Jedna gazeta, jeden numer, ale dwie różne narracje. Choć Dominika Wielowieyska przekonuje na łamach „Gazety Wyborczej”, że decyzja o usunięciu ze stanowiska prezesa TVP Jacka Kurskiego spadła na niego jak „grom z jasnego nieba” i wiąże się z jego upokorzeniem oraz znacznym osłabieniem pozycji, to Agnieszka Kublik, również w weekendowym wydaniu tego samego dziennika zarzuca Kurskiemu nepotyzm, co sugerowałoby, że pozycja byłego prezesa TVP nadal jest dość mocna.
CZYTAJ TAKŻE:
-Jacek Kurski spotkał się z Jarosławem Kaczyńskim w siedzibie PiS! „Przyjechał na rozmowę ws. swojej przyszłości”
-Jacek Kurski zabiera głos: Potwierdzam, że przestałem być Prezesem TVP. Wiem, że przede mną kolejne wyzwania
Jak Kurski „chciał wyrzucić Morawieckiego”
Wielowieyska pisze na łamach „Wolnej Soboty”, że Jacek Kurski na stanowisku prezesa TVP poczuł się tak ważny, że „nawet marzył o stanowisku premiera” i „chciał wyrzucić Morawieckiego”.
Jacek Kurski, owszem, wykonywał polecenia prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, ale gdy prezes zajmował się czym inny, rządził wedle uznania. Jednych wpuszczał na antenę, innych blokował. W ten sposób wyhodował sobie wrogów w Zjednoczonej Prawicy
— ocenia dziennikarka, która stawia tezę, że za zmianami w kierownictwie TVP stał osobiście prezes PiS.
Jest to o tyle ciekawe, że Dominika Wielowieyska lubuje się w „odsłanianiu” przed czytelnikami najpilniej strzeżonych tajemnic Nowogrodzkiej, choć jej rewelacje oparte są po części na własnych domysłach, po części na wypowiedziach tajemniczych, bo zwykle anonimowych polityków Zjednoczonej Prawicy.
Dziennikarka nie raczyła bowiem odnotować dwugodzinnej wizyty Kurskiego w siedzibie PiS, gdzie według doniesień mediów były prezes TVP rozmawiał z Jarosławem Kaczyńskim, a po wszystkim opuścił Nowogrodzką „wyraźnie zadowolony”.
„Prezes miał się zirytować”
Jak zaznacza Wielowieyska, Kurski czuł się niemal ważniejszy od premiera, „zwalczał” więc środowisko Mateusza Morawieckiego, „nachalnie promując” Solidarną Polskę, dlatego lider partii rządzącej zdecydował o wyrzuceniu prezesa TVP.
Po wyborach [w 2019 r.] życzliwi donieśli Kaczyńskiemu, iż Gajewski [wiceszef TAI] – oprócz tego, że miał dbać o wycinanie Morawieckiego z anteny – promował intensywnie kandydatów Solidarnej Polski. W efekcie ziobryści weszli do Sejmu mimo startu z tzw. niebiorących miejsc, a Solidarna Polska dobiła do 19 mandatów. Prezes PiS miał się zirytować, bo nie chciał zbyt silnego Ziobry w koalicji
— przekonuje dziennikarka „GW”. Jak zwykle „miał” się zirytować i jak zwykle nie wiadomo, skąd Wielowieyska wzięła tę informację, jednak nie przeszkodziło jej to przedstawić tych rewelacji jako prawdy objawionej.
Kublik pisze o… plotkach z Woronicza
W tym samym numerze inna dziennikarka „Wyborczej”, Agnieszka Kublik, zarzuca nepotyzm dopiero co usuniętemu ze stanowiska Kurskiemu, ponieważ szefową programu śniadaniowego została żona byłego już prezesa TVP.
Kublik nakreśla historię kariery dziennikarskiej Joanny Kurskiej, wcześniej Klimek, która do TVP trafiła już za prezesury Kurskiego, a wcześniej pracowała w Polsacie, gdzie była m.in. wydawcą programów publicystycznych.
Trafiła do biura programowego od razu na stanowisko wicedyrektora. Jak pamiętają na Woronicza, od razu zażądała (i dostała) iPhone’a, tabletu, auta i karty kredytowej. Po kilku dniach Jacek Kurski awansował ją na dyrektora biura programowego
— pisze dziennikarka.
Swój tekst Agnieszka Kublik w dużej mierze opiera na plotkach z Woronicza m.in. o tym, jak wiele czasu miała spędzać w gabinecie Jacka Kurskiego jego obecna żona i że „szybko wydało się, że prezes ma romans z podwładną. I to mężatką”.
W środowisku telewizyjnym to była głośna sprawa, bo mąż Klimek też pracował w telewizji
— wskazuje autorka, dodając, że w 2016 r. raczej musiała odejść z TVP, bo prezesa PiS „bardzo denerwował” romans Kurskiego. Po odejściu trafiła do działu PR PGNiG, a następnie została ekspertką ds. marki i mediów w Netii, czyli części Grupy Cyfrowego Polsatu.
Takie standardy
— podsumowuje.
Widać więc, że „Wyborcza” w jednym numerze wielokrotnie zaprzecza sama sobie. Nie tylko w kwestii pozycji Jacka Kurskiego („wylot z ramówki”, ale jednocześnie… „nepotyzm”?), jego stosunków z prezesem PiS Jarosławem Kaczyńskim czy obecnym rządem, ale również w kwestii samej telewizji publicznej, nazywanej przez polityków opozycji oraz część polskich mediów „rządową”. Czy można jednocześnie być „telewizją rządową” i… zwalczać premiera, czyli szefa rządu? Kwestia dyskusyjna…
aja/”Gazeta Wyborcza”, SE.pl
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS