmem Holocaust”, a samych rewizjonistów nowego typu nazwał „szkołą neostalinowską”. My widzimy sprawę Jedwabnego jako przykład wszechogarniającej herezji i buntu przeciw arystoteliańskiemu i tomicznemu logocentryzmowi. Główną bronią rewolucjonistów jest bełkotomania, hermetyka, oraz uporczywe powtarzanie swych narracji co powoduje, że dyskurs fałszywy jest stale obecny w obiegu intelektualnym. Powtarzanie to klucz do sukcesu każdego rodzaju propagandy.
Dopełnia się z tym Rufmord (character assassination), czyli odsądzanie od czci i wiary kogokolwiek kto się ze szkołą neostalinowską nie zgadza. Jest to od stuleci uświęcona technika czarnej propagandy, ze wspaniałym skutkiem wprowadzona w dyskurs intelektualny sto lat temu przez Komintern, a obenie praktykowana z zacięciem przez wyznawców „nauki sprawiedliwości społecznej”. Być może równie skuteczne jest przemilczanie logocentrycznych i empirycznych autorów, których badania z prawdziwego zdarzenia negują narracje „szkoły neostalinowskiej”. Nota bene, sami jej adepci nazwali się „nową szkołą badań nad Holocaustem”.
Marek Jan Chodakiewicz
Washington, DC, 3 kwietnia 2021
(Jest to fragment przygotowywanej do druku nowej pracy o Jedwabnem).
Czytaj też:
Requiem dla Rodezji
Czytaj też:
Strategia wojenna
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS